poniedziałek, 25 maja 2015

Księżniczka Luna 18

Rozdział 18

Na miejscu byliśmy w odpowiednim czasie. Denis sprytnie nas przemycił. Siedzieliśmy tak, więc za kulisami.
-Dobra wejdźcie jak was zapowiem -powiedział Denis, a my szybko wstaliśmy.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Anabell wszystkiego najlepszego. Jesteś dla mnie bardzo ważna dlatego chciałbym dziś dać ci jeszcze jeden prezent -powiedział Denis, a my weszliśmy na scenę.
Wszyscy zaczęli piszczeć, a my zaczęliśmy grać.
-Paradoksalny to świat! Nie wahaj się chwycić broni w dłoń i... -Zaczęłam śpiewać.
Denis uśmiechnął się do mnie i podszedł do dziewczyny, a następnie ją objął. Ta dała mu buziaka, a ja posłałam mu oczko.
Po piosence wszyscy zaczęli klaskać.
-To dla ciebie Anabell. Chodź nam pomóż -powiedziałam.
Denis zachęcił dziewczynę by ta już po chwili stała z nami na scenie.
-Odwagi wciąż mi brak... -Zaczęłyśmy razem śpiewać.
Dziewczyna miała piękny głos. Świetnie się bawiła i wciąż była uśmiechnięta. Później dziewczyna zeszła ze sceny, a my zaśpiewaliśmy jeszcze kilka piosenek. Lysander, Kastiel i Alexy świetnie się bawili.
W chwili przerwy na scenę wyszedł Denis.
-Anebell chciałem ci coś ci powiedzieć. Teraz jest najlepszy moment. Kocham cię Anebel -powiedział.
Z chłopakami szybko wskoczyliśmy na scenę i zaczęliśmy grac odpowiedni kawałek, który należał do Denisa.
-And I think you're from another worldAnd I, I couldn't love another girl Cause you, you make me feel like I'm Intoxicated
Dziewczyna była wniebowzięta. Aż się popłakała. A Denis zszedł ze sceny i złapał ją za rękę. Chłopcy pomagali mu w refrenie patrząc na mnie.
Denis zakończył piosenkę obejmując Anę w talii. Ta założyła mu ręce na szyję i pocałowała. Wszyscy zaczęli krzyczeć i piszczeć, a ja popatrzyłam na chłopaków.
-Tak pięknie wyglądają -wyszeptałam do nich.
-Kocham cię Denis -powiedziała dziewczyna.
-Ana proszę zostań moją dziewczyną -powiedział chłopak.
-Oczywiście! -Wykrzyknęła i się w niego wtuliła.
Wszyscy zaczęliśmy bić brawa. Wpadłam na świetny pomysł i szybko chwyciłam gitarę i zaczęłam śpiewać:
-Tajemny akord kiedyś brzmiał, pan cieszył się gdy Dawid grał,ale muzyki...
Chłopcy chwycili gitary i mi pomogli.
Denis popatrzył na mnie z wdzięcznością w oczach.
Uśmiechnęłam się do niego.

...

Właśnie rozmawiałam z Aną gdy przerwał mi Lysander.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mogę porwać na chwilę Rose? -Zapytał.
-Tak pewnie -odpowiedziała dziewczyna.
Spojrzałam na białowłosego podejrzliwie.
-Przecież cię nie ugryzę -powiedział.
Chłopak zaciągnął mnie za kulisy, a tam przyszpilił do ściany.
-Kocham cię Rose. Bądź ze mną, a nie z nim -powiedział.
-Lys...
Nie dane było mi dokończyć zdania, ponieważ chłopak wpił mi się w usta.
-Nie Lys -powiedziałam.
-Rose -wyszeptał i znowu mnie pocałował.
Szamotałam się, ale on nie chciał się odsunąć.
Jednak po chwili oderwał się ode mnie, a raczej ktoś go oderwał. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak Kas podnosi Lysa za koszulkę.
-Puść go Kas! -Krzyknęłam.
Chłopak nie chciał wykonać polecenia. Zaczęli się bić, dlatego szybko pobiegłam po Alex'iego i Denisa.
-Kurwa -powiedział Denis rozdzielając ich. -Co się stało?!
-Ten s******* doczepił się do Rose! -Wydarł się Kastiel.
-Zamknij pysk! Ona jest moja.
-"Ona" nie jest rzeczą!
Zaczęli się kłócić, dlatego Alexy odwiózł Lysa do domu, a ja razem z Danielem zabrałam Kastiela do nas. Oczywiście wcześniej przeprosiłam Denisa, ale on mówił, że rozumie.

...

Chłopak siedział oburzony na sofie.
-Czy ciebie powaliło?! Cholera jasna żeby robić drakę na występie! Co wam do głowy odbiło?! -Krzyczałam na chłopaka.
-Ty -odpowiedział.
-To nie czas na żarty Kastiel! 
Chłopak uśmiechnął się cwanie.
-Nie szczerz się bo zaraz nie będziesz miał zębów. Jak tak dalej będzie to p******* tą karierę! -Wykrzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju zatrzaskując się.
Co za idioci! Rozwalili przyjęcie. Dobrze, że Ana tego nie widziała.
Kas zaczął dobijać się do drzwi.
-Rose!Rose! Proszę otwórz! Wiem zachowałem się idiotycznie! Ale mnie wkurzył! Odciągnąłem go bo myślałem, że tego nie chciałaś, ale najwidoczniej się myliłem -ostatnie zdanie wypowiedział cicho i ze smutkiem.- To ja idę pa mała.
Ale to nie tak!
Szybko wstałam i otworzyłam drzwi z rozmachem. Zanim chłopak zdążył się odwrócić wtuliłam się w niego.
-To nie tak Kas...Ja... -Wyszeptałam.
-Nadal nie wiesz, którego wolisz. Rozumiem -odparł.
-Przepraszam -wyszeptałam i zaczęłam szlochać. 
Chłopak odwrócił się i wtulił mnie w siebie, mocno obejmując ramionami.
-Nie płacz mała. To nic złego -odpowiedział.
Uśmiechnęłam się pod nosem i starałam opanować płacz.
-Kas naprawdę przepraszam...Ja... -wyszlochałam, ale chłopak mi przerwał.
-Dam ci tyle czasu ile będziesz chciała. Ale proszę pamiętaj, że nie pozwolę cię skrzywdzić. jesteś dla mnie bardzo ważna -powiedział. -Lepiej już pójdę. Trzymaj się.
Nim się otrząsnęłam chłopak już poszedł. Ja natomiast zamknęłam się w pokoju i cały czas siedziałam na łóżku.

Kastiel

Po raz pierwszy w życiu byłem tak smutny i zły. Pędziłem na motorze ile sił, nie wiedziałem gdzie jadę i jaki jest cel tej podróży. Chciałem jedynie aby moje myśli odpoczęły. Nim się zorientowałem przybrałem za dużą prędkość i nie wyrobiłem na zakręcie przez co wpadłem do rowu i straciłem przytomność.

Rose

Biegłam jak głupia. Chciałam tylko jak najszybciej tam dotrzeć. Zobaczyć go...
Jak idiota! Co on robił na tym motorze?! Matoł! A nie zdążyłam mu powiedzieć...
Nogi już mnie bolały, jednak w końcu dobiegłam. Wpadłam do szpitala jak rakieta i szybko wydyszałam do pierwszej pielęgniarki:
-Gdzie leży Kastiel Smith?
-Em...Ten z wypadku? Sala dziesięć na końcu korytarza, ale nie można do niego wchodzić!
Nim pielęgniarka zdążyła mnie złapać pobiegłam do sali chłopaka. Otworzyłam drzwi bez pukania i stanęłam jak wryta.
Czerwonowłosy leżał na białym łóżku, a do jego ciała były poprzypinane różne rurki.
Dlaczego? Czemu? Kastiel...Nie...Ja...zapomniałam ci powiedzieć! Nie zostawiaj mnie... Kastiel...Kastiel!
Padłam na kolana i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie mogłam znieść myśli, że on walczy o własne życie.
Pielęgniarka próbowała mnie wygonić, ale marnie jej to szło. W końcu lekarz pozwolił mi zostać. Jedyny mądry...
Usiadłam na krześle obok czerwonowłosego i złapałam go za rękę. Miał zamknięte oczy, ale widać było, że się męczy.
-Kas...To ja Rose. Wiesz jakim jesteś idiotą? Coś ty zrobił -wyszeptałam z łzami w oczach. Kilka z nich spłynęło po moich policzkach.
-Jakim ty jesteś idiotą. Jak mogłeś mi to zrobić? Gdy się obudzisz to pożałujesz.
Łzy spływały, a ja mimo to dalej mówiłam.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy? Świetnie grałeś. I pomimo, że tak się złościłeś to i tak uważałam, że jesteś świetny. Wtedy...Wtedy nie myślałam, że mnie pokochasz. Zawsze myślałam, że chłopcy kochają mnie tylko za to, że jestem Luną. To dlatego postanowiłam się przepisać. I wiesz co? Nie myślałam, że cię pokocham. Nie myślałam, że staniesz się dla mnie tak ważny -powiedziałam jeszcze bardziej płacząc.- Wtedy...U Denisa... Gdy Lys mnie pocałował...Miałeś rację...Kas, miałeś rację. Ja nie chciałam żeby to on mnie całował.Kas... Ja chciałam żebyś był to ty -płacz zamieniał się w szloch. - Wtedy zrozumiałam, że kocham tylko ciebie. Chciałam ci to powiedzieć, ale poszedłeś. Ty idioto! Jak mogłeś?!-Przytuliłam się do chłopaka. -Kas proszę nie zostawiaj mnie...Nie zostawiaj mnie samej...bez ciebie...to nie to samo.
Łzy zaczęły skapywać na rękę chłopaka. Tak bardzo chciałam żeby się obudził. Żeby był przy mnie, już na zawsze. Teraz gdy na to patrzę. To byłam głupia, że wolałam Lysa. Kastiel pomimo swojej buntowniczości był wspaniały. Odważny, śmiały, tajemniczy... Zrozumiałam, że kocham Kastiela. Tego aroganckiego, nie myślącego dupka. Nie chciałam żeby umarł. Nie chciałam... Bez niego było by inaczej. Tak pusto...Smutno...Inaczej...
I wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej...Wróciłam. Diagnozy koszmarne, ale dajemy radę. Postaram się pisać więcej, ale niczego nie obiecuję. Wbrew temu co mówią, końcówka roku nie jest łatwiejsza :( Wręcz przeciwnie,  jest jeszcze więcej katorgi. W każdym razie nie zostawiajcie mnie xD

środa, 20 maja 2015

Ah...Kochani, kochani

Jestem już wykończona. Dzisiaj diagnozy, jutro diagnozy, a po jutrze co? Diagnozy! Nie no super :( Jestem mega zmęczona fizycznie i psychicznie :( A po co to wszystko? Żeby sprawdzić ile się nauczyliśmy i stresować nas bo Pani od matmy daje oceny -,- W każdym razie posty dodałam bo miałam w zanadrzu (dobrze, że wcześniej pomyślałam). A jak komuś to nie wystarcza to zapraszam do drugiego bloga:
/zapraszam/klik/
I trzeciego bloga:
/zapraszam/klik/

Miłego :*

czwartek, 14 maja 2015

Księżniczka Luna 17

Rozdział 17

Kastiel

Nareszcie mogłem znowu ją pocałować. Wiem, że tego chciała. Od razu odwróciła wzrok i się zarumieniła. Nie pozwolę żeby zabrał mi ją Lysander. Nie ma mowy! Nie wiem co on ma zamiar zrobić, ale będę lepszy. Kocham Rose...
-Dobrze moi drodzy! -Z zamyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki od biologii.- W ramach pracy dostaniecie króliki, a waszym zadaniem będzie opieka nad nimi Pracować będziecie w dobranych przeze mnie dwójkach. macie być jego rodzicami.
-A co to ma do biologii? -Zapytał Alexy.
-Zupełnie nic, ale dyrektorka dostała te króliki w ramach jakiegoś projektu. Dzięki niemu macie się nauczyć wychowania czy coś -odpowiedziała nauczycielka. -W takim razie Violetta będzie z Alexym, Nataniel z Melanią, Lysander z Klementyną, Rose z Kastielem, Kentin z...
O to Lysiu będzie zły! 
Rose uśmiechnęła się do mnie blado. Pani dała mi klatkę z królikiem, a następnie rozbrzmiał dzwonek.
-Super będę chodził jak idiota z klatką królika -warknąłem wychodząc z klasy.
-Nie narzekaj -odpowiedziała dziewczyna.
-Ciekawe gdzie go dam w domu. Demon go od razu zje.
-To królik będzie u mnie. Nie stękaj tak -powiedziała.
-Jeb*** nauczyciele niech sobie w dupę wsadzą tego pier******** królika! -Warknąłem po szwedzku aby nikt mnie nie zrozumiał.
-Mówiłam nie dramatyzuj -odpowiedziała Rose.
Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na białą kulkę futra.
Może nawet go/ją polubię...

Rose

Po powrocie do domu odstawiłam klatkę na szafkę w pokoju.
-Co to ma być?! -Wybuchł Daniel.
-Królik. Ślepy jesteś? -Zapytałam zdejmują bluzę.
-Co on tu robi?!
-Stoi. Dobrze się czujesz? -Zapytałam.
Kochałam go denerwować. To było moje ulubione hobby.
-Nie denerwuj mnie -odparł.
-Dobra, dobra. Wyluzuj. Dali nam je w szkole. Mamy się nimi w parach opiekować i być ich rodzicami. Tydzień i królika nie będzie -powiedziałam kładąc się na łóżku.
-Mniejsza z tą kupą futra...
-To królik!
-Mniejsza o to. Dzwonił Denis...
-O kuchnia miałam do niego zadzwonić! -Wykrzyknęłam i chwyciłam komórkę wybierając jego numer.
Daniel westchnął ciężko. Nienawidził gdy mu przerywałam, ale cóż...Taka moja natura.
-To też...Denis chciał się spytać czy nie zaśpiewasz na urodzinach jego koleżanki -dokończył brat.
Kiwnęłam głową i wyszłam na balkon.
-Tak? -Usłyszałam głos Denisa.
-Hej! Sorki, że nie dzwoniła, ale zapomniałam. W każdym razie Daniel mówił, że chciałeś abym gdzieś zaśpiewała -powiedziałam opierając się o barierkę.
-Em...Tak! Koleżanka ma urodziny. Kocha Lunę i chciałem zrobić jej przyjemność -powiedział.
-A nie możesz ty jej coś zaśpiewać? -Zapytałam.
-Ona nie wiem, że śpiewam... Wiesz w szkole mam zawsze soczewki. A na występach peruki -powiedział.
-Rozumiem. Em...Dobra zaśpiewam. Kiedy to? -Zapytałam.
-Za dwa dni -odpowiedział.
-Spoko, da radę -odpowiedziałam. -Preferencje do piosenki?
-Hm..."Ignite" i coś wymyślcie -odparł. -Jeszcze raz dzięki, a teraz sorki jestem umówiony. Pa.
-Pa.
Oparłam się lekko o barierkę.
Ah...Jak dawno nie śpiewałam tej piosenki... Napisałam ją gdy jeszcze strzelałam. Hm...Może być zabawnie.
-Daniel! -Wydarłam się wchodząc do domu. -Zwołuj chłopaków, za dwa dni mamy mały występ!
 ...

Odchyliłam mikrofon on moich ust i odetchnęłam głęboko.
-Świetna próba chłopcy!- Pochwaliłam ich.
Naprawdę doskonale wyszła nam próba, następnego dnia mieliśmy grać u tej koleżanki Denisa. Zastanawiałam się czy jest to TYLKO koleżanka. Jednak szybko odgoniłam tę myśl, tłumacząc sobie, że to nie moja sprawa. Chłopcy uśmiechnęli się i podziękowali.
-Mogę zobaczyć się z królikiem? -Zapytał Kas.
-O ile mi wiadomo to nie masz zakazu sądowego na spotkania z "synem" -odparłam żartując.
Chłopak zaśmiał się i zmierzwił mi włosy.
-Jak tak będziesz mi dokuczał to wniosę do sądu o rozwód- odparłam.
Kas zaśmiał się i rozłożył ręce w geście obronnym.
-Przepraszam moja kochana żonko, wynagrodzę ci to dzisiaj- wyszeptał mi chłopak.
Od razu zrobiłam się czerwona i lekko odsunęłam go od siebie.
-Dobra, dość żartów -przerwał nam Lys.-Ktoś widział mój notatnik?
-Znowu?!-Wykrzyknęłam podnosząc ręce do góry.
Za często się mu to zdarza.
Uśmiechnęłam się i wbiegłam do salonu, gdzie białowłosy zostawił swój notatnik, a następnie oddałam mu go.
-Dzięki co ja bym bez Ciebie zrobił- odparł chłopak z uśmiechem.
-Nie miałbyś piosenek- odpowiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się i wyszedł.
-A teraz zapraszam Pana do syna- powiedziałam do Kasa wchodząc po schodach. -To ty pogadaj z synem. Ostatnio źle przechodzi naszą separację, a ja lecę zrobić coś do jedzenia.
-Nawet nie wiesz jak Cię kocham żonko -powiedział Kas.
Ze śmiechem weszłam do kuchni. Szybko wzięłam spaghetti z lodówki i odgrzałam. Nalałam coli do szklanek i z tacą poszłam na górę.
-Mężu przyniosłam obiad- oznajmiłam stawiając tackę na biurku.
-Dziękuję jesteś taka kochana- odparł Kas biorąc talerz.
-Rozmawiałeś z synem? -Zapytałam gdy zjedliśmy.
-Tak. Otóż on naprawdę cierpi, że rodzice nie są razem i chciałby żebyśmy byli prawdziwą rodziną -powiedział poważnie. -Zresztą ja też bym tego chciał.
-Kas...-Zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć.
Chłopak wywrócił mnie na łóżko,a swoje ręce trzymał przy mojej talii. Znajdował się tak niebezpiecznie blisko. Jednak mimo tego nie wstydziłam się. Miałam wręcz uczucie, że tak ma być.
-Kocham cię Rose -wyszeptał Kas.
-Ale ja...
-Wiem, nie umiesz wybrać. Będę czekać. A co do nagrania...
-Wierzę ci -powiedziałam.
Widziałam w jego oczach, że to co wtedy mówił było prawdą. Czerwonowłosy uśmiechnął się lekko.
-Kocham cię moja żono -powiedział i mnie pocałował.
Nie odpychałam go. Objęłam go i przyciągnęłam bliżej. Kochałam ten przyjemny dreszcz jaki przechodził moje ciało. Po chwili Kastiel lekko się odsunął.
-Wiesz co? Może uczynimy królika szczęśliwym i zostanę na jedną noc? -Zapytał Kastiel.
-Niech ci będzie, ale śpisz w pokoju gościnnym -odparłam.
-Nie sądzę -powiedział Kas i wpił się w moje usta.
On jest niemożliwy...
Kas usadził mnie na swoich kolanach, a ręce położył na mojej talii. Zszedł z pocałunkami na szyję, a ją lekko odchyliłam aby mu to ułatwić.
-Kocham cię Rose -wyszeptał Kastiel.
-Ja ciebie też.
Zamknęłam oczy, a Kas po chwili powrócił do pieszczenia moich ust. Tak bardzo to lubiłam, nie umiałam się temu oprzeć. To było takie wspaniałe uczucie.

Kastiel

Obudził mnie głos Rose;
-Kastiel wstawaj! Trzeba się ubrać! 
Udawałem, że nadal śpię, a kiedy schyliła się aby krzyknąć mi do ucha, objąłem ją w talii i przytoczyłem tak, że znajdowała się pode mną. 
-A to za wygonienie mnie do gościnnego -powiedziałem i ją pocałowałem. 
Rose była bardzo zdziwiona, ale oddała mój pocałunek. 
-Kocham Cię maleńka- wyszeptałem jej do ucha.
-Ja Ciebie też, a teraz idziemy się szykować- odpowiedziała dziewczyna i wyswobodziła się z mojego uścisku.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Rose jest w piżamie. Miała czarne, krótkie spodenki i top.
-Masz prawo pokazywać się tak tylko mi- wyszeptałem jej do ucha, obejmując ją od tyłu w talii.
Pocałowałem ją w szyję i puściłem aby mogła pójść się przebrać. Dziewczyna wydukała, że mam ciuchy na krześle i wybiegła z pokoju jak poparzona. Zaśmiałem się i spojrzałem na wcześniej wskazane mi miejsce.
Jak ja kocham tą dziewczynę...

Rose

Wybiegłam z tego pokoju cała czerwona. Odparłam się o drzwi i zjechałam po nich i przymknęłam oczy 
Czemu serce mi tak wali? Jak ja go kocham... Nie powinnam się z nim całować, ale nie umiem się oprzeć. 
Odetchnęłam głęboko i pomyślałam, że pójdę wziąć prysznic żeby trochę ochłonąć i w ogóle. 

...

Owinęłam ręcznikiem ciało, a włosy które zdążyłam wysuszyć spięłam. 
Teraz trzeba wybrać jakieś ciuchy...
Weszłam do pokoju i podeszłam do drzwi garderoby.
-Żonko gotowa?-Usłyszałam głos Kasa.
Chłopak wszedł do pokoju,a ja zalałam się czerwienią.
-Kas wyjdź!-Pisnęłam.
-Nie mam zamiaru kochanie- odpowiedział. 
Szybko nim Kas zdążył do mnie podejść schowałam się w garderobie.
 -Boisz się mnie? -Zapytał Kas.
Spodziewałam się pukania w drzwi, a nie takiego pytania.
-Nie, nie boję się- odpowiedziałam. 
-To wpuść mnie nic ci nie zrobię- powiedział cicho.
Jego głos był taki kojący. Poddałam się i otworzyłam drzwi.
-Boisz się mnie? -Zapytał Kas.
-Nie, to znaczy...
-Boisz się, że coś ci zrobię? -Zapytał.
Trafił w samo sedno. Sama nie wiem czemu myślałam, że mógłby mi coś zrobić. Takie dziwne uczucie i lęk gdzieś w środku. Nagle Kas przytulił mnie co było dla mnie szokiem.
-Proszę nie bój się mnie. Nigdy nie zrobiłbym nic wbrew twojej woli -wyszeptał.
-Przepraszam -odparłam.
Kas odchylił się i mnie pocałował.
-Przebieraj się mała, niedługo trzeba iść -powiedział i otworzył drzwi. Gdy już myślałam, że wychodzi odwrócił głowę.- Jeszcze jedno...To, że często mówię takie rzeczy nie oznacz, że bym to zrobił wbrew twojej woli. Mówię to żeby cię zdenerwować. Kiedy masz rumieniec wyglądasz jeszcze bardziej pociągająco.
Od razu zalałam się nową falą szkarłatu, a chłopak ze śmiechem wyszedł. Dla pewności i bezpieczeństwa zamknęłam drzwi, a później zaczęłam myśleć o doborze stroju.  W końcu wybrałam sukienkę z czarnym dołem, miedzianym paskiem i niebieską górą. Dobrałam dodatki i wzięłam nową perukę.
Muszę co jakiś czas je zmieniać...
Szybko ubrałam ciuchy i wyszłam z pokoju.
Z kuchni dobiegał wspaniały zapach świeżo zaparzonej kawy i naleśników. Weszłam do pomieszczenia rozkoszując się wspaniałymi zapachami. Mruknęłam przeciągle i popatrzyłam na sprawcę. Zdziwienie od razu zagościło na moje twarz. To wszystko zrobił Kastiel, nie kto inny, a Kastiel!
-Ty umiesz gotować?! -Wybuchnęłam.
Nim chłopak zdążył odpowiedzieć zaniosłam się śmiechem.
-I co się śmiejesz idiotko? -Zapytał.
Kiedy trzeba to umie się przymilić.
-Nie myślałam, że umiesz gotować ciemna maso -odpowiedziałam.
-Dobra siadaj i jedz -powiedział kładąc talerz i kubek na stole.
-Ej! Daniel! Kastiel zrobił żarcie! -Krzyknęłam.
-Papu! -Odkrzyknął mężczyzna i trzasnął drzwiami.
W ciągu dwóch sekund znalazł się w kuchni.
-Dzięki kotek -powiedział i dał Kastielowi buziaka w policzek.
Wyplułam kawę na podłogę i zaczęłam się śmiać. Kastiel zrobił się czerwony ze złości i uderzył Daniela.
-P*********** dom! K****** idzie dostać z takimi p*********** ludźmi! P******* jesteście! Idźcie się k**** leczyć bo naprawdę k****** można dostać! P********! -Wykrzyknął Kas.
Zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej, a Daniel przyłączył się do mnie.
-I co k**** się chichracie?! -Zapytał wkurzony chłopak.
Na chwilę przestałam się śmiać, podeszłam i dałam mu buziaka w policzek.
-Już się uspokój -powiedziałam i zabrałam szmatkę w celu wytarcia plamy kawy z podłogi, a następnie wróciłam do konsumpcji śniadania.
-Mmm...Pycha -powiedziałam razem z Danielem.
-To wy jeźdźcie, a ja idę nakarmić synka -powiedział czerwony i puścił mi oczko.
-Ładnie ci tak -powiedział Daniel. -Zadzwonię po chłopaków żeby byli za godzinę.
-A ja po Denisa -powiedziałam wkładając talerz do zmywarki.
Szybko pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi pokoju. Kastiel w najlepsze oglądał moja bieliznę.
-Ty zboczeńcu! -Wydarłam się i podbiegłam do niego cala czerwona.
-Muszę chyba zadzwonić po Rozę żeby zabrała cię na zakupy -powiedział ze swoim cwanym uśmieszkiem.
-W********** z mojego pokoju bo tak ci w********, że k***** cie zabiję ty c****! -Wykrzyknęłam.
Chłopaka zamurowało, jednak po chwili dodał:
-Damie tak nie przystoi.
-C*** mnie to obchodzi s******** -powiedziałam wyrywając mu mój biustonosz.
Chłopak powoli wstał i wyszedł.
Co za imbecyl!
Chwyciłam telefon do ręki i wybrałam numer Denisa.
-Hej o której mamy być? -Zapytałam gdy chłopak odebrał.
-Będę po was za półtorej godziny -odparł chłopak.
-To do zobaczenia -powiedziałam i się rozłączyłam.
Westchnęłam głośno i zaczęłam składać bieliznę.
Jaki z niego idiota! Za to bardzo słodki... Ah...Rosalio Angelino Angel!








środa, 6 maja 2015

Podziękowania

Bardzo dziękuję za ponad 2000 wyświetleń.
Szczerze mówiąc na żadnym blogu nie miałam tyle wyświetleń ;)
Dzięki jeszcze raz jesteście kochani :*

piątek, 1 maja 2015

Moi mili

Moi mili, a o to mój kolejny blog. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;) //klik//

Księżniczka Luna 16

Rozdział 16

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zrobić czy nawet pomyśleć, Lysander lekko zdjął mnie z siebie i ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
-Lys to nie tak jak myślisz! -Próbowałam go zatrzymać szybko wstając.
Jednak nic to nie dało, Lys mega zły wyszedł z mojego domu i podbiegł do Kasa, próbowałam go powstrzymać, ale co ja mogłam zrobić? Krzyczałam, ale nie pomagało. 
Lysander uderzył Kasa w twarz z pięści. Ten się zatoczył i po chwili oddał. Szybko zawołałam Daniela, aby ten po chwili rozdzielił chłopców.
-O co tu kur** chodzi?-Zapytał zły Daniel gdy opatrywałam chłopców.
Momentalnie spuściłam głowę na dół. I gdy już miałam zacząć coś mówić, wyręczył mnie Lys:
-Rose jest moją dziewczyną, a Kas nie ma prawa jej tknąć.
-Nie jest twoją własnością -odparł zły Kas.
Posłałam obu chłopcom groźne spojrzenie aby się uspokoili.
-Rose wytłumaczysz mi o co chodzi? -Zapytał Daniel.
-Też chciał bym odpowiedzi na kilka pytań -dodał Kas.
-Ja również się skuszę-zakończył Lysander.
Jęknęłam głośno i opadłam na kanapę. -Czemu Kas przychodzi i drze się pod oknem? -Zapytał Daniel bez ogródek.
-Boże, od czego zacząć -westchnęłam cicho.
-Kocham Rose dlatego "dre" się, a pod oknem bo wpuścić mnie nie chcecie -odpowiedział czerwonowłosy.
-A co miało znaczyć, że "te chwile razem nic dla Ciebie nie znaczą? -Zapytał Lys.
Od razu zrobiłam sie czerwona. To jedno zdanie można zrozumieć na różne względy. Natomiast w przeciwieństwie do mnie, Kastiel uśmiechnął się chytrze.
-Całowałem się z nią- odparł.
Białowłosy strasznie się zdenerwował i znowu uderzył Kasa, jednak nim ten mu oddał Daniel ich rozdzielił.
-Rose to prawda? -Zapytał Lysander. -Tak- odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
-Kochasz go?-Zapytał.
-Chyba tak- odpowiedziałam.
Kastiel popatrzył na mnie zdziwiony. Widać było, że nie oczekiwał takiej odpowiedzi. 
W pokoju nastała niemiła cisza.
-W takim razie zapytam Cię o jeszcze jedno- powiedział Lysander wstając. -Kochasz mnie?
-Tak- odpowiedziałam bez chwili wahania.
-Nie widzę innego wyjścia jak dbać ci wolność abyś wybrała właściwego -dodał białowłosy.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Lys wyszedł.
-W takim razie ja zaraz też się zwijamy, Ale najpierw chce wiedzieć dlaczego jesteś na mnie zła -powiedział buntownik.
-Chodzi o to nagranie na którym mówisz, że to wszystko jest tylko po to abyś zdobył sławę -odpowiedziałam.
Nie miałam nawet ochoty na niego krzyczeć, czy się złościć, w tamtej chwili myślałam tylko o rozpaczy.
-Zaraz ci to wytłumaczę Rose. Lysander pytał się czy coś między nami jest. Powiedziałem tak żebyś nie miała problemów. Co innego miałem mu powiedzieć? Że Cię kocham, całowaliśmy się i odbije mu ciebie?Kocham Cię Rose- powiedział.
-Idź już nie mam dzisiaj ochoty na rozmowy -odparłam patrząc w podłogę.
-Dobrze pójdę, ale jutro wrócę. A wiesz czemu? Bo Cię kocham i nie stać mnie na to żeby Ciebie stracić- powiedział i wyszedł.
-W co ja się wkopałam?!-Jęknęłam.
-Nie martw się Rose, będzie dobrze- powiedział brat i mnie przytulił.
Co ma być dobrze? Wszystko zepsułam...Co teraz będzie?

...

Włączyłam muzykę i wyszłam na balkon. Rześkie powietrze owiewało moje ramiona i nogi. Wiaterek lekko rozwiewał moje włosy, a ja oparta o barierkę patrzyłam na księżyc, chmury i gwiazdy.
Czemu nic nie jest proste? 
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki nocy. Ptaki przestały już ćwierkać. Pazurki kotów postukiwały zgrabnie o betonowy chodnik. Natomiast psy szczekały na widok tych kuleczek gracji i elegancji. Uśmiechnęłam się pod nosem na te myśl. Cisza...Jedynie odgłosy nocy. Żadne auto, rower, motor czy człowiek nie zagłuszały tych miłych dźwięków. 
Aż nagle coś się zmieniło. Psy całkowicie przestał szczekać, a koty miauczeć. Otworzyłam zdziwiona oczy i popatrzyłam na ulicę. Przed moim balkonem stał Lysander.
-Co ty tu robisz? -Zapytałam go.
Chłopak jedynie się uśmiechnął.
-Rose kocham cię -powiedział, a później zaczął śpiewać:-
There's a shop down the street                                    
Where they sell plastic rings
For a quarter a piece I swear it
Yeah I know that it's cheap
Not like gold in your dreams
But I hope that
You'll still wear it

Yeah, the ink may stain my skin
And my jeans may all be ripped
I'm not perfect but I swear
I'm perfect for you

And there's no guarantee
That this'll be easy
It's not a miracle you need
Believe me
Yeah I'm no angel
I'm just me
But I will love you endlessly
Wings aren't what you need
You need me

There's a house on the hill
With a view of the town
And I know how you adore it
So I'll work everyday
Through the sun and the rain
Until I can afford it

Yeah your friends might think I'm crazy
'Cause they can only see
I'm not perfect, but I swear I'm perfect for you

And there's no guarantee
That this'll be easy
It's not a miracle you need
Believe me
Yeah I'm no angel
I'm just me
But I will love you endlessly
Wings aren't what you need
You need me


 (Jest taki sklep na dole ulicy
Gdzie sprzedają plastikowe pierścionki
Za ćwiartkę części przysięgam
Wiem, że to tandeta
Nie jak złoto z Twoich marzeń
Ale mam nadzieję, że
Wciąż będziesz go nosić

Atrament może zaplamić moją skórę
A moje dżinsy mogą być całe podarte
Nie jestem idealny, ale przysięgam, że
Jestem idealny dla Ciebie

I nie ma gwarancji,
Że to będzie łatwe
To nie cud jest tym, czego potrzebujesz
Uwierz mi
Nie jestem aniołem
Jestem tylko sobą
Ale będę Cię kochał nieskończenie
Skrzydła nie są tym, czego potrzebujesz
Potrzebujesz mnie

Jest taki dom na wzgórzu
Z widokiem na miasto
I wiem jak go uwielbiasz
Więc będę pracował każdego dnia
W słońce i deszcz
Póki na niego nie zarobię

Twoi znajomi mogą myśleć, że jestem szalony
Bo oni widzą tylko,
Że nie jestem idealny, ale przysięgam, że jestem idealny dla Ciebie

I nie ma gwarancji,
Że to będzie łatwe
To nie cud jest tym, czego potrzebujesz
Uwierz mi
Nie jestem aniołem
Jestem tylko sobą
Ale będę Cię kochał nieskończenie
Skrzydła nie są tym, czego potrzebujesz
Potrzebujesz mnie)

Słuchałam jego piosenki z uwagą, to było takie romantyczne zaśpiewać tylko dla mnie.Mimowolnie się uśmiechnęłam, jednak później nastał strach.
Po co to robi? Przecież nie umiem powiedzieć z którym chce być. Kocham was obu...
-Rose kocham cię nad życie! -Wykrzyknął.
-Lys przecież wiesz co czuję -odpowiedziałam.
-Wiem, nie każe ci wybierać teraz. Wybierzesz kiedy zrozumiesz, kiedy nadejdzie spać. Dobranoc księżniczko -powiedział. i odszedł.
Czemu to jest takie trudne?! Ah!

...

Niestety następnego dnia musiałam iść do szkoły. Jak to powiedział Daniel : "Dość tej twojej laby. Do szkoły, ale już". 
Bardzo niechętnie uczyniłam ten obowiązek. Gdy tylko otworzyłam moją szafkę ujrzałam karteczkę:
Kocham cię :*
Uśmiechnęłam się pod nosem  i odłożyłam karteczkę na półkę.
Ciekawe, który to...
Nie za bardzo podobał mi się taki obrót spraw. Wiedziałam, że takie zachowanie chłopców może doprowadzić do kłótni i bójek, ale miałam nadzieję, że zachowają się mądrze. 
Szybko zerknęłam na plan lekcji i ruszyłam w kierunku sali do biologii. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu i nim zdążyłam krzyknąć ktoś zasłonił mi usta, a następnie przyszpilił do ściany.Serce waliło mi jak szalone. Nie wiedziałam co mam zrobić, ani co zaraz się stanie. Byłam przyszykowała na najgorsze. Było dość ciemno bo z nieznajomym byliśmy w schowku, więc nie widziałam jego twarzy. 
Mój "porywacz" złapał mnie za nadgarstki i podniósł je do góry, a następnie pocałował namiętnie, ale zarazem delikatnie. zdziwiona otworzyłam oczy szerzej i po chwili ujrzałam twarz Kastiela. Mimowolnie przymknęłam oczy i oddałam pocałunek.
-Co ty robisz? -Zapytałam gdy mnie puścił.
-Całowałem cię. Brakowało mi tego mała. Kocham cię -wytłumaczył i dał mi buziaka w policzek.
-Ale po co ciągasz mnie do schowka? O mało zawału nie dostałam -odparłam.
-Przepraszam. Wiedziałem, że się nie zgodzisz, więc... -odparł trochę speszony.
-Chodź lepiej na lekcję.
Powoli aby nikt nas nie zobaczył wyszliśmy ze schowka i ruszyliśmy w kierunku sali od biologii.
Byłam cała czerwona. To co kas zrobił było urocze i słodkie. Lubiłam lekką adrenalinę, ale w tym wypadku naprawdę się bałam. Dopiero gdy ujrzałam twarz buntownika mogłam się uspokoić. Nie mogę powiedzieć, mi również brakowało jego ust.
Boże co się ze mną dzieje...?

Księżniczka Luna 15

Rozdział 15
Rose
Poczułam chłodny wiatr na skórze. Wieczór był chłodny. Spojrzałam na siebie. Byłam w czarnej sukience bez ramion po bokach trochę rozciętej. Odruchowo zakryłam się ramionami. Następnie rozejrzałam się po okolicy. Byłam w jakimś parku, bynajmniej tak mi się zdawało. Wszędzie po bokach rosły drzewa, a ja stałam na dróżce ze żwiru. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam lustro. zobaczyłam w nim siebie. Czarne szpilki, dość wysokie... Wcześniej wspomniana czarna sukienka. Niebieskie oczy idealnie błyszczały, brązowe włosy spadały falującymi kaskadami na blade, chude ramiona. Z szyi zwisał mi naszyjnik z ametystem, a z uszu kolczyki z tymi samymi kamieniami, a na chudym, bladym nadgarstku bransoletka. oczy lekko podkreślone kredką, cieniem i maskarą.
-Rose -usłyszałam za sobą aksamitny głos i od razu odwróciłam się.
Ujrzałam nikogo innego jak Kastiela. Stał uśmiechnięty z otwartymi ramionami.
-Kocham cię -wyszeptał uspokajająco.
Mimowolnie kącik moich ust uniósł się do góry.
-Kastiel -wyszeptałam.
Wolno, ale stanowczo ruszyłam w jego stronę. W połowie zatrzymałam się słysząc drugi głos:
-Rosalio -wyszeptał.
Znowu odwróciłam się. Tym razem nie ujrzałam lustra, a Lysandra.
-Lys -powiedziałam zaskoczona.
-Chodź do mnie kochanie -odpowiedział chłopak wystawiając ręce i uśmiechając się.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć przerwał mi Kastiel:
-Ona będzie ze mną -odparł Kas idąc w moją stronę.
-Ona jest moja -odpowiedział Lys ruszając w w moją stronę.
-A co to ona rzecz żeby być twoja? -Odparł Kas przytulając mnie.
-Chłopcy uspokójcie się -powiedziałam.
Jednak oni nie słuchali, odsunęli mnie na bok i zaczęli się kłócić. Nagle ogarnął mnie bezwład. Nie mogłam się ruszyć, nawet nic powiedzieć. Musiałam patrzeć na ich bójkę. w końcu polała się krew, a ja krzyczałam w duchu i błagałam aby przestali. jednak oni oczywiście tego nie słyszeli. Każdy z nich wyglądał koszmarnie. Nie mogłam nawet uronić łzy, chciałam aby ten koszmar się skończył. W ułamku sekundy chłopcy upadli na ziemię przebici strzałami. Dopiero teraz odzyskałam głos i zdolność do ruchu. Z wielkim płaczem i krzykiem podbiegłam do chłopców. Wzięłam ich na kolana i tuląc do siebie płakałam.
-Nie płacz księżniczko -powiedzieli razem z uśmiechem, a ich oczy się zamknęły.
Płacz przeszedł w głośny szloch. Nie mogłam się uspokoić. W końcu obudziłam się z krzykiem siadając na łóżku. Odgarnęłam zabłąkane kosmyki z twarzy i spojrzałam w bok. Na moim łóżku było pełno krwi, znowu krzyknęłam, a przede mną pojawił się Kas z nożem, odsunęłam się do tyłu, a w bok ugodził mnie Lys. Wszystko się zamazało, a potem była tylko ciemność.
Daniel
Obudził mnie krzyk siostry. Szybko pobiegłem do jej pokoju. Rose wiła się na łóżku i krzyczała. zapaliłem światło i usiadłem obok niej tuląc ją. Przetarłem jej twarz mokrą od potu i zacząłem budzić. Z jej kącików oczu płynęły łzy. Po chwili mała otworzyła oczy i wtuliła się we mnie.
-Już Rose to był tylko koszmar. Uspokój się -mówiłem cicho głaszcząc jej włosy.
Zawsze ją to uspokajało.
-Spać z tobą? -Zapytałem.
Rose pokiwała głową. Wytarłem jej łzy i położyłem się tuląc ją do siebie, a następnie przykryłem nas oboje.
-Śpij, jestem obok -wyszeptałem.
Rose
Rano nie obeszło się bez kawy. Najpierw wizyta Kasa, a później koszmar. Daniel leżał w łóżku i spał. Doskonale wiedziałam, że wymęczyłam go w nocy moimi koszmarami. Zostawiłam mu karteczkę i poszłam do sklepu po zakupy. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i szybko wróciłam. Po drodze wstąpiłam do pobliskiego sklepu monopolowego. Sprzedawca dobrze mnie znał i zawsze dawał mi alkohol. Głównie dlatego, że Daniel go o to poprosił. Kupiłam dwa piwa i wróciłam do domu. Przygotowałam śniadanie, a w chwili której skończyłam Daniel zszedł na dół.
-Hej, sorki za wczoraj -powiedziałam.
-Nic się nie stało. Twoje śniadanie wynagradza wszystko -odparł.
Uśmiechnęłam się lekko. Daniel zawsze wiedział jak poprawić mi humor.
-Dziś wracają. Lys też przyjdzie? -Zapytał pijąc kawę.
-Raczej tak -odpowiedziałam zdezorientowana.
Nie za bardzo chciałam wizyt znajomych. Zwłaszcza Lysa i kasa. Było to dla mnie męczące Zwłaszcza po śnie. Dzień dłużył mi się w nieskończoność. Nie wiedziałam jak odgonić z głowy myśli o Kastielu i Lysandrze. Nie ważne czy słuchałam muzyki, czy czytalam,pisałam, gotowałam albo robiłam zupełnie coś innego...myśli o nich wracały i nie mialy zamiaru wyjść z mojej głowy. Daniel widział, że coś jest nie tak. Nie chciałam mu mówić o sprawie z Kastielem, choćby nie wiem jak prosił zostawałam przy swojej wersji, że powiem mu kiedy indziej. Oczywiście on wolał wiedzieć o co chodzi. Martwił się i w ogóle, ale co miałam mu powiedzieć? Zdradziłam Lysandra z Kastielem bo go pocałowałam, a i jeszcze jedno nie wiem którego kocham? Co on by o mnie pomyślał? Że jego siostra jest niestabilna emocjonalnie i kochliwa? Do wieczoru cały czas miałam takie myśli. Przez co o godzinie dwudziestej wzięłam prysznic I położyłam się do łóżka. Gdy już odpływałam w wspaniały świat snów, usłyszałam dzwonek do drzwi i krzyk Daniela:
-Rose! Lysander przyszedł do Ciebie!
On to zrobił specjalnie. Wie, że nie chciałam z nim dzisiaj rozmawiać. Ja go kiedyś zabiję gołymi rękami!
Z wielkim ociąganiem wygramoliłam się z łóżka i zakładając sweter zszedłam na dół. Widząc Lysandra siedzącego na kanapie zrobiło mi się głupio. Pojechałam nic nie mówiąc, nie odbierałam, zachowywałam się dziwnie i go zdradziłam. Jednak mimo tego, po chwili wahania rzuciłam się na niego, przytulając go. Lys chwilę był zdziwiony, jednak później normalnie mnie przytulił, a następnie pocałował.
-Kocham Cię Lys -wyszeptałam.
-Ja Ciebie też, księżniczko -odpowiedział ponownie mnie całując.
Jak to się mówi, teraz mogłam umierać. Jednak moje szczęście nie trwało długo...Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć usłyszałam głos Kasa:
-Rose!Kocham Cię i wiem, że ty mnie też! Nie wiem co się stało, ale pozwól mi to naprawić. Bez Ciebie życie nie jest takie samo. Czy te chwile razem nic dla Ciebie nie znaczą?
W tamtej chwili chciałam zapaść się pod ziemię. Siedziałam na kolanach Lysandra, wtulona w niego, a Kastiel za oknem wyznawał mi miłość. Scena tak romantyczna,ale i dramatyczna. Bałam się reakcji Lysandra i tego co zrobi. Nie wiedziałam też jak zareaguje Kastiel.Najgorsze było to, że nie wiedziałam co ja mam zrobić. Jednak piekło miało się dopiero zacząć.  W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy z tego co miało nastąpić. Miało być gorzej i to o wiele gorzej... Niedługo czekał mnie największy ból w życiu...Próba, którą miałam przejść. Miał być to dla mnie trudny okres. Pełen cierpienia, bólu i może niekoniecznie samotności.



Znalezione obrazy dla zapytania Słodki flirt



 ***************
Wróciłam :) wycieczka nawet spoko :/ pomijając włosy w jedzeniu XD w każdym razie starałam się coś napisać miłego :)