niedziela, 1 stycznia 2017

Zagubiona V

Rozdział V


"Niespodzianka słodka..."

Cassandra

Uwielbiałam piątki. Były w nie zazwyczaj luźne lekcje, więc nie wracałam zmęczona do domu. W ten dzień zazwyczaj wyłączałam się z lekcji. Ale te czasy najwidoczniej miały się skończyć w Słodkim Amorisie. Był to mój pierwszy piątek tam. Miałam siedem lekcji i ani trochę nie były one łatwe. Chemia, fizyka, biologia, dwie matematyki, historia i jedyna luźna, godzina wychowawcza. Po męczącym dniu, weszłam do tej przeklętej sali od historii i usiadłam w swojej ławce.
Błagam niech to szybko minie. Chcę do łóżeczka...
            Zmęczona usiadłam do tej przeklętej ławki.
-Ktoś tu ma chujowy dzień? –usłyszałam szept przy moim uchu.
-Kastiel spierdalaj - warknęłam.
Ruda małpa zaśmiała się, a mnie aż ręka zaświerzbiła. Kas bez pytania usiadł obok mnie.
-Czy ty nie rozumiesz słowa "spierdalaj" ?- zapytałam retorycznie.
-Rozumiem, ale nie z twoich ust słodziutka.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a oberwiesz i to dość konkretnie.
-Bo ty mi coś zrobisz.
-A żebyś kurwa wiedział.
-No ciekawe co.
-Skoro tak bardzo cię to obchodzi, to wyrwę ci nerki przez odbyt i wsadzę do gardła. Oczy wydłubię plastikową łyżeczką i wsadzę do słoika. Zęby powybijam i zrobię sobie naszyjnik. Te twoje czerwone kudły obetnę i zrobię sobie rękawiczki. Paliczki powyłamuje i zrobię sobie z nich kubki. Serce wytnę i wbiję gwoździem w ścianę. Płuca wyrwę i zrobię z nich miski. Jelita wyciągnę przez twoją kościstą dupę i zrobię z nich łańcuszki. Jądra wytnę i wsadzę do słoika, a twojego małego chuja obetnę przy samej dupie i dam do muzeum jako najmniejszego chuja na świecie! A mózg bym wydłubała, ale go nie masz zjebie niemyty!
Pod koniec już tylko krzyczała.
-Panno Price! Natychmiast do dyrektora!
            Spojrzałam zaskoczona na początek sali. Przy tablicy stał pan Frazowski, nasz wychowawca. Jego twarz była cała czerwona ze złości. Chwyciłam torbę i obdarzyłam Kastiela wkurwionym spojrzeniem. Czerwonowłosy tłumił śmiech.
-Zajebię cię -wyszeptałam.
-Panno Price...
-Słyszałam!
Zdenerwowana na maksa wyszłam z sali.
Ten matoł zepsuł mi cały dzień! A kilka dni temu, po tym prawie pocałunku myślałam, że mogę coś do niego czuć. Niedorzeczność...

Ethan

            Wsiadłem z Cassie do auta.
-Co ci przyszło do głowy, żeby drzeć się na niego na lekcji? -zaśmiałem się, odpalając silnik.
-O matko, Ethan! Nie usłyszałam dzwonka, a Kas tak mnie wkurzył, że się uniosłam.
-Masz szczęście, że jeszcze nie pojechałem.
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko. Widać było, że złość troszkę jej przeszła.
-Ale w sumie to dobrze, bo będziemy mogli wcześniej jechać.
-Yhym, mam dość tego dnia.
-Jak tylko przyjedziemy do się pakujesz.
-Co?! Ciocia mnie już nie chce?!
-Nie! Coś ty!
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Nawet gdyby nie chciała, to nie pozwoliłbym ci odejść...
-Zabiorę cię gdzieś na weekend.
-Ethan -jęknęłam.- Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
-Sorki mała, musisz wytrzymać.
            Cassie próbowała wydobyć ze mnie informacje gdzie dokładnie ją zabieram, jednak ja nie pisnąłem ani słowa. Było to dla mnie wyczynem, ponieważ jej urok osobisty zawsze na mnie działał. Nie potrafiłem odmówić tak kochanej istocie.

