sobota, 21 stycznia 2017

Zagubiona VII

 Rozdział VII

" Ptaszek w klatce..."

Cassandra

            Gdy tylko usłyszałam ten wkurwiający budzik, miałam ochotę wyjebać mój telefon przez okno. Jednak z racji tego, że szkoda mi było pieniędzy na nowy nie zrobiłam tego. Wyłączyłam go i przekręciłam się na drugi bok, wtapiając w pościel.
Odpuszczę sobie dzisiaj. Jeden dzień nic mi nie zrobi…
Leżałam sobie spokojnie, prawie zasypiając, aż nagle jeb! Wielki huk w całym domu, tak głośny, że aż poskoczyłam na łóżku. Rozbudzona do granic możliwości odkryłam się z kołdry. Jednak chwilę potem miałam ochotę się pod nią z powrotem schować. Do moich uszu dobiegł dźwięk ciężkich i szybkich kroków na schodach. Wystraszona spojrzałam na drzwi.
Jestem za młoda, żeby umierać! Błagam! Na kolanach błagam! Co z tego, że siedzę?
            Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z dużym jebnięciem. Odbiły się od ściany, a ja wkurwiona patrzyłam na zjeba stojącego w nich. Tak, to był Kastiel. Bardzo dobrze myślicie. Ta pierdolona ruda małpa panoszyła się jak u siebie. I rozjebała mi ścianę!
-Jak cię kurwa zajebie sukinsynie jebany! –Wykrzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka z łapami.
Czerwonowłosy w pierwszej chwili był zdziwiony, jednak w kolejnej skutecznie zatrzymał moje ręce.
-Ktoś tu ma okresik chyba –powiedział, śmiejąc się.
-No chyba ty downie –warknęłam.
-Po śladach krwi wnioskuję, że jednak to ty piękna –wyszeptał.
Co kurwa?!
Wystraszona spojrzałam na moje nogi i łóżko. Krwi tak jak myślałam, nie było.
-Ty… -zaczęłam.
-Tak, wiem kochasz mnie. Ale teraz księżniczko zbieramy się do szkoły. Mówiłem, że będę cię pilnował –powiedział.
-Niedoczekanie twoje.
-Nie przyjmuję odwrotu. Idziesz się ogarnąć, a ja zrobić śniadanie. Wrócę za dziesięć minut, jeśli nie będziesz się szykować to wrzucę cię do wanny i wykapię, a potem zrobię makijaż i ubiorę.
Na jego twarzy gościła grobowa powaga.
-Nie zrobisz tego –powiedziałam.
-Oj kochanie, jeszcze mnie nie znasz.
Jego łobuzerski uśmiech zwiastował kłopoty. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak przerzucił mnie przez swoje prawe ramię i niósł do łazienki.
-Kastiel! Puść! Błagam puść! –Krzyczałam.
-Uszykujesz się sama?
Ruda małpa podeszła do wanny. Wystraszona spojrzałam pod siebie.
-TAK!!!
Buntownik zaśmiał się i posadził mnie na pralce.
-To bardzo dobrze. W takim razie szykuj się, a ja idę ci zrobić śniadanie.
Kas chwilę jeszcze stał przede mną patrząc mi w oczy, a później wyszedł. Ja natomiast dłuższy czas siedziałam na urządzeniu.
Co to było? To, gdy patrzył mi w oczy? Czy ja…? Nie… Zdawało mi się… Po prostu brakuje mi miłości, jakiej można uzyskać od chłopaka. Ja nie mogę go kochać.
Zeskoczyłam z pralki i podeszłam do umywalki. Od śmiechu miałam czerwone policzki. Szybko wykonałam poranną toaletę, a następnie weszłam do pokoju. Na moim łóżku siedział Kastiel. O dziwo pościelił on je, a na szafce nocnej stała tacka ze śniadaniem.
-Ty umiesz gotować? Nie otrujesz mnie? –Zapytałam, otwierając szafę.
-Potrafię więcej niż możesz myśleć.
-Jest zimno? –Zapytałam, ignorując jego poprzednie zdanie.
-Niezbyt –odparł. – Chłodno.
Pokiwałam głową i wyciągnęłam z szafy czarne rurki, jasną koszule i pasującą seksi bieliznę. Szybko poszłam do łazienki się przebrać. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Gdy wróciłam do pokoju spakowałam plecak, a następnie usiadłam obok chłopaka.
-Nareszcie –zaśmiał się.
-Na obecność królowej trzeba sobie zasłużyć –powiedziałam, biorąc tosta.
-No tak, królowa dramatu ma wiele gości.
Uderzyłam czerwonowłosego w ramię, a potem zaczęłam się śmiać razem z nim.
-Jedz, bo mamy dwadzieścia minut –pogonił mnie.
-Nie zdążymy! –Odparłam wystraszona.
Gdy chciałam wstać, buntownik chwycił mnie za rękę i zatrzymał. Spojrzałam na jego dłoń, jednak upomniałam się i odwróciłam wzrok na jego twarz.
-Nie dojdziemy na czas –panikowałam.
-My dojdziemy zawsze –odparł.
Oczywiście nie obeszło się bez kolejnego ciosu.
Te jego zboczone teksty…
-Jestem motorem, więc damy sobie radę, a teraz spokojnie zjedz.
On mnie niańczy… Pozwolę mu jeszcze dziś, bo ostatnio rzeczywiście mało jem…
            Gdy skończyłam jeść zeszliśmy na dół. Z szafy wyciągnęłam bordowy komin i brązowe botki na grubym obcasie. Zarzuciłam na siebie jeszcze czarną ramonsekę i wyszłam z Kasem, zamykając ówcześnie dom.
-Nie rozbijesz nas? –Zapytałam, idąc w stronę czarnego cuda.
-Postaram się –odparł.
Uderzyłam go w ramię, a on tylko się zaśmiał. Wsiadłam na motor, a buntownik podał mi kask, który bez problemu założyłam. Nie no nie będę was okłamywać. Miałam z nim trudności i ruda małpa musiała mi pomóc. Czerwonowłosy zgrabnie odgarnął moje włosy i lekko założyłam kask, na moją małą główkę. Czułam jak lekko się rumienię.
Żeby ten cholerny kask, to zakrył…
-Trzymaj się mnie mocno, bo inaczej możesz spadną –powiedział, Kastiel, gdy już wsiadł.
Przytaknęłam i objęłam go w pasie, a chłopak od razu ruszył.
Co to za uczucie? Matko nie!
            Było mi dobrze tuląc się do niego. Czułam ciepło jego ciała, mięsnie pod moimi palcami. Kas musiał trenować albo po prostu dużo ćwiczyć, bo zdawał się mieć niezły kaloryferem. Czułam się przy nim bezpiecznie. Zwłaszcza, że przez ostatnie dni dużo z nim gadałam i poznałam go. Wydawał się być naprawdę fajny i z czystym sumieniem mogłam go nazwać moim przyjacielem. Gdy tylko przychodził zabierał mnie na dół i razem z nim i kuzynami spędzałam czas. Gdy uczyłam się, leżał bez słowa na łóżku i przyglądał mi się. Czasami też po prostu siedzieliśmy razem i oglądaliśmy filmy, lub wychodziliśmy na spacer i dużo rozmawialiśmy. W ciągu dwóch tygodni, naprawdę polubiłam go. Jednak nie chciałam się zakochać. Głównie ze względu na to, co wszyscy o nim mówili. Nie bawiło mnie bycie lalką do seksu, dlatego uważałam na niego.
            Z moich rozmyśleń wyrwał mnie właśnie wyżej wymieniony osobnik. Dojechaliśmy do szkołę, a Kas próbował mi to uświadomić.
-Wiem, że chcesz się do mnie jeszcze tulić, ale to później. Jak na razie chodź na lekcje –powiedział, śmiejąc się.
-Pierdol się –warknęłam, schodząc z maszyny.
-Komuś naprawdę zbliża się okres –mruknął.
Prychnęłam i ruszyłam w stronę szkoły. Chłopak dołączył do mnie śmiejąc się.
-Luz księżniczko –powiedział.
-Jestem wyluzowana –odparłam, wchodząc do tego różowego gówna.
-Właśnie widać –mruknął.
Moją zbliżającą się wypowiedz przerwał krzyk. Oczywiście była to Rozalia, która musiała wskoczyć mi na szyję, tak jakby w ogóle nie widziała mnie dzień wcześniej. Białowłosa, była kolejną osobą, z którą bardzo się zaprzyjaźniłam. Stała się dla mnie prawie jak siostra, której nigdy nie miałam.
-Roza, widziałyśmy się wczoraj. Nie duś mnie –mruknęłam.
-Sorki –zachichotała.
-Witaj Cassie –powiedział Lys, całując moją rękę.
-Cześć Lysiu.
-A do mnie nie mówisz Kasiu –obraził się Kas.
-Oj przepraszam Kasieńko –powiedziałam.
            Ruda małpa poczerwieniała, a ja zaśmiałam się.
-Zginiesz marnie Price. Daje ci piec sekund. Raz….Dwa…
O kurwa!
Rzuciłam plecak na ziemię i zaczęłam biec ile sił w nogach.
-Roza weź mi torbę! –Krzyknęłam na odchodne.
-PIĘĆ!
Wielkie kurwa!
Pomimo swoich obcasów biegłam dość szybko. Potrącałam po drodze ludzi, którzy coś tam za mną krzyczeli, jednak ja skupiała się na ucieczce.
Szybko wbiegłam po schodach i otworzyłam jakieś duże drzwi. Zamknęłam je za sobą i oparłam się o nie łapiąc oddech.
Gdzie ja właściwie jestem?
Wstałam i podeszłam kawałek. Byłam na dachu szkoły. Podeszłam do krawędzi i rozejrzałam się. Z tej perspektywy było widać dużą część miasta. Wyglądało to pięknie. W moim rodzinnym mieście chodziłam na dachy wieżowców. Z nich było widać calutkie miasto. Zawsze, gdy się wahałam było to moją odskocznią. Mogłam się zrelaksować i w spokoju pomyśleć. Usiadłam na zimnym betonie i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Po raz kolejni przypomnieli mi się rodzice. Po długim wstrzymywaniu emocji rozpłakałam się. Od ich śmierci udawałam, że wszystko jest okej, że nic się nie dzieje. Nie płakałam, żeby ciocia, Ethan i Ian się nie martwili o mnie.
            Nagle poczułam ciepły dotyk na ramionach.
-Cassie, co ci? –Usłyszałam ten kojący głos.
Bez namysłu odwróciłam się i wtuliłam w tors chłopaka.
-Cassie uspokój się. Proszę nie płacz. Co ci się stało?
Spojrzałam w szare oczy mojego pocieszyciela. Ruda małpa miała je szeroko otwarte. Był zdziwiony. No tak, niecodziennie widzi się mnie płaczącą i z rozmazanym makijażem. Kastiel szybko wytarł mi łzy i przytulił do siebie. Cały czas gładził moje włosy i szeptał, próbując mnie uspokoić. Gdy w końcu jakoś mi się to udało, usiadłam na jego kolanach i przytuliłam się jak małe dziecko, które strasznie się czegoś boi. I w sumie tak było w tamtej chwili. Bałam się, zwyczajnie się bałam.
-Ja…To… -zaczęłam.
-Spokojnie. Od początku. Dlaczego płaczesz? –Zapytał spokojnie.
-Moi rodzice… Zmarli zanim się tu przeprowadziłam. To przez to tu jestem. Ciocia wzięła mnie do siebie. Zmarli jadąc tu po mnie. Byłam u chłopaków, a oni zginęli w wypadku. Od tego czasu… Starałam się być silna… Nie chciałam ich martwić. Ale ostatnio… Oni ciągle mi się śnią. Cały czas o nich myślę i… Ja już tak nie potrafię. Ja… tak strasznie chcę do nich wrócić! Chcę żeby oni wrócili! Żeby znowu byli ze mną! Żeby mnie pilnowali, nie pozwalali wychodzić późno z domu… Żeby poganiali mnie do nauki. Chcę znowu chodzić z mamą na zakupy. Chce znowu móc z nimi porozmawiać, przytulić. Ja chcę żeby tu byli! Tak strasznie mi ich brakuje…
Rozryczałam się kompletnie. Nie mogłam już wytrzymać, miałam dosyć. Kastiel przytulił mnie mocniej. Po chwili odsunął od siebie i uniósł mój podbródek.
-Czasami trzeba się wypłakać. Nie można dusić w sobie emocji Cas. Jesteś naprawdę silną dziewczyną. Na pewno są z ciebie dumni i pilnują cię, gdziekolwiek teraz są.
Spojrzałam zaskoczona na chłopaka. Jednak po chwili uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego.
-Dziękuję Kastiel, za to, że jesteś –wyszeptałam.
-Dobra dość tych uczuć, na dziś koniec szkoły. Jedziemy do domu, ale najpierw idź do łazienki.
-No tak, na pewno wyglądam jak potwór z bagien –zaśmiałam się, przecierając oczy.
-Nawet gorzej.
Po raz kolejny tego dnia uderzyłam chłopaka w ramię.
Dobrze, że cię poznałam. Nie żałuję…

Kastiel

            Pojechałem z Cass do mojego domu. Nie chciałem, żeby dziewczyna w takim stanie siedziała w szkole. Ethan i Ian powiedzieli, żebyśmy uważali na czarnowłosą, mówili, że przez dużo przeszła. Jednak nie zdradzali szczegółów. Myślałem, że to coś innego. Widać było, że po stracie rodziców chciała udawać silną, że nic jej nie jest. Ale każdy nie da tak rady na dłuższą metę, no i w końcu emocje w niej wezbrały.
            Otworzyłem drzwi, a Demon jak zwykle przybiegł. Jednak nie na mnie skoczył, jako pierwszego, tylko na moją towarzyszkę. Pokręciłem głową i zacząłem się rozbierać.
-Nie wiem, co ty w niej widzisz –mruknąłem do owczarka.
Oj doskonale wiem…
Czarnowłosa prychnęła i zaczęła głaskać psisko.
-On ma dobry gust –odpyskowała.
-Tsa… Podobają mu się te z rozmazanym makijażem –zaśmiałem się.
Dziewczyna wystawiła mi język i po tym jak się rozebrała poszła do łazienki.
-Chcesz pizzę?! –Krzyknąłem.
-TAK!
-Wiecznie głodna…
Zamówiłem pizzę i zrobiłem nam herbaty. Z parującymi kubkami poszedłem do salonu, gdzie siedziała Cassie, razem z Demonem. Czarnulka siedziała na dywanie, opierając się plecami o kanapę, natomiast owczarek leżał obok niej, mając głowę na jej kolanach. Podałem przyjaciółce kubek i usiadłem na kanapie, włączając telewizor.
            Cass cały czas zdawała się być nieobecna. Nie odzywała się, a jej ręka machinalnie głaskała sierść Demona. Doskonale wiedziałem, że nie oglądała telewizji, tylko patrzyła się tępym wzrokiem w ekran. W końcu odstawiłem swój kubek i zacząłem głaskać jej włosy. Cassie po chwili zaczęła mruczeć i odchyliła głowę. Uśmiechnąłem się pod nosem i nie zaprzestałem pieszczot. Dziewczyna odstawiła naczynie na ławę i zaraz wcisnęła się pomiędzy moje nogi.
-Podoba się? –Zapytałem.
-Yhym –mruknęła w odpowiedzi.
Powoli i delikatnie ze swoimi palcami przeszedłem na jej szyję, delikatnie ją muskając. W międzyczasie lekko dmuchałem w jej ucho i podgryzałem je. Cassandra odchyliła szyję, a ja złożyłem na niej delikatny pocałunek, później kolejny i kolejny.
-Jeśli dalej będziesz mi tak pozwalać na różne rzeczy, to nie skończy się to dobrze –szepnąłem do jej ucha.
-Niech się kończy jak chce –odpowiedziała odwracając się do mnie przodem.
Spojrzałem na nią szeroko otwierając oczy.
Czy ona wie, co mówi?
W jej wyrazie twarzy starałem się dostrzec jakieś wahanie, jednak nie znalazłem nic takiego.
-Nie wiesz, co mówisz, nie chcesz żeby to się tak kończyło –odparłem.
Jestem świnią, ale nie będę wykorzystywać dziewczyny, która tyle przechodzi.
-Chcę –odpowiedziała, pełna powagi.
Ująłem podbródek dziewczyny w dłoń, jej oczy nie wyrażały strachu, nic ani kropli.
-Słuchaj mnie teraz Cass. Nie jestem chłopakiem dla ciebie. Nie bawię się w związki, nie chcę ich rozumiesz? Byłabyś dla mnie tylko zabawką, a ja nie chcę żeby nasza przyjaźń się zniszczyła –powiedziałem twardo.
-Kto powiedział, że chcę związku? Zróbmy układ. Będziemy wyłącznie przyjaciółmi do seksu, zero zobowiązań.
Teraz to dojebałaś maleńka…
            Patrzyłem zszokowany na dziewczynę. Nie mogłem uwierzyć w jej słowa, tak jakby nie ona je wypowiadała.
Nareszcie masz to, co chciałeś… Będziesz miał ja tylko dla siebie… Nie zmarnuj tego!
Gryząc się z własnymi myślami nie wiedziałem, co powiedzieć.
-Pieprzyć to –mruknąłem.
Przyciągnąłem czarnowłosą do siebie i pocałowałem. Nasze usta od razu znalazły wspólny rytm. Pocałunek był namiętny i zażarty. Jedną rękę wplątałem we włosy dziewczyny, a drugą położyłem na jej talii i przyciągnąłem ją mocno do siebie. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nasze oddechy były przyspieszone, a oczy Cassie patrzyły na mnie z pożądaniem.
-Wchodzę w układ –powiedziałem. –Jednak jest jeden warunek. Żadne z nas nie pieprzy się z nikim innym. Jesteś tylko moja.
-To się tyczy też ciebie ruda małpo.
-Doskonale wiem, spokojnie. Nikt nie może o nas wiedzieć.
-A, co im do tego? Przestań gadać, tylko pieprz.
Cass pocałowała mnie, a ja kompletnie odpłynąłem. Wiedziałem, że robię źle, jednak ta dziewczyna przyciągała mnie jak nikt inny. Mają jej ciało na wyłączność, mogłem odstawić inne panienki na bok.



 ~~~~~~
No to się rozpisałam xD Mam nadzieję, że rozdział się podoba :*

piątek, 20 stycznia 2017

Ogłoszenie

Hej kociaki ^^
Kolejny mały post organizacyjny ;)  Bez przedłużania przejdę do sedna.

Sprawa pierwsza: Jeśli macie swoje opowiadania i chcecie się ze mną nimi podzielić, możecie wysyłać je na mojego maila: sara.wolf.slodki.flirt@Gmail.com
Z chęcią je przeczytam ;)

Sprawa druga: Chciałabym zrobić wywiady z bohaterami, więc pod tym postem dawajcie pytania ;)

Sprawa trzecia: Jeśli podoba wam się blog to polecajcie go na innych, podawajcie link znajomym. Chciałabym, żeby to znowu wróciło do życia, ale potrzebuje waszej pomocy.

No to wszystko na dziś ;)
Zapraszam na snapa: sarcia_wolfy
No i facebook: słodki flirt moja wersja ;)

I na koniec powiem wam, że jutro wstawiam rozdział miłego dnia kociaki ;*

sobota, 14 stycznia 2017

Post I

Woho! Jedziemy z tym koksem! ^^ 
Rozalia nie ekscytuj się tak xD 
Nie zabronisz mi :P 
Jakbym śmiała :*
Zaczynają się nasze posty ^^ 
No tak, musicie jej wybaczyć, strasznie ją to podjadało 
Ciągle o tym nawija 
Spadajcie! :P 
Ekscytuje się i tyle 
No dobra Rozalia dość wygłupów 
Zaczynamy na serio 
Okej… 
Tak, więc zaczynają się posty bohaterów 
Będziemy w nich gadać na różne tematy 
Najróżniejsze ^^ Hehe 
Tak, najróżniejsze od tych głupich po filozoficzne 
Filozo…co?! 
Alice nie wymyślaj słów :P 
Z kim ja żyję? 
*Załamuje ręce*
Z mega super ekstra laskami! :* 
*Całuje w policzek*
No dobra dość dziewczyny 
Tak, więc ten post należy do naszej trójki 
I będziemy w nim pisać o… 
No właśnie o czym…? 
Mówiłam, żeby to ustalić wcześniej 
*Chodzi zdenerwowana*
Oj tam, oj tam 
Spontan życiem :D 
Nie łaź tak, bo dziurę zrobisz :P 
I chuj :P 
Normalka… 
No dobra, to w tym poście piszmy o… 
Seksiakach na plaży! ^^ 
Roza mamy środek zimy, a ty o plaży? 
To tak na rozgrzanie :* 
No okej 
W takim razie ja najbardziej lubię jak mają kaloryferki i to takie opalone ^^ 
O tak! 
A ja kocham te kości takie 
O matko te przy biodrach?! 
Tak! >.< 
Ubóstwiam! 
Ja je tak kocham <3 
Kasiu takie ma hehe :P 
Kochanie czy musisz chwalić się moimi kośćmi???? 
Tak :P 
Kastiel wypierpapier to nasz post! 
Luzuj majty 
Ja tu tylko paczam co mój kotek robi :P 
Kastiel idz, że do łóżka i czekaj :P 
Na ciebie mogę nawet i wieczność 
OOOOOO…. Jakie urocze 
Żartowałem :P 
Miśka bądź za pięć minut, bo kolacja sama się nie zrobi :P 
Ty wredna ruda małpo! 
Ja ci kurwa dam kolacje! 
Udławisz się nią! 
Ty się dławisz czymś innym codziennie skarbie :* 
Bo jest dla ciebie za duży :* 
Kastiel jak cię kurwa trzepnę! 
A trzepać to trzepiesz zajebiście kochanie <3 
Japierdolę ty zboku jebany! 
*Biegnie z karabinem*
No cóż to jesteśmy we dwie… 
Taa…Znowu poszli się jebać 
Dosłownie i w przenośni xD 
Hahaha 
No dobra, a wracając do seksi panów na plaży.. 
O matko uwielbiam jak Leoś jest w tych swoich kąpielówkach 
Jest wtedy tak seksi ^^ 
Ja tam wole Lysia w kąpielówkach :P 
Panie rozmawiają o mnie? 
O matko co ty tu robisz? 
Jestem? 
Lys spadaj, dopiero Kasa goniła 
To nie miłe z twojej strony bratowo 
Rozalio! 
Czemu nie mówiłaś nic o ślubie?! 
Miałam być druhną! 
Ja też ty wredoto Ruska! 
Alice idź się seksować z Kasem 
Popieram białowłosą 
Ja ci zaraz poprę! 
Alice, ale uważaj na ręce, niedługo mamy koncert 
Ewentualnie na głos też 
Ah…Rozmowy z wami nie mają sensu 
*Załamuje się*
Bywa :P 
To może nie męczmy ich dłużej? 
Ale oni chyba nas lubią :p 
No nie wiem :P 
Oj kochają nas, prawda? 
Ale i tak muszę iść, wiesz Leo czeka ^^ 
Wszyscy idą się pieprzyć tylko nie ja :c 
Czemu skarbie? Ja z chęcią :* 
Bo mam okres :ccc 
A co to komu przeszkadza? :* 
Pod prysznicem jeszcze nie było J 
 O matko >.< 
Lys, nie tak przy wszystkich… 
No to widzicie każdy ma ambitne zajęcie ^^ 
Ktoś chce gumki? 
Mamy trochę więcej w razie czego ;) 
A ja mam tabletki jak chcecie 
Matko co ja z wami mam xD 
Dobra, żegnamy się 
Papa kochani :*

