niedziela, 2 kwietnia 2017

Zagubiona

Rozdział IX


„Słodkiego kłamstwa nadszedł czas...”


Cassandra

W ciągu tygodnia szkolnego cała szkoła wiedziała, że "jestem" z Kasem. Wszyscy o tym huczeli. Każda dziewczyna patrzyła na mnie z wyrzutem i wrogością. Jednak na całą szkołą była jedna, której przeszkadzało to najbardziej. Na każdej przerwie mordowała mnie wzrokiem, a jej imię było Amber. Siostra Nataniela, pusta blond dziwka. 
            Na początku tylko się gapiła, jednak w piątek, gdy zbierałam się do domu, ta sucz podeszła do mnie. Chciała chyba być taka samo efektowna jak puste laski z filmów, do których się upodobniała i huknęła ręka o szafkę obok mnie. Jednak nie wyszło jej to tak pięknie jak na filmach, bo zaraz przyciągnęła rękę do piersi i zaczęła piszczeć, że ją boli. Zaśmiałam się sie i prychnęłam, pakując ostatnie rzeczy do szafki. 
-Słuchaj mnie ty zdziro! -Zaczęła swoim piskliwym i irytującym głosikiem. -Kastiel jest mój. Nie będziesz mu dawać dupy, jasne?! On jest mój! 
Przekręciłam oczami i zamknęłam szafkę. 
-Spadaj- powiedziałam, odwracając się. 
Ruszyłam pewnym siebie krokiem przez korytarz. 
-Ostrzegam Cię! Jeśli do poniedziałku się od niego nie odpierdolisz to będziesz miała przejebane! 
-Jak na razie to panienka Amber będzie miała przechlapane za używanie takiego słownictwa- usłyszałam głos dyrektorki. 
-Ale to nie...
            Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam ze szkoły. Na parkingu jak zawsze czekał na mnie buntownik. 
-Co tak długo? -Zapytał, podając mi kask. 
-Długa historia. 
Chłopak jak zawsze nie drążył tematu, tylko odpalił motor i ruszył.

~~*~~

            Siedziałam z Kasem na łóżku i jadłam z nim pizzę. 
-Jutro mamy próbę- powiedział. 
-Pamiętam, jeszcze nie jest ze mną tak źle, żeby zapomnieć. 
Kas zaśmiał się i sprzedał mi sójkę w bok.
-Ty wredoto- powiedziałam, wystawiając język. 
Buntownik nie mógł przepuścić takiej okazji i od razu lekko mi go przygryzł, a następnie pocałował. Uśmiechnęłam się lekko, gdy odsunął się. Kas dał mi buziaka w czoło, a następnie wrócił do konsumowania swojego kawałka fast-food'a. 
            Resztę wieczoru siedzieliśmy rozmawiając o wszystkim i niczym jak zawsze, oglądając filmy i śmiejąc się. Z każdym dniem czułam jak coraz bardziej zaprzyjaźniałam się z Kasem. Poznawałam go i jego zachowania bardziej. Chłopak coraz bardziej otwierał się wobec mnie. Oczywiście ja miałam tak samo. Ufałam mu i widziałam w nim wielkie wsparcie. Stał się dla mnie bardzo ważny i potrzebny mi. Pomagał zapomnieć mi o stracie rodziców. Nie spodziewałam się, że buntownik stanie się moim najlepszym przyjacielem, seksfriendem i wsparciem.

Kastiel

            Siedzieliśmy całą paczką w moim garażu, gdzie zawsze były próby. Lys i Roza Siedzieli na kanapie, a ja z Cassie na kolanach na fotelu, naprzeciw nich. Każde z nas trzymało w ręce piwo.
-W środę są zawody koszykarskie –powiedziałem.
-I co z tego? –Zapytała Cas i pociągnęła spory łyk piwa z puszki.
-To, że twój chłopak w nich gra –odparłem.
Lubiłem, a wręcz kochałem denerwować dziewczynę. Dokuczanie jej było moim hobby. W momencie, gdy to powiedziałem maleńka zakrztusiła się alkoholem.
-Jak to grasz? –Zapytała.- Mówiłeś, że trenujesz, a nie że grasz w szkolnej drużynie.
-A tak jakoś zapomniało mi się dodać. I bez tej wiedzy na mnie lecisz.
-Ty ruda małpo.
Cmoknąłem ją w usta, a następnie w rumiany policzek. Czarnowłosa wyglądała naprawdę słodko, gdy się denerwowała. Jej złość sprawiała mi radość.
-Jesteście naprawdę uroczy –mruknęła Roza.
Zaśmiałem się z dziewczyną, jednak było widać, że kłamanie nie jest jej na rękę. Pochyliłem się nad jej uchem i chuchnąłem na nie.
-Wynagrodzę ci to kłamanie dzisiaj jak pójdą –wyszeptałem.
Poczułem jak dziewczyna lekko drgnęła, a ja uśmiechnąłem się lubieżnie. Podchwyciłem jeszcze podekscytowany wzrok Rozalii i zarumienione policzki Lysa. Wiedziałem, że mieli milion myśli, co mogłem powiedzieć dziewczynie, jednak nie obchodziło mnie to.

Cassandra

            Gdy tylko drzwi zamknęły się za Rozalią i Lysandrem, czerwono włosy odwrócił się do mnie ze swoim łobuzerskim uśmiechem wymalowanym na ustach.
-Nareszcie poszli –mruknął.- Czas na nagrodę.
-Czyli pizza i film? –Zażartowałam.
-Strzelaj dalej –powiedział, powoli podchodząc do mnie.
-Hm… Nie wiem, nie wiem –mruknęłam, przygryzając wargę.
Doskonale wiedziałam, że ten gest działał na niego jak płachta na byka.
-Oj… Maleńka ile razy mam ci mówić, że gdy tak robisz mam ochotę się na ciebie rzucić?
-Naprawdę, jakoś wypadło mi to z głowy.
Uśmiechnęłam się, gdy chłopak stanął naprzeciw mnie i położył swoje ręce na moich biodrach.
-Nie dam ci dzisiaj odpocząć- wyszeptał uwodzicielsko do mojego ucha.
Chciałam mu odpowiedzieć, jednak on nie dał mi tego zrobić. Zachłannie wpił się w moje usta, a ja nie byłam mu dłużna.
            Zaczęłam lekko ciągnąc go za włosy, a on swoimi rękami zjechał na mój tyłek i zaczął go ściskać. Westchnęłam w jego usta z czego był zadowolony, ponieważ się uśmiechnął. Kas zjechał jedną ręką na moje udo i podniósł je tak, że oplotłam go nogą. Natomiast drugą zaczął się dobierać do moich spodenek. Napalona na niego zaczęłam pocierać wybrzuszenie w jego spodniach, na co on cicho jęknął z aprobatą.
-Mam ochotę rżnąć cię do nieprzytomności –wychrypiał mi do ucha.
-To może spełnij tą ochotę.
-Nie musisz powtarzać dwa razy.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Kastiel przerzucił mnie przez swoje ramię jak worek ziemniaków i zaczął zmierzać do sypialni, klepiąc mnie w tyłek. Rzucił mnie na łóżko i zwisł nade mną.
-Nakręcasz mnie mała.
Uśmiechnęłam się do niego, a on złożył szybki pocałunek na moich ustach. Ze swoimi gorącymi pocałunkami przeniósł się na moją szyję. Po dziesięciu minutach nie miałam już niczego na swoim ciele, a chłopak dalej całował moje ciało. Ściągnęłam z niego koszulkę i spodnie. Gdy mieliśmy na sobie tylko majtki on otarł się o mnie i oboje cicho jęknęliśmy.
-Zrób to w końcu –warknęłam.
-Dwa razy nie musisz prosić słońce.

~~~~~~
Rozdział kompletnie mi się nie podoba, mogłam się bardziej postarać. Ale kompletnie zero weny i w ogóle jakaś masakra ;C
Wybaczcie kociaki :c

Snap: sarcia_wolfy
Fb Słodki Flirt Moja Wersja


           


poniedziałek, 20 marca 2017

Podziękowania

Hej kociaki ^^
Widzę, że statystyki powoli rosną ^^
I bardzo mnie to cieszy :3
Mam nadzieję, że dojdę do tak wielkiej liczby wyświetleń jaka była zanim zamknęłam blog :*
Jest to wasza zasługa 
To wy wchodzicie i czekacie na rozdziały, polecacie bloga dalej i jestem wam za to bardzo wdzięczna.
Dzięki wam chce mi się pisać i mam na to ochotę :)
Dziękuję wam za to, że jesteście i mnie wspieracie :*

piątek, 17 marca 2017

Kastiel x Alice

Rozdział XVII

"Czas spłacić dług..."

Alice

Nadszedł dzień wyścigu. Niby zwykły dzień, ale strasznie się stresowałam. Z nerwów bolał mnie brzuch. Jednak to nie było najgorsze. Najgorszy był strach. Miałam pełno obaw. Na przykład, że mnie ktoś zobaczy, że wszyscy się dowiedzą i zacznie się seria pytań. Alex i chłopcy doskonale wiedzieli, co przeszłam z Sarą przez tego kretyna. Podejrzewałam, że Kastiel również, bo na pewno siostra mu powiedziała. Dlatego za wszelką cenę musiałam wszystko ukrywać. 
            Po raz kolejny tego dnia prawie dostałam zawału. Stałam przy szafce, a Kastiel położył mi rękę na biodrze. Tym samym wybrudził mnie z transu i wystraszył. 
-Przepraszam- wyszeptał.
-Za co? -Zapytałam zdezorientowana i zaczęłam wyjmować książki z szafki. 
-Wystraszyłem cię, a nie chciałem.
-A... Nic się nie stało. 
-Alice... Dlaczego cały dzień jesteś taka nieobecna? Ciągle zamyślona. Stało się coś? 
Kurwa...
-Nie. Nie wyspałam się dzisiaj. Jakoś nie mogłam spać.  
-Yhym, okej.
Widziałam, że nie był przekonany, jednak nie drążył tematu i to jak najbardziej mi odpowiadało.
~~*~~
Przez cały dzień udawałam, że wszystko jest okej. Po tym jak Kas coś zauważył pilnowałam się. Uśmiechałam się sztucznie, żartowałam i starałam się być mniej rozkojarzona. 
            Gdy była dwudziesta druga, postanowiłam się uszykować. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż i uczesałam się. Postawiłam na mocniejszy wygląd, bo to w końcu był wyścig. Włosy zostawiłam rozpuszczone, żeby wyglądać trochę bardziej drapieżnie. Wiem, że to trochę trudne, ale jednak. Ubrałam biżuterię i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. 
-Dawno nie wyglądałam tak bardzo sukowato- wyszeptałam. 
Spojrzałam na zegarek i szybko ubrałam na siebie czarne rurki i bluzę. Nie było sensu ubierać się inaczej, skoro Wiktor i tak miał mi dać ciuchy. Gdy ubierałam czarne, wysokie i skórzane koturny z ćwiekami, dostałam smsa. Szybko go przeczytałam i po cichu zeszłam na dół, a bynajmniej starałam się to zrobić cicho, co było troszeczkę trudne, zwarzywszy na buty. Przeklinałam się w głowie za to, że nie założyłam ich później.
            Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do czarnego BMW, które stało na ulicy. 
-Cześć mała -powiedział Wiktor, gdy tylko stworzyłam drzwi. 
-Hej, to, kiedy mam się przebrać? 
-Ciuchy są na tylnim siedzeniu. 
Z racji tego, że chłopak jeszcze nie ruszył szybki przesiadłam się na tylnie siedzenie i zajrzałam do torby, w której były ubrania. Wyjęłam czarne rajstopy, imitujące zakolanówki, krótkie szorty, top i ramoneskę. 
-Wiktor, czy ty wiesz, że mamy jesień?- Zapytałam, patrząc na niego z politowaniem. 
-Luzik, wyścig będzie na ogromnej hali, którą ogrzewamy. 
Pokręciłam głową i zaczęłam się ubierać. Było to trochę trudne zważywszy, że znajdowałam się w aucie. Gdy skończyłam usiadłam spokojnie i patrzyłam na drogę.

~~*~~

Gdy auto zaparkowało Wiktor wysiadł z niego i otworzył mi drzwi, pomagając wyjść. Co, jak co, ale kulturę miał. Zawsze tak robił na wyścigach. Miało to okazać minimalny szacunek wobec mnie, ale również zaznaczyć, że jestem jego i nie można mnie tknąć.
Oczy wszystkich momentalnie były skierowane na nas. Szłam ramię w ramię z Wiktorem, który co chwila się z kimś witał. To było w pełni normalne, bo chłopak był najlepszy w te klocki i wszyscy go znali. W końcu czarnowłosy zatrzymał się przy grupce rosłych chłopaków i przywitał się z każdym po kolei. Później ich wzrok powędrował na mnie. Każdy z nich stał z szeroko otwartymi oczami i lekko uchylonymi ustami.
-Bo wam muchy wlecą –zaśmiałam się, próbując mniej się denerwować.
-Alcia! –Krzyknął Pierce.
Blondyn objął mnie w pasie i mocno przytulił.
-Zostaw ją patafianie, my też jesteśmy –powiedział Nathan, odpychając chłopaka.
Po chwili cala gromadka zaczęłam mnie przytulać i pytać, co u mnie. Całą tą sytuację przerwał Wiktor.
-Ej, dajcie jej trochę luzu –powiedział opanowanym tonem.
-Ta jest szefie –odparli wszyscy.
-Nie widzicie, że maleńka się stresuje? –Zapytał.
Nienawidzę, gdy tak mówi! Jak to jest, że oni wszyscy słuchają się takiego barana?!
-No może trochę –powiedział Pierce.
-Właściwie to… Co Alice tu robi? Myślałem, że odeszła… -zapytał speszony Nath.
-Muszę spłacić długi –powiedziałam cicho.
Chłopcy spojrzeli na mnie ze smutkiem w oczach. Każdy z nich szanował Wiktora, bo był szefem ich gangu. Jednak często, gdy byłam z nimi sama zwierzali mi się. Żadnemu nie podobały się metody czarnowłosego i jego zachowanie. Doskonale wiedzieli jak się zachowywał i jaki był. Wiedzieli, że łatwo nie odpuszcza, a że już na pewno nie odpuści mi. Byłam jego najlepszą prawą ręką. Razem z Sarą robiłyśmy furorę na wyścigach i innych tego typu imprezach. Gdy odeszłyśmy, było to dla niego upokorzeniem, ciosem poniżej pasa. Czymś, czego na pewno nam nie odpuści i byłam tego w pełni pewna.
Wiktor objął mnie ręką w pasie, a ja zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem.
-Nie pozwalaj sobie –powiedziałam.
-Przypominam ci, że masz dług do spłacenia. Masz teraz pokazać, że jesteś tylko moja. Zresztą nie gorączkuj się tak, jeszcze nie dobieram ci się do majtek.
Jeszcze…
Zignorowałam jego słowa i rozejrzałam się dookoła. Jak zawsze było strasznie dużo ludzi. Część hali, w której byliśmy była wypchana po brzegi. Widziałam, że druga część hali jest zamknięta i to tam na pewno był tor.
-Gdzie twój motor? –Zapytałam, patrząc na czarnowłosego.
-Na starcie, chłopaki go zaprowadzili. Wyścig zacznie się za dziesięć minut.
Pokiwałam twierdząco głową. Rozejrzałam się dookoła obczajając innych. Wbrew stereotypom nie ścigali się napakowani i wytatuowani chłopcy. Wszyscy byli normalnej postury. Oczywiście niektórzy byli mocniej umięśnieni, a inni lekko. Jednak nie było to tak jak każdy sobie wyobrażał. Było też mnóstwo dziewczyn jak zawsze. Jedne dość naturalne, inne mega wytapetowane.
            Obróciłam się spowrotem do chłopaków ignorując ciekawskie spojrzenia skierowane w moją stronę. Cała paczka Wiktora piła, oprócz niego. On nigdy tego nie robił przed wyścigiem, w przeciwieństwie do wielu tu zebranych.
-Idziemy na linie –zarządził czarnowłosy.
Pokiwałam głową i pożegnałam się na chwilę z resztą. Ruszyłam za Wiktorem przed siebie. Wkurwiały mnie spojrzenia wszystkich.
-Kto dotychczas był twoją partnerką? –Zapytałam.
-Nikt –powiedział.
-Nie pierdol. Na motory potrzebna jest partnerka –powiedziałam, irytując się.
-Nie pierdole. Nie brałem udziału w motorach, jedynie w samochodach.
-Czyli ostatni twój wyścig to ten ze mną? –Dociekałam, biorąc kask.
-Tak.
-To, dlatego tak się gapią.
-Chuj z nimi. Boją się, bo wiedzą, że przegrają.
Na ustach chłopaka wykwitł cwany uśmiech, który odwzajemniłam, jednak on nie widział tego, bo moją twarz już osłaniał kask.
            Wiktor usiadł na motor, a ja tuż za nim, obejmując go w pasie. Nie podobało mi się to, jednak, jeśli nie chciałam się wyjebać, to było konieczne. Na starcie szybko pojawiła się reszta zawodników. Po chwili na środek wyszła skąpo ubrana blondyna z flagą. Brama za nią powoli się otwierała. Dziewczyna uniosła flagę, a silniki zaryczały.
-Trzymaj się mocno –powiedział Wiktor.
Ścisnęłam go trochę mocniej. W końcu flaga dotknęła ziemi, a my ruszyliśmy. Odruchowo mocniej złapałam się czarnowłosego i zacisnęłam uda, aby nie spaść. Przycisnęłam głowę do jego pleców, aby nie widzieć rozmazującego się widoku. Z każdym zakrętem dawka adrenaliny w moich żyłach rosła. Uwielbiałam wyścigi i to właśnie przez tą adrenalinę.
            Wszystko skończyło się tak jak myślałam. Wygraliśmy wyścig, co później świętowaliśmy. Wtedy wszystko mi się podobało. Czułam się tak dobrze jak kiedyś. W taki sposób mogłam spłacać dług. Jednak nie wszystko może być takie piękne. W tamtej chwili jeszcze tego nie wiedziałam…

~~~~~~~~~
Hej kociaki :* Wiem, że długo czekaliście, ale nareszcie jest ^^

Snap: sarcia_wolfy
Fb: Słodki Flirt Moja Wersja


środa, 8 marca 2017

Życzenia ^^

Witajcie moje piękności :*
W dzisiejszym dniu, który jest naszym, życzę wam...
~Zdrowia
~Szczęścia
~Miłości <3
~Spełnienia marzeń
~I nie wiem czego jeszcze xD
Po prostu wszystkiego najlepszego :*

piątek, 3 marca 2017

Zagubiona VIII

W końcu spięłam dupę i napisałam rozdział :)
Przepraszam was, że zajęło mi to dużo czasu, ale najpierw choroba, potem wyjazd, szkoła i tak jakoś wszystko się na mnie zawaliło i nie miałam czasu.
Ale obiecuję poprawę xD 
A teraz zapraszam na rozdział :)

Snap: sarcia_wolfy
Facebook: Słodki Flirt Moja Wersja

Rozdział VIII


„Wyższy poziom…”


Cassandra

            Siedziałam na biologii i gapiłam się tępo przez okno. Na zewnątrz padał deszcz. Nie, on nie padał. On po prostu lał. Ogromne krople leciały z dużą prędkością z szarego nieba i rozpryskiwały się uderzając o ziemię. Wszystko było ponure i nie za wesołe. Odwróciłam wzrok od okna i skierowałam go na zeszyt, w którym zaczęłam bazgrać. Rozalia szturchnęła mnie w ramię, a ja spojrzałam na nią trochę przytomniejąc.
-Stało się coś? –Wyszeptała białowłosa.
-Nie, po prostu nie lubię takiej pogody. Mam ochotę wtedy zakopać się pod kołdrą, a nie słuchać pieprzenia nauczycieli –odparłam, uśmiechając się lekko.
-No tak. Zwłaszcza, że ostatnio ciągle robią jakieś sprawdziany, kartkówki i resztę. Jakby się wszyscy zmówili.
-Panna Price do tablicy! –Krzyknęła nagle nauczycielka.
Jęknęłam i podeszłam do kobiety. Widziałam jak Rozalia posyła mi przepraszające spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niej dając do zrozumienia, że to nie jej wina.
Trudno, żeby to była jej wina, skoro to babsko jest na tyle głupie, żeby uwziąć się na nas. Ale na siostrę Nataniela, która ciągle pierdoli coś pod nosem to nie.
Spojrzałam wyczekująco na profesorkę, przy okazji obrzucając ją swoim zabójczym spojrzeniem.
-Tak, więc powiedz nam… -zaczęła, jednak przerwał jej dzwonek.
-Innym razem –odparłam chamsko i poszłam do swojej ławki.
Na moich ustach widniał uśmiech zwycięstwa. Gdy tylko podeszłam spakować plecak, Rozalia przybiła mi piątkę.
            We dwójkę poszłyśmy pod salę historyczną i usiadłyśmy, opierając się o ścianę.
-Wiesz właściwie, dlaczego nie ma dziś chłopaków? –Zapytałam.- Gdy ich pytałam migali się od odpowiedzi.
-U mnie tak samo. Nie wiem, co im strzeliło do głowy.
-Jeszcze zapłacą za to.
Zaśmiałyśmy się jak czarownice, na co ludzie dziwnie na nas patrzyli. Jednak my miałyśmy to w dupie.

~~*~~

            Zmęczona padłam na łóżku, wcześniej rzucając plecak na ziemię. Zrezygnowana spojrzałam na zegarek i jęknęłam widząc godzinę piętnastą. Z wielką niechęcią podniosłam swoje cztery litery z łóżka i podeszłam do biurka, ciągnąć za sobą plecak.
Nienawidzę się uczyć… Może na zachętę zrobię sobie herbatę, czy coś…
Jęknęłam po raz kolejny i zwlokłam się na dół. W kuchni Ian popatrzył na mnie unosząc wysoko brwi.
-A tobie, co? –Zapytał.
-Życie –odparłam półżartem, półserio.
Czarnowłosy zaśmiał się. Do kuchni wszedł Ethan zagapiony w telefon.
-O! Cześć Cassie –powiedział, odrywając się od komórki.
-Hej –odparłam, uśmiechając się lekko.
Zaczęłam robić sobie herbatę, a chłopcy żywo o czymś dyskutowali. Do kuchni weszła kolejna osoba, którą była ciocia. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek i zrobiłam jej kawy.
-Jesteś kochana dziecko –powiedziała.- Wiesz moi synowie nawet nie zdają sobie sprawy, że ich mama weszła.
Ostatnie zdanie powiedziała głośno, tak żeby dwójka licealistą ją usłyszała. Rzeczywiście moi kuzyni dopiero wtedy zorientowali się, że Melissa wróciła.
-Cześć mamo –powiedzieli razem.
-Lecę się uczyć –powiedziałam, biorąc mój napój i wyszłam.
Usiadłam przy biurku i miałam ochotę się rozpłakać, widząc książki, z których musiałam wykuć materiał.

~~*~~

            Wyszłam szybko z domu, ściskając mocno torbę plecaka.
Przez tą jebaną naukę się spóźnię!
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Poprzedni wieczór poświęciłam nauce na sprawdziany. Siedziałam na późna, później musiałam odrobić lekcje, umyć się i w ogóle. Koniec końców poszłam spać po drugiej w nocy i w ogóle się nie wyspałam, przez co zaspałam do szkoły. Gdyby nie wiadomość od Rozalii spałabym dalej.
            Przyspieszyłam kroku, denerwując się bardziej.
I tak nie zdążę! Cholera!
Jak zbawienie usłyszałam ryk silnika. Spojrzałam na ulicę i ujrzałam dobrze znany mi motor. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy jego właściciel zatrzymał się przede mną. Szybko wsiadłam na maszynę i oplotłam rekami chłopaka w pasie.
-Kastiel! Ty mi kurwa życie ratujesz! –Powiedziałam, gdy ruszyliśmy.
-Jak zawsze księżniczko!
            Z pomocą buntownika zsiadłam z motoru i podziękowałam mu jeszcze raz, a następnie przytuliłam go i dałam buziaka w policzek na powitanie.
-Czemu wyszłaś tak późno? –Zapytał się mnie, gdy zmierzaliśmy do drzwi szkoły.
-Poszłam późno spać i nie słyszałam nawet budzika.
-Ciekawe coś ty robiła po nocy.
Czerwonowłosy spojrzał na mnie dwuznacznie, a ja zaśmiałam się promiennie i pogoniłam go.
-Lepiej się spieszmy, bo mamy trzy minuty –powiedziałam, ignorując jego wcześniejszy komentarz.

~~*~~

            Z całą paczką siedziałam w piwnicy, jedząc lunch. Wszyscy zajęliśmy scenę.
-Przyjdziecie w weekend na próbę? –Zapytał Kastiel.
-Mogę wpaść –odparłam gryząc kanapkę.
-Ja też –dodała Rozalia.
-Super to na trzynastą –dodał Lysander.
Czerwonowłosy złapał mnie za rękę, w której trzymałam kanapkę i pochylił się, biorąc gryz.
-Masz swoje śniadanie głodomorze –powiedziałam, patrząc na niego.
-Twoje lepiej smakuje.
-Może jeszcze mam zacząć ci robić śniadania? –Zapytałam ironicznie.
-Nie mam nic przeciwko.
-Niedoczekanie twoje.
-A wy jak zawsze –zaśmiała się Rozalia.
-Jakbym widział Rozę i Leo –dodał białowłosy.
            Z Kasem spojrzałam na dwójkę naszych przyjaciół. Uniosłam brwi, a następnie się zaśmiałam, a mi zawtórował chłopak.
-Ej, ale naprawdę. Często tak się przekomarzam z Leo. Może wy jesteście razem, a my o niczym nie wiemy?
Spojrzałam na nich wysoko unosząc brwi, już miałam im powiedzieć, że nie jesteśmy razem, lecz ubiegł mnie buntownik.
-Tak, jesteśmy razem –powiedział.
Zakrztusiłam się powietrzem, patrząc na przyjaciół. Roza i Lys otworzyli szeroko oczy, a ja spojrzałam pytającym spojrzeniem na tego debila. Zastanawiałam się, co on kombinował. Mówił, że lepiej żeby nasz układ pozostał w tajemnicy, a on wyjeżdżał z tym, że jesteśmy parą.
-Nie mieliśmy wam o tym mówić, ale jednak nie da się tego trzymać w sekrecie –dopowiedział „mój chłopak”.
-O MÓJ BOŻE! WIEDZIAŁAM! –Wykrzyknęła białowłosa.
-Moje uszy –wyszeptałam, krzywiąc się.
-Matko szczęścia kochani i miłości –zignorowała mnie przyjaciółka.
Kastiel objął mnie w talii, a ja grałam dobrą minę do złej gry, gdy Rozalia i Lys coś tam gadali o moich rzekomym związku z czerwonowłosym.
            Gdy zadzwonił dzwonek Rozalia i Lys szybko poszli, a Kas został ze mną chwilę, bo chciał pogadać. Gdy tylko drzwi się zamknęły spojrzałam na niego mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
-Co ty odpierdalasz! –Krzyknęłam.
-Ej, luz maleńka –powiedział, obejmując mnie w talii.- Pomyśl tylko. Wcisnęliśmy im kit, że jesteśmy razem. Teraz normalnie mogę cię przy nich całować i tak dalej.
-Ale nie możemy ich okłamywać!
-Księżniczko spójrz na mnie –wyszeptał, unosząc dłonią mój podbródek.- Nie możemy im powiedzieć prawdy. Mamy tak prosto z mostu walnąć „Ej, wiecie jesteśmy sexfriendami”?
-No nie, ale… Głupio mi tak ich okłamywać.
-A nie chciałabyś się móc normalnie przy nich całować?
-No w sumie… Dobra nie ważne chodź na lekcje.
Próbowałam się wydostać z jego uścisku, jednak on wtedy wzmocnił nacisk. Spojrzałam na niego, a on uśmiechał się łobuzersko. Poczułam jak mięknę. Jeden jego uśmiech, a ja nie mogłam racjonalnie myśleć.
-Najpierw chcę buziaka za moją pomysłowość.
Prychnęłam i pocałowałam go. Kas od razu pogłębił pocałunek, na co przystałam. Od razu poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu i ciepło. Delikatnie wplątałam palce w jego miękkie włosy i przyciągnęłam go bliżej. Chłopak mruknął z aprobatą i złapał mnie za tyłek, ściskając go. Po chwili buntownik podniósł mnie, a ja od razu oplotłam nogami jego biodra. Kastiel wsunął swój język do moich ust, a ja cicho jęknęłam. Poczułam jak się uśmiecha i lekko się zarumieniłam. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie zdyszani. Kas lekko postawił mnie na ziemi, a swoje ręce położył na moich biodrach i popatrzył mi w oczy.
-Całujesz tak zajebiście, tak mnie nakręcasz, że mam ochotę nie iść na lekcję i pieprzyć się tu z tobą –wyszeptał, nadal patrząc w moje oczy.
-Sorki skarbie, ale zawijamy na lekcje –odparłam, odwracając się do wyjścia.
Słyszałam jak chłopak się zaśmiał, a następnie ruszył za mną.
-Dajesz, wywijaj dalej tym seksi tyłeczkiem, a na pewno się nie powstrzymam –powiedział i klepnął mnie w tyłek.
Zaśmiałam się, a czerwonowłosy objął mnie ręką w pasie i razem poszliśmy na lekcję.
-Chcesz, żeby wszyscy wiedzieli o naszym „związku”? –Zapytałam, gdy szliśmy pustym korytarzem.
-Chcę, żeby każdy wiedział, że jesteś moja. A to, co będą gadać, nie obchodzi mnie. To tylko ich puste słowa, niemające żadnej wartości. Wiem, jaki jestem i nie muszą mi tego mówić –powiedział, patrząc przed siebie.
Kiwnęłam głową i nic już nie mówiłam.


czwartek, 16 lutego 2017

Pamiętnik Cassie II

Ostatnio stało się coś czego bym się nigdy nie spodziewała... Pamiętasz pamiętniku jak opowiadałam ci o tym, że Kas mnie prawie pocałował? Teraz stało się to naprawdę, a nawet i znacznie więcej niż pocałunek... I nie, nie jesteśmy razem. Zawarliśmy pewien układ. Taki wiesz, seksfriend. Nie wiem co mi strzeliło do głowy... Ciągle zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. Czy to w ogóle powinno mieć miejsce. Jednak z drugiej strony wiem, że coś mnie do niego ciągnie. Najzwyczajniej w świecie jest w nim coś takiego co mnie kręci. Ten jego styl bad boy'a. Na pierwszy rzut oka naprawdę taki jest. Jednak, gdy pozna się go bliżej jest jak każdy normalny chłopak po przejściach. Jego też życie nie za bardzo popieściło. Tak jak mi, dało mu niezłego kopa w dupę. 
Kastiel jest naprawdę spoko. Oczywiście wiem, że wszyscy gadają,  że ma laski na jedną noc. Ale jakoś mi to zwisa. Zawarłam z nim układ. Jeśli będzie chciał się pieprzyć z inną laską to, to zrobi. Jednak wtedy na pewno się już z nim nie prześpię. Nie chcę dostać jakiejś zarazy.
A wiesz co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? To właśnie ja wyszłam z tą inicjatywą. Tak o po prostu to walnęłam. Nie myślałam wtedy co robię. No może trochę. Chciałam tego. Najnormalniej w świecie byłam ciekawa jak całują te jego cudne usta. Chciałam poczuć jego ręce na sobie, chciałam się do niego zbliżyć. Pociąg fizyczny jaki do niego czuje jest nieopisany. Kręci mnie ten jego cwany uśmieszek, zboczone gadki. A najbardziej chyba kręci mnie jego klata! O Boże ona jest taka idealna! Uh...Dość!
W każdym razie to tyle z tych ważniejszych rzeczy u mnie... Zobaczymy co życie pokaże ;)

~~~~~

Hej, hej napisałam pamiętnik tak na szybko ;) Mam też rozdział Kas x Alice, więc postaram się go dziś dodać. Ale pisze to na komórce i ciężko będzie poprawić, ale dam dla was radę ;* Zachęcam do komentowania ;)
Snap: sarcia_wolfy
Mail: sara.wolf.slodki.flirt@Gmail.com

Kastiel x Alice

Rozdział XVI

"Kac i niespodziewany zwrot akcji..."

Alice

Obudził mnie odgłos rzygania. 
Jak miło...
Usiadłam i przetarłam oczy. Zlustrowałam wzrokiem salon Kasa. Wszyscy walali się po nim. Kas leżał obok mnie na kanapie, przykryty kocem jak małe dziecko. Alex spał na dywanie. Sara była w połowie na sofie, w połowie na ziemi, natomiast Zeke leżał na parapecie, skulony jak mały kociak. Lysander walał się po schodach, a Roza pod nimi. Brakowało tylko dwójki moich przyjaciół.
 
Szybko poszłam do łazienki, w której odgłosy nie ustawały. Zapukałam, a następnie weszłam. Nad muszlą zwisał Ash, a Rafa cały czas głaskał jego plecy.
 
-Cześć Alice- powiedział brunet.
 
Białowłosy, zmęczony uniósł głowę i lekko się uśmiechnął, jednak zaraz znowu powrócił do wymiotowania.
 
-Długo tak...? -Zapytałam.
 
-Z kwadrans.
 
-Trzymaj go, a ja zrobię mu zimny okład.
Szybko wyciągnęłam z szafki Kastiela byle, jaką szmatkę i włożyłam pod strumień lodowatej wody.
 
-Trzymaj mu to na czole, a ja zrobię miętę -rozkazałam.
 
Jakiekolwiek oznaki zmęczenia i niewyspania zniknęły. Przeszłam przez salon, który był pobojowiskiem. Dosłownie. Puste butelki i puszki walały się po ziemi, stole i nie tylko. Rozsypane przekąski zasypały podłogę, tak samo jak resztki ubrań.
 
Nieźle wczoraj pobalowaliśmy...
Zaparzyłam miętę, z którą wróciłam do łazienki. Ash nareszcie przestał wymiotować. Biedny, leżał bez sił przy muszli klozetowej. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i wręczyłam kubek z napojem.
 
-Wypij, to mięta. Dobrze ci zrobi na żołądek- powiedziałam.
 
-Anioł, a nie kobieta- wymamrotał białowłosy resztkami sił.
 
Zaśmiałam się i pogłaskałam go po głowie.
 
-Po prostu wierna przyjaciółka- mruknęłam.- Może jednak nie tak bardzo wierna. Nie powinnam was zostawiać bez znaku życia.
 
Spuściłam głowę na dół, lekko zażenowana. Rafael uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Jego wyraz twarzy był poważny.
-Zawsze byłaś, jesteś i będziesz wierną przyjaciółką. Żadne z nas nie ma ci tego za złe. Martwiliśmy się o ciebie, ale nawet na chwilę nie byliśmy źli. Na ciebie nie można się złościć, księżniczko.
 
Obaj uśmiechnęli się, a ja przytuliłam każdego po kolei.
 
-Kocham was chłopaki- powiedziałam radosna.
 
-Cóż to za czułości w kiblu, z rana i to jeszcze na kacu? -Usłyszeliśmy za sobą.
 
W drzwiach stał Alex ze swoim przyćpanym wzrokiem.
 
-Ash zrób miejsce dla starego kolegi- powiedział mój brat.
 
Białowłosy ledwo, co się odsunął, a brunet zwrócił zawartość żołądka. Zaraz po nim zrobił to Ash'i.
 
-Ja sama zaraz też puszczę pawia- powiedziałam zniesmaczona.
 
-Ja też Alice- dodał Rafael.
 
Widok wymiotujących chłopców do jednego sedesu nie był przyjemny.
 
-Idę robić więcej herbaty i śniadanie, a ty zostań z nimi.
Szybko uciekłam z łazienki. Poczułam gulę w gardle i skrzywiłam się.
Nie zrzygam się, nie, nie ma mowy...
Weszłam do kuchni i ujrzałam swojego chłopaka stojącego przed lodówką.
 
-Dla ciebie trzeba będzie kupić taką z szybą- mruknęłam, podchodząc do niego.
-Wredota. To już dzień dobry, to łaska, tak?
Chłopak objął mnie i przyciągnął bliżej siebie. Ja natomiast stanęłam na palcach i go pocałowałam.
 
-Dzień dobry ruda małpo- szepnęłam. Uwolniłam się z jego rąk i zaczęłam robić śniadanie. Kastiel pomagał mi, razem uznaliśmy, że zrobimy naleśniki. Miałam w planach jajecznicę, żeby było szybko. No, ale musiałoby być święto, żeby mój chłopak miał pełną lodówkę.
 
Właśnie, mój chłopak. Lubiłam to stwierdzenie. Zawsze, gdy mówiłam to, niezależnie czy tyko w głowie, czy przy kimś, to w brzuchu rodziło się takie miłe uczucie.
 
Gdy posiłek był gotowy Kastiel rozstawiał, go na stole, a mi przyszło obudzić całą ferajnę. Bez większego namysłu podeszłam do wierzy rudej małpy. Głośniki ustawiłam na maksa i podłączyłam do nich gitarę elektryczną. Z wielkim bananem na twarzy zaczęłam grać. Podłoga aż drżała, a moc była niespotykana. Wszyscy wystraszeni wstawali i zatykali uszy.
 
-Pojebało cie?! -Krzyknęła Sara.
 
Gdy wszyscy byli na nogach przestałam i wybuchłam śmiechem. Kac połączony z głośną muzyką jest istną katorgą.
-Śniadanie! -Wydarłam się najgłośniej jak umiałam.

~~*~~

Naleśniki, ciepła kawa i leki przeciwbólowe zaleczyły złość moich przyjaciół, spowodowaną głośną pobudką. Ash i Alex z racji tego, że rzygali, dostali kanapki z masłem. Bo nie chcieliśmy widzieć kolejnego koncertu wymiocin. Rafael cały czas trzymał swojego chłopaka za rękę, żeby dodać mu trochę otuchy. Biedny Ash'i był cały blady na twarzy. Jego śnieżne włosy zlatywały mu na spocone czoło. Alex wcale nie wyglądał lepiej, po zwróceniu całej zawartości żołądka. Naprawdę byli wykończeni. Reszta jakoś trzymała się na nogach. 
Po śniadaniu postanowiliśmy się ogarnąć. Dziewczyny, Alex, Ash i ja poszliśmy umyć się i tak dalej u mnie, a reszta u Kasa. Do tego chłopcy mieli posprzątać salon. Dałam dziewczyną ręczniki i poszły się myć. Jedna w łazience na dole, druga na górze, a Alex w swojej.
 
-Wiesz nie mam u siebie męskich żeli ani nic, więc musisz czekać aż Alex się wykąpie -powiedziałam do przyjaciela.
 
-Spokojnie- odparł.
 
Biedny siedział na skraju mojego łóżka, ze spuszczoną głową.
 
-Cieszę się Al, że w końcu znowu jesteś z nami. Może i nie było to nie wiadomo jak długo, ale naprawdę stęskniliśmy się za tobą- wyznał.
 
-Przepraszam, że zostawiłam was tak bez słowa...
Zrobiło mi się strasznie głupio. Wiedziałam, że sprawiłam im przykrość. Nie chciałam tego robić, po części nie było to moim wyborem, ale wiedziałam, że mogłam postawić się mamie. Jednak wtedy najwidoczniej nie chciałam.
 
-To przez Zeke'a? -Zapytał.
 
Białowłosy popatrzył się na mnie, a ja spuściłam mój wzrok na palce, którymi się bawiłam.
 
-Po części tak -przyznałam.
 
-Wiem, że to dla ciebie trudne maleńka, ale wiesz...
-Ash, ale to nie tylko przez niego. Mama kazała mi się wyprowadzić do Alex'a. Zgodziłam się, bo myślałam, że zapomni o mnie. Przestanie mnie kochać...
-Oj Alice, gdyby tak się dało. Wiesz mi, on próbuje. Ale ty najlepiej powinnaś wiedzieć, że się nie da od tak przestać. Nawet, jeśli ta osoba wyjedzie.
Zarumieniłam się lekko, a Ash'i objął mnie ramieniem i przytulił.
 
-Dziękuję, że ze mną jesteście. Naprawdę kocham was jak braci i nigdy już nie zostawię- powiedziałam.
 
-No ja mam nadzieję.
 
Uśmiechnęłam się ostatni raz, a chłopak wyszedł z mojego pokoju. Opadłam na łóżko patrząc w sufit.
 
Tyle bólu im sprawiłam... Na razie muszę zająć się Wiktorem...

~~*~~

Zmęczona padłam na moje łóżko. Chłopcy pomimo kaca mieli humor na zabawy i śmiechy i właśnie tym sposobem poszliśmy na kręgle, a potem paintball. Pod wieczór znowu chcieli pić, jednak z dziewczynami i Lysem wybiłam im to z głowy. Ostatnio za dużo opuszczaliśmy szkołę, dlatego nie mogłam im tego darować. 
Niechętnie wstałam z łóżka i przebrałam się w piżamę. Ustawiłam budzik w telefonie i poszłam spać. Myślałam o Wiktorze. O tym, co zrobić, żeby nie skrzywdził Sary. Jednak zanim doszłam do jakiś konkretnych wniosków odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~~*~~

Wyszłam z domu zamykając go na klucz. Przed bramą stało auto Kastiela. Szybko podbiegłam i wsiadłam na siedzenie pasażera. 
-Hej Sara, cześć Kas- powiedziałam i dałam buziaka czerwonowłosemu.
 
-Siemka- odpowiedziała niebieskowłosa.
 
-Hej kotku- przywitał się buntownik.
 
-Co z chłopakami? -Zapytałam.
 
-Śpią. Po szkole może skoczymy na pizzę? -Odparła Sara.
 
-W sumie, czemu nie- powiedziałam.
 
Spojrzałam przez okno, spoglądając na park, który właśnie mijaliśmy. Mój telefon zadzwonił, a ja odebrałam, Sms'a.

Nieznany: 
Hej kicia i jak? Zastanowiłaś się? Sara uprzedzona? Będzie przednia zabawa ;D Twój W. ;*

Zacisnęłam mocniej szczękę, co nie wyszło uwadze rodzeństwa. 
-Coś się stało? -Zapytała zaniepokojona Sara.
 
-Nie, po prostu wkurzają mnie te wiadomości z jakimiś konkursami. To już druga dziś, a nie ma nawet ósmej- skłamałam.
 
-Rzeczywiście są bardzo męczące.
Na powrót spojrzałam przez okno próbując się uspokoić. Musiałam szybko wymyśleć coś, aby ten popapraniec dał spokój Sarze. Dziewczyna za dużo przez niego przeszła i nie chciałam, aby ponownie miała to piekło.

~~*~~

Po całym dniu czas dla siebie miałam dopiero o dwudziestej. Dlatego napuściłam wody do wanny i postanowiłam się zrelaksować. 
Co zrobić z Wiktorem? Może mnie samą by wziął... Weszłabym z nim w układ i nie brałby Sary...
Moja komórka rozbrzmiała, a ja od razu ją odebrałam.
 
-Jak tam słońce?
Na dźwięk jego głosu miałam ochotę zwymiotować, jednak powstrzymałam się.
-Zróbmy jakiś układ- powiedziałam, zaciskając zęby.
 
-To mi się podoba. Więc co chcesz?
-Zostawisz Sarę w spokoju i weźmiesz tylko mnie- odparłam.
 
-Kuszące... Wiesz, że długo zajmie ci spłacenie długu.
 
-Chuj z tym!
-Spokojnie kicia, nie warcz tak. Okej na to się zgodzę, coś jeszcze?
 
-Nikt ma o tym nie wiedzieć.
 
-Okej, to też może być. Jak wiesz grafik będzie do dogadania. W piątek pierwsza praca skarbie. O dwudziestej trzeciej po ciebie podjadę.
 
-Co będę musiała zrobić?
 
-Jest wyścig, potrzebna mi partnerka. Przebierzesz się w aucie, musisz być ubrana po mojemu. Tak, więc, pa kicia.
 
Rozłączyłam się i walczyłam z chęcią rzucenia telefonem i ziemię. Zwyczajnie odłożyłam go i zanurzyłam się w wannie.
 
Dasz radę... Dla Sary...
~~~~ 

I jest rozdział, nareszcie się wzięłam;) Poprawiałam go na komórce, dlatego może nie wyglądać ładnie. Poprawię go, kiedy będę miała dostęp do komputera ;)

EDIT: POPRAWIONY

wtorek, 14 lutego 2017

Życzenia na Walentynki

Cześć zakochańce no i single też! <3
W tym jakże przesłodzonym dniu, życzę wam miłości <3
Żeby was odnalazła
Albo przynajmniej nie dołowała :)
Żeby wasze drugie połówki dbały o was cały rok, a nie tylko w tej jeden dzień,
Żeby wasze crush`e was zauważyły,
Odwagi w sprawach sercowych
Seksu i namiętności :)
Oczywiście zero nudy , bo to w związku nie jest dobre
Wytrwałości, szacunku, wzajemnej akceptacji
No i ogółem, żeby miłość była dla was czymś wspaniałym, przyjemnym,
A nie katorgą ;)
W ten piękny dzień przybywam do was z dość sporym rozdziałem ;)
Ma on aż 7 stron w Wordzie >.< 


sobota, 4 lutego 2017

Post II

No to dzisiejszy post należy do mnie!
Hihi 
No chyba cię posrało, należy do NAS! 
Spadaj pijaku :P 
Ja ci kurwa dam pijaka!
Ty cwelu jebany w dupę ruchany! 
Jak ci zaraz pierdolnę… 
A nie mowiłem, że pedał?
Pierdolic mnie chce :p
Wiem, że to mój urok osobisty na ciebie działa :* 
Przegiąłeś pałe!
*Zaczyna gonić Alex`a*
Nie, jeszcze żadnej
W przeciwieństwie do ciebie jestem hetero :p 
Sukinsynu jebany! 
*Alex chowa się za Lysem*
Kas… Daj mu spokój 
No chyba cię pogrzało! 
Będzie mnie chuj od cweli wyzywał 
Z wami jak z dziećmi… 
Lysiu! 
*Wygląda w ręczniku z łazienki*
Chodz pod prysznic :*
*Lys zagapia się*
Alex radź sobie sam
Lecę kocie :* 
No to kurwa po mnie…
Alice! 
*Alex biegnie na górę*
*Alice wygląda z pokoju*
*Alex wpada jak torpeda i zatrzaskuje drzwi*
Trzeba je szybko zabarykadować! 
Niby czemu? 
Bo Kas mnie goni!!! 
Znowu go wkurzyłeś? 
*Alice kładzie się do łóżka i próbuje spać*
No bo… 
No bo gówno! Otwieraj mięczaku! 
AAA!!! 
Nie drzyj się tak, głowa mnie boli 
Boże uratuj mnie! 
*Składa ręce do modlitwy*
Kas! 
Tak kochanie? 
Jaki potulny hi hi ^^ 
Sara! 
Nie podnoś na mnie głosu! 
Niby dlaczego?! 
Bo mogę cię wywalić z opowiadania 
Ja tu mam moc hehe 
A wracając… 
Kochanie stało się coś? 
Daj spokój temu debilowi 
Nie! 
Kas nie drzyj się!
Głowa mnie boli :c 
Skarbie zaraz ci leki przyniosę 
Mój kochany :*
Aww ^^ 
Żartowałem!
Hahahaha xD 
Sara! :c 
*Wygląda z przysznica*
Tak?! 
Nie ty! Autorka! 
A! Tak? xD 
Weź zrób coś z Kasem :c 
Już się robi :D
*Kas idzie wbrew własnej woli do kuchni*
Nie podoba mi się to 
Hahaha! 
Kobiety siłą! 
*Przypijają piątkę*
I jak zwykle przejmują post xD 
Bywa :P 
Ja nie chce! :c 
Było być milszym :p 
A co ze mną? 
A ty znikaj xD 
*Alex magicznie pojawia się w swoim pokoju*
O kurwa!
Sarcia kocham cię *.* 
Ale nie mogłaś tego wcześniej zrobić?! 
Mam cię rzucić Kastielowi na pożarcie??? 
Aaa! Przepraszam! 
No właśnie J 
Nie jestem aż taki zły… 
Ty lepiej bierz te leki :P 
Kobiety mają nade mną władzę :c 
Sara znajdz sobie jakiegoś chłopaka
Wtedy on będzie pisał te posty :p 
Niedoczekanie twoje :P
To MÓJ blog i nikomu go nie oddam :p 
Zobaczymy… 
*Na Kastiela z nieba spadło jajko*
No zobaczymy :* 
Kocham cię Sara :D 
Wiem :P 
Chyba pora to kończyć, bo nic dobrego z tego nie wychodzi :/ 
Okej, mi to pasi :D 
Cześć i czołem idę pieprzyć moją laskę 
Nie mam do niego siły :c .
Papa kochani :* 

~~~~~~
Z racji tego, że się rozchorowałam i nie mam siły na nic... Wstawiam posta od bohaterów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i dalej chcecie czytać te wypociny :)
Oczywiście zapraszam na mojego snapa: sarcia_wolfy
Matko czuję się jak te laski na yt co tak zapraszają to wszystkich social medii xD
Mniejsza z tym :P W każdym razie polecajcie bloga jeśli się wam podoba i najważniejsze KOMENTUJCIE!
Bo ostatnio nie mam w ogóle motywacji do pisania, tylko 2 osoby komentują, a mi tak teraz głupio. Mogłam nigdy nie zamykać tego bloga... Teraz wszystko w sumie muszę zacząć od nowa :c
Dobra w każdym razie spadam się kurować :) 
Do następnej notki kociaki <3