Cassandra

            Po przyjeździe do domu Ethan od razu kazał mi się spakować. Bez zbędnych pytań i narzekań zrobiłam to co chciał. Powiedział, że zabiera mnie na dwa dni, dlatego wzięłam tylko dwie bluzki, spodnie, coś do spania i kosmetyczkę.
-Gotowa -powiedziałam stając przed nim w przedpokoju.
-Maleńka, rozchmurz się.
Kuzyn uśmiechnął się do mnie ciepło. Tak bardzo kochałam ten uśmiech. Był taki wyjątkowy i piękny. Uwielbiałam na niego patrzeć. Ta mała rzecz, była dla mnie wspaniała i zawsze odwzajemniałam ten gest. Tak było i tym razem. Uśmiechnęłam się do kuzyna i pokręciłam głową.
-Byłabym bardziej zadowolona, gdybyś powiedział mi gdzie jedziemy -powiedziałam, ubierając buty.
-Nie ma tak łatwo.
Ethan cmoknął ustami, a ja zaśmiałam się i zrobiłam tak samo.
Po pięciu minutach byliśmy już w aucie.
-Ethan, a możemy podjechać gdzieś i coś zjeść? Jestem głodna jak wilk- jęknęłam.
-Jasne, chińszczyzna? Sushi? Pizza? Mac? -zaczął wymieniać, a ja się śmiałam.
-Chińszczyzna! -krzyknęłam uradowana.
-To kierunek makaron i kurczak!
...

Po zjedzeniu ruszyliśmy w.dalszą podróż. Próbowałam wyciągnąć coś od Ethan'a, ale on był dalej nie ugięty. W końcu zrezygnowałam. Uznałam, że wytrzymam i tyle. Byłam tak senna, że w końcu, nie wiedzieć kiedy, zasnęłam.
Ethan

            Gdy Cassie zasnęła odetchnąłem z ulgą. Miałem pewność, że nie będzie o nic pytała. Spojrzałem na śpiąca dziewczynę i uśmiechnąłem się lekko. Stanąłem na poboczu i poszedłem otworzyć bagażnik. Nie geniusze, nie chciałem jej tam wsadzić. Wyciągnąłem koc i wróciłem na swoje miejsce.
-Śpij spokojnie maleńka- wyszeptałem, okrywając czarnowłosą.
Dałem jej buziaka w czoło i wróciłem do kierowania autem.

Cassandra

            Obudził mnie dotyk i delikatny głos. Po chwili, gdy moje zmysły się wyostrzyły, zdałam sobie sprawę, że to Ethan budził mnie.
-Już jesteśmy? -zapytałam, a właściwie ziewnęłam.
-Tak śpiochu- zaśmiał się mój kuzyn. -Spadaj szoferze.
-Dobra, luzuj majty i chodź.
Brunet zakrył mi oczy ręką.
-Durne te twoje niespodzianki- mrugnęłam.
-Zawsze jak ktoś Cię obudzi, jesteś gburem.
-Nie moja wina.
-Dobra dosyć. Podziwiaj.
            Chłopak zabrał rękę, a moim oczom ukazał się mały, ale urokliwy domek. Miał kremowe ściany. Chodnik był wyłożony kostką. Gdzie nie gdzie były małe drzewka i niskie lampki. Po lewej stronie był basen, w tamtej chwili zakryty. Do wejścia prowadziły schodki, a po lewej stronie domu był garaż.
-Nie rozumiem, po co mnie tu zabrałeś? -zwróciłam się do kuzyna.
-Twoi rodzice przepisali ci ten dom w testamencie.
-Ale przecież...
-Wiem. Twoi rodzice mieli jeszcze drugi testament. Odczytywany był ten mamy, tato w swoim przepisał ci ten domek.
            Nie wiedziałam co powiedzieć. Wspomnienia wróciły do mnie falą. Przypomniałam sobie jak siedziałam z rodziną i słuchałam jak odczytywano testament. Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejna i kolejna. Ethan przytulił mnie mocno.
-Spokojnie maleńka- wyszeptał.
-Oni...Byli tacy wspaniali.
-Już, ciii...
            Gdy trochę się uspokoiłam brunet zaproponował obejrzenie domu w środku. Po prawej stronie znajdował się duży salon, kawałek dalej była kuchnia, łazienka i schody na górę, a tam dwie sypialnie, z czego jedna z tarasem.
-Jest piękny, wystarczy go odnowić -powiedziałam.
-Myślę, że z pieniędzy jakie zostawił ci tato da radę to zrobić.
-Żartujesz? Zostawił mi jeszcze jakieś pieniądze?
-Nie żartuje, to druga niespodzianka.
-Oni naprawdę byli wspaniali... Chciałabym być tu z nimi. Ten dom i pieniądze oddałabym za nich.
-Na pewno są z Ciebie dumni. I trzymają za ciebie kciuki.
Uśmiechnęłam się do kuzyna. Cieszyłam sie, że go mam. Gdyby nie on, już dawno bym się poddała.

Ethan

            W domu było sporo sprzątania, jednak nie zraziło to Cassie. Oboje wzięliśmy się za sprzątanie. Na pierwszy ogień poszła sypialnia, bo w końcu na czymś musieliśmy spać, później ogarnęliśmy kuchnię I razem zrobiliśmy kolację. Natomiast na wieczór włączyliśmy film.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz