niedziela, 7 czerwca 2015

Księżniczka Luna 19

Rozdział 19

I wtedy stało się coś nadzwyczajnego... Momentalnie przestałam płakać. Poczułam czyjąś rękę na głowie.
-Nie zostawię cię mała. Będę walczył dla ciebie, my angel...-powiedział dobrze znany mi głos.
Podniosłam głowę zdziwiona.
-Kastiel...Ty... ty żyjesz! -Wykrzyknęłam uradowana.
-Jak widać -odpowiedział i uśmiechnął się cwanie.
Przytuliłam się do chłopaka, a ten otarł mi łzy. Moje szczęście, jednak nie trwało długo bo po chwili wszedł lekarz i kazał mi wyjść. Kastiel kazał mi iść do domu. Spełniłam jego prośbę zapewniając, że przyjdę następnego dnia.

Kastiel

Nie mogłem się na niczym skupić. Nawet nie odpowiadałem na pytania lekarza. Gdy Rose siedziała przy mnie czułem doskonale jej ciepło i słyszałem wszystko co mówiła.
Ona naprawdę woli mnie? Woli aroganckiego dupka, niż zakochanego idioty? Co ona we mnie widzi? Nigdy za bardzo się nie łudziłem, że to mnie wybierze. Owszem kocham ją. Uwielbiam ją całować. Ale nigdy nie myślałem, że będzie mi to dane robić "legalnie". 
Uśmiechnąłem się pod nosem,
Ona jest wspaniała...
Lekarz huknął na mnie głośno, a ja w końcu odpowiedziałem mu na jego idiotyczne pytania.
-Jak się czujesz? -Zadał idiotyczne pytanie.
-A jak mam się czuć? Wszystko mnie na******** -odparłem patrząc w okno.
-Wyrażaj się młody człowieku, To jest szpital.
-Będę mówił jak będę chciał.
Chcę już wyjść...Być z nią...
-Przy tej dziewczynie byłeś inny -zauważył lekarz.
-Bo ona jest wyjątkowa... -Odparłem.
Lekarz uśmiechnął się i wyszedł.

Rose

Brat narzekał, ale w końcu dal spokój słysząc, że Kas jest w szpitalu. Jednak za bardzo mu się to nie podobało. Dodatkowo denerwował się, że nie ma występów. Martwiłam się bo wiem, że Daniel chciał abym miała wszystko, a moja kariera się rozwijała.
Poszłam do siebie do pokoju i spakowałam się na następny dzień. Nie za bardzo chciało mi się iść, ale mus to mus. Wolałabym posiedzieć z Kastielem, jednak miała mnie uczyć Emily.

...

W szkole zaczepiła mnie Rozalia. Białowłosa dziewczyna z wycieczki.
-Hej Rose -przywitała się.
-Hej. Roza tak?
-Tak, tak. Em...Chciałam się spytać co z Kastielem. Po zatem Lysander ostatnio jest jakiś dziwny. Chodzi taki smutny i zdołowany. Ani ja, ani Leo nie wiemy co się z nim dzieje i martwimy się o niego.
Zrobiło mi się strasznie głupio. W końcu to moja wina.
-Em...Kastiel leży w szpitalu na obserwacji. Nie wiem do końca kiedy wyjdzie bo lekarz nie chciał mi nic powiedzieć. A Lys? Em...No nie wiem, ale to może przez to, że zerwaliśmy -powiedziałam spuszczając głowę na dół.
-Zerwaliście? A dlaczego? -Dociekała dziewczyna.
-No...Ja...Nie kocham Lysa -powiedziałam.
-Aha...Rozumiem. Wolisz Kastiela, prawda? -Zapytała.
Zdziwiło mnie to iż dziewczyna nie wyglądała na złą.
W odpowiedzi pokiwałam głową.
-Życzę wam dużo szczęścia -powiedziała z uśmiechem. -Może chciałabyś się udać ze mną na zakupy? Nie za bardzo mam z kim iść.
-No...Mogę iść, z wielka chęcią -odparłam.
Dziewczyna rozmawiała ze mną cały czas, a na koniec lekcji zabrała mnie do sklepu. Chodziłyśmy po nim dość długo. W końcu kupiłam parę ciuchów, a dziewczyna masę ciuchów. Później odłożyłam zakupy i przyjechała Emily aby się uczyć.
-Hej dawnośmy się nie widziały -powiedziała dziewczyna.
-Ano dawno. Miałam trochę roboty -odparłam.
-Jak tam po wyciecze? -Zapytała otwierając zeszyty.
-Normalnie.
-Ehe...To czego nie rozumiesz? -Zapytała siadając na łóżku.
-Wszystkiego -odparłam.
Emily uśmiechnęła się blado i zaczęła mi wszystko dokładnie tłumaczyć.

...

Powoli weszłam do szpitalnego pokoju. Kastiel siedział na łóżku w swoich ubraniach. 
-Wychodzisz? -Zapytałam z nadzieją. 
-Jak widać- odpowiedział. 
Uśmiechnęłam się, podbiegłam i go przytuliłam. 
-Aż tak się cieszysz? -Zapytał obejmując mnie.
-Tak...
Chłopak zaśmiał się i lekko odsunął mnie od siebie, a następnie pocałował. Pocałunek był delikatny,tak jakby czerwonowłosy bał się,że coś mi zrobi. Oczywiście się nie opierałam. 
-Kocham Cię mała- wyszeptał dotykając swoim czołem mojego 
-Przepraszam gołąbki, że przerywam, ale mam wypis- powiedział lekarz wchodząc. 
-Mógłby Pan się ogarnąć?  -Zapytał zły Kas odsuwając się ode mnie.
-Kastiel! -Zganiłam go.
Chłopak zacisnął rękę w pięść.
-Ah...W każdym razie to pański wypis -powiedział lekarz dając Kasowi papierek.
Buntownik wziął papierek i złapał mnie za nadgarstek, a później wyszedł nic nie mówiąc. 
-Mógłbyś chociaż podziękować -powiedziałam gdy mnie puścił. 
-Stary kinował i tyle...Co się działo gdy mnie nie było? -Zapytał odpalając papierosa.
-Przede wszystkim przestałeś palić-odpowiedziałam zabierając mu papierosa i zgniatając.
-Ej!A zresztą...A tak na poważnie? 
-Lys przyszedł wczoraj napity. Ale to nie ważne. 
-Co gadał? 
-Mówię,że nie ważne...
-Mam prawo wiedzieć! 
-Niby dlaczego?
-Bo mi na tobie zależy i Cię kocham! -Wykrzyczał na jednym wydechu i się zaczerwienił.-Chodź odprowadzę Cię.
-Jak chcesz to możesz zostać.
Kas uśmiechnął się cwanie i chwycił mnie za rękę. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po tym wszystkim nareszcie wiedziałam którego kocham.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale na wyjeździe nie miałam za bardzo czasu pisać. Tu jakieś spacerki, tu jedzenie, tu zabawa z bratem i jeszcze nauka... Masakra...Do tego mega skwar aż myśleć się nie dało xD W każdym razie mam nadzieje, że się podoba :)

4 komentarze:

  1. Romantyczny Kastiel, urocze. Widać, że do siebie pasują. Ale że Lys przyszedł napity to do niego nie podobne. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next ? , Nie mogę się już doczekać 20 rozdziału :-) , kocham Twojego bloga o Lunie , proszę Cie, wrzuć jeszcze w tym tygodniu nowy rozdział , Twoje opowiadanie jest przefantastyczne , pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie dziękuję za mile słowa i postaram się spiąć i napisać posta ;)

    OdpowiedzUsuń