~~~~~
Dzisiaj taki luźny post od naszych bohaterów "Kastiel x Alice" ^^
Nie miałam za bardzo czasu napisać normalnego rozdziału, dlatego proszę nie zabijcie mnie, że jest to
Rozdział postaram napisać się dość szybko ;)
Zapraszam na mojego snapa: sarcia_wolfy
oraz na bloga z Toxic



piątek, 6 stycznia 2017

Zagubiona VI

Rozdział VI


„Codzienna melancholia”


Cassandra

            Gałęzi drzew kołysały się w rytm wiejącego wiatru. Liście leżały pod gołymi drzewami. Szare chmury szybko sunęły po niebie. Wszystko było smutne. W taką pogodę nie miałam najmniejszej ochoty na nic. Po prostu siedziałam i zastanawiałam się nad sensem życia. W dłoniach trzymałam kubek z ciepłą herbatą, którą od czasu do czasu powoli sączyłam.
            Ktoś zapukał do drzwi, a ja mruknęłam zaproszenie. W progu ujrzałam Kastiela
-Zbieraj się –powiedział.
-Niby gdzie? –Zapytałam zdziwiona.
Najpierw Ethan mnie wywiózł gdzieś w weekend, a teraz ten w środku tygodnia?
-Idziemy się przejść. Chłopaki mówią, że odkąd przyszłaś ze szkoły siedzisz tutaj.
-Wcale, że nie. Zeszłam na dół zrobić sobie herbatę –odparłam, pokazując kubek.
-Bardzo śmieszne. Daje ci dziesięć minut na zebranie się, inaczej sam cię ubiorę.
Chłopak wyszedł, a ja zeszłam z parapetu.
Nie znam go długo, ale raczej jest do tego zdolny… Tylko po chuja on się mną przejmuje? Ach…
            Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej szare rurki, czarną bokserkę i bordową bluzę na zamek. Szybko się przebrałam, poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Zanim wyszłam z pokoju zabrałam telefon i zeszłam na dół. Buntownik siedział z moimi kuzynami na kanapie. Za to ciocię było słychać w kuchni.
-Jestem –powiedziałam.
-No i git. Melisa odstawię ją przed dwunastą!
On jest z ciocią na ty?!
-Okej, ale zero picia.
-Tak jest! Pa.
Ubrałam trampki, kurtkę i wyszliśmy. Czerwonowłosy od razu zapalił.
-Chcesz? –Zapytał.
-W sumie… -Mruknęłam.
-Nie dla psa kiełbasa –powiedział i schował paczkę do kieszeni.
-Jeb się na ten krzywy ryj.
-Czyżby okres?
-Nie, spierdalaj.
Kopnęłam tego debila w nogę, jednak on niewzruszony szedł dalej.
-Jednak okres.
-No kurwa mówię, że nie mam okresu!
-A mam zrobić badanie?
-W twoich snach zboku.
Uderzyłam chłopaka w głowę, a ten zakrztusił się dymem. Zaczęłam się śmiać, a Kas był wyraźnie zły.
-Ja ci dam smarkulo!
            Buntownik zaczął mnie gonić, a ja uciekać. Był coraz bliżej, a ja dalej się śmiejąc zapieprzałam ile sił na swoich krótkich nóżkach. W pewnym momencie chciałam przebiec ulicę, jednak nagle znikąd wyjechało auto. Oczywiście nie mogło wyjechać tak nagle, po prostu go nie zauważyłam. Zorientowałam się dopiero słysząc klakson i czując mocny uścisk na brzuchu. Szybko i mocno zostałam odciągnięta do tyłu. Poleciałam na kogoś, a następnie usłyszałam przekleństwo. Odwróciłam się do tyłu i usiadłam na betonie.
            To Kastiel mnie uratował. Chłopak leżał na chodniku ciężko oddychając.
-Pojebało ciebie! Japierdolę Cas! Zdurniałaś! Przecież on mógł cię przejechać! –Zaczął, krzyczeć czerwonowłosy.
-Przepraszam, ja…
-Cicho siedź. Po prostu kurwa siedź…
Gdyby nie on to naprawdę mogło się to źle skończyć…
Buntownik wstał i popatrzył na mnie groźnie.
-Wstawaj mała, dosyć odpoczynku.
-Kastiel, dziękuję.
-Nie ważne.
Spojrzałam na niego. Ruszył dalej, trzymając ręce w kieszeniach.
No tak, to przecież Kas, wielki buntownik… Duże dziecko…

