Rozdział III
"Niezidentyfikowane przyciąganie..."
Cassandra
Przez całe popołudnie oglądałam film z Kastielem i rozmawiałam. Później pojechaliśmy do mnie. Ciocia jeszcze nie wróciła. A Ethan`a i Ian`a nie było. Od razu przeszłam z chłopakiem do kuchni i zaczęłam robić obiad.
-Kura domowa -mruknął buntownik.
-Bardzo śmieszne.
Odwróciłam się i udawałam obrażoną.
-Oj maleńka...Już się tak nie obrażaj...
Poczułam jego ciepłe ręce na moich biodrach. Sama nie wiem czemu, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, chciałam żeby tak zostało.
-Dalej się obrażasz? -wyszeptał mi do ucha.
Mruknęłam w odpowiedzi i przymknęłam oczy. Po chwili jego oddech drażnił moją skórę na szyi.
-Nie złość się skarbie...
Rozpływałam się w jego ramionach. Było w nim coś, co mnie do niego przyciągało. Nie wiem czemu tak się działo, ale tka po prostu było. Ten czerwonowłosy chłopak pociągał mnie. Tak cholernie mnie pociągał...
Matko, Cas ogarnij się!
-No...Niech ci będzie -odpowiedziałam w końcu cicho.
Kastiel zaśmiał się, ucałował moją szyję i już po chwili na moich biodrach nie było jego ciepłych dłoni. Była pustka i zimno.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Szybko złapałam urządzenie i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Tak słucham? -zapytałam.
-Coś ty taka poważna, mała?
-Nie spojrzałam na wyświetlacz. Kiedy będziesz?
-No właśnie wracam. Ian i mama są?
-Nie, jeszcze ich nie ma.
-Hm...No dobra... Kupić coś po drodze?
-Hm...Czekaj...
Szybko podeszłam do lodówki i otworzyłam ją.
-Możesz kupić colę albo jakiś sok i to by było na tyle. Jutro musimy jechać na większe zakupy.
-No okej. To będę za jakąś godzinkę.
-Godzinę?! Gdzie ty byłeś?!
-Wytłumaczę ci jak wrócę. Do zobaczenia.
-No papa.
Wróciłam do podsmażania mięsa i kuskusu na patelni. Następnie wkroiłam trochę warzyw i co chwila mieszałam.
-Urodzona z ciebie kucharka -skomentował Kastiel.
-W domu...Często zostawałam sama... Musiałam sobie gotować.
Spuściłam głowę i wspomniałam sobie chwile, gdy rodzice wracali zmęczeni po pracy. Nie mieli dla mnie za dużo czasu, ale mimo to kochałam ich. Weekendy zawsze spędzaliśmy razem, wakacje też. Zawsze starali się wziąć urlop w tym samym czasie. Było to miłe z ich strony.
-Ej! Ziemia do ufoluda Cassie z planety kur domowych!
Spiorunowała Kastiela mrożących krew spojrzeniem.
-Chcesz oberwać patelnią? -zapytałam ironicznie.
-A później przywiążesz mnie do krzesła jak w zaplątanych? I uciekniemy z wieży, a później weźmiemy ślub?
-W twoich snach.
-Raczej w twoich złotko. I uważaj bo kurczaka zjarasz.
Wystraszona spojrzałam na patelnię i szybko pomieszałam jej zawartość. Następnie obdarzyłam Kasa złym spojrzeniem, a on tylko posłał mi buziaka w powietrzu. Przewróciłam oczami i wyłączyłam gaz.
-Masz żryj bestio -powiedziałam, stawiając talerz przed chłopakiem.
-Skoro ja bestia to będziesz moją piękną?
-Kiedyś na pewno...
-To obietnica.
-W twoich snach -dokończyłam.
Dostałam kuksańca w bok i zaśmiałam się, a następnie wystawiłam język. Kas wystawił swój i oblizał się lubieżnie. Zaśmiałam się i poruszyłam moim językiem. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i wstał. Obserwowałam każdy jego ruch, przypuszczałam co miało się zaraz stać. A najgorsze było to, że wcale nie byłam temu przeciwna. Buntownik stanął przede mną i...
Ethan
Wracałem właśnie z małego domku niedaleko Wrocławia. Była to po części moja niespodzianka dla Cassie. Mama kilka dni wcześniej powiedziała mi, że rodzice Cas zostawili dla niej mały domek. Postanowiłem tam pojechać i zobaczyć w jakim jest stanie. Okazało się, że nie jest to rudera, jak to sobie wyobrażałem. Tylko piękny i okazały domek. Postanowiłem zabrać tam kuzynkę na weekend. Śmieszne, nie? Zabierać ją do jej własnego domu.
Wybrałem numer brata i włączyłem głośnik.
-No hej, co chcesz brachu? -zapytał, odbierając po pierwszym sygnale.
-No siema. Słuchaj...Byłem w tym domu.
-I co? Rudera?
-A tu cię zaskoczę. Okazało się, że jest wykurwiście urządzony. Ciocia i wujek mieli gest. No, ale cóż...Nie dziwię im się. W końcu mieli tylko jedno dziecko. Kiedy wracasz?
-No wiesz...Umówiłem się z Kasem na browara, więc na pewno późno.
-No okej, a mama?
-Dzwoniłem do niej. Powiedziała, że muszą zrobić jakiś większy projekt i szef kazał im siedzieć. Mówiła, że na pewno wróci rano czy coś.
-No okej. To siema.
-No hejka.
Rozłączyłem się i uśmiechnąłem się pod nosem.
To w sumie kupię piwo, popcorn i z Cas mamy cały dom dla siebie...
Cassandra
Kastiel stanął naprzeciw mnie i nagle zadzwonił mój telefon. Zmieszana szybko chwyciłam urządzenie i odebrałam. Była to ciocia.
-Tak ciociu? -zapytałam.
Kątem oka spojrzałam na chłopaka. Był lekko zdenerwowany i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
-Coś się stało? Masz taki słaby głos...
-Em...Nie, jestem po prostu zmęczona.
-No dobra powiedzmy, że ci wierzę. Dzwonię, bo szef kazał mi dłużej zostać w pracy. Dzwoniłam już do chłopaków. Przepraszam złotko, że tak wyszło.
-Spokojnie ciociu, damy sobie radę.
-Dobrze. Kocham cię buziaki.
-Ja ciebie też, papa.
Rozłączyłam się i spojrzałam przepraszającym spojrzeniem na Kasa. Gdy już chciałam coś powiedzieć zadzwonił jego telefon.
-No hej stary...U ciebie...Nie, zawinę po portfel...Tak u mnie...No, narazie.
-No hej stary...U ciebie...Nie, zawinę po portfel...Tak u mnie...No, narazie.
Chłopak szybko dojadł resztę, tak jakby go gonili.
-Muszę lecieć. Zapomniałem, że umówiłem się z Ian`em na piwo. Cześć kocie.
-Cześć...
Kas popatrzył na mnie i pokręcił głową.
-Oj maleńka...
Wstał i ucałował mnie w czoło, a następnie w usta i wyszedł. Zaśmiałam się i dojadłam kolację. Gdy wstawiałam naczynia do zmywarki do domu ktoś wszedł.
-Wohoo! Cała chata nasza, skarbie!
Zaśmiałam się słysząc krzyk Ethan`a.
-No tak...Ian na piwie, a ciocia w pracy -powiedziałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrząc na chłopaka z politowaniem.
-Skąd wiesz? -zapytał zdezorientowany.
-Ciocia dzwoniła i mi mówiła, a Kas był tu i dosłownie kwadrans temu wybiegł stąd na jednej nodze, bo o browarze przypomniał mu Ian.
Brunet uśmiechnął się i postawił na blacie kuchennym siatkę. Wyjął z niej colę, sok, czteropak piwa smakowego i paczkę popcornu.
-Smakowe? Myślisz, że jestem cieniarą? -drażniłam się z nim.
-No coś ty. Po prostu wiem, że bzowe wręcz kochasz, a ja też je lubię.
-Oj drażnię się z tobą głuptasie. To co? Film?
-Oczywiście.
-Sala samobójców?
-Zawsze.
Zaśmiałam się i od razu zaczęłam szykował przekąski, a mój kuzynek film.
~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział...
Napisany w niecałą godzinę na spontanie xD Weny nie miałam dużej, ale cóż...
Wpadłam na świetny pomysł. Może od czasu do czasu będę dodawać taki pamiętnik Ethan`a i Cas? Na pewno dużo wniosą do opowiadania :) Czekam na waszą opinię :)
Do następnego <3
Ps: Jeśli są błędy to przepraszam, ale no...Pisanie na spontana xD I dodawanie na spontana :P Nie chciało mi się sprawdzać xD