Kastiel

            To auto wiedziało, kiedy wyjechać. Teraz, gdy ją uratowałem, na bank będzie moja. Najbliższa impreza skończy się na seksie z nią. Żadna mi się jeszcze nie oparła i tak zostanie. A ją po prostu muszę zaliczyć. To jej małe ciałko jest takie seksi. Normalnie mam ją ochotę pieprzyć nawet tu, na środku ulicy.
            Popatrzyłem na Cassie, która szła trochę z tyłu.
-Oj już przestań. Nie chciałem tak na ciebie krzyczeć, chodź –powiedziałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, jednak podeszła. Objąłem ją w tali i przytuliłem.
-Ej luz, od przytulania nie zaciążysz –zaśmiałem się.
-Debil –mruknęła.
-Ale za to przystojny.
-Chciałbyś. Gdzie mnie ciągniesz?
-Do mnie.
Te jej ciemne oczka wytrzeszczyły się.
Boi się mnie? Bardzo dobrze…
-Ej luz, nie zgwałcę cię i nie zabiję. Idziemy po demona, w końcu musi wyjść na spacer.
-Pies? –Zapytała, przybierając normalny wyraz twarzy.
-Tak, owczarek francuski.
Kąciki jej ust lekko uniosły się do góry.
Jest taka słodka i niewinna. Ciekawe czy w łóżku też, bo takie mogą zaskoczyć.

Cassandra

            Czułam się głupio, że naraziłam, Kastiela, w końcu jemu też mogło się coś stać. To, że mnie uratował bardzo mnie cieszyło, ale i jednocześnie męczyło. Czułam się w pewien sposób zobowiązana.
            Czerwonowłosy otworzył drzwi swojego mieszkania, a ja weszłam zaraz za nim.
-Demon! –Krzyknął chłopak i zabrał z wieszaka smycz i kaganiec.
Chwila moment, kaganiec?! Aż tak źle?!
Zza ściany wybiegł wielki owczarek. Pies stanął naprzeciw mnie. Powoli przysunęłam swoją rękę do jego nosa, on po dokładnym jej obwąchaniu, skoczył na mnie. Jednak nie chciał mnie pożreć. Zwierzak zaczął mnie lizać i się ocierać o moje ubrania. Zaśmiałam się i przyklękłam przed wilczurem. Zaczęłam go głaskać i klepać. Spojrzałam na Kastiela, a on patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Mam coś na twarzy? –Zapytałam, nie przestając głaskać pupila.
-Nie, ale…Demon nikogo nie lubi. Wszystkich atakuje, a ty przychodzisz i cię głaszcze. Co z tobą nie tak?
Zaczęłam się śmiać z niego.
-Mnie wszystkie zwierzęta lubią –odpowiedziałam, wstając z ziemi.
-Diablica, a nie kobieta.
Kopnęłam chłopaka, a on sprzedał mi sójkę w bok. Następnie zapiął psa i wyszliśmy.
            Na dworze było chłodno. Wiatr szalał, gałęzie wyginały się na wszystkie strony. Do tego zaczęło się ściemniać. Uliczne latarnie świeciły swoim żółtym światłem, oświetlając przydzielone im odcinki. Ludzie jak zwykle gnali w pośpiechu. Chociaż tutaj nie było widać tego, aż tak bardzo jak w większych miastach. Tam wszystko było takie samo. Tutaj było trochę spokojniej, jednak dalej tłoczno. Wszyscy pędzili, każdy w swoją stronę. Jedni do domu, inni dopiero do pracy. Starsze panie dźwigały ciężkie siatki z zakupami, a mamy z dziećmi wracały z placów zabaw. Małe pociechy nie były z tego zadowolone. Młodzi ludzie szli i się śmiali. Auta jechały machinalnie. Wszystko było machinalne i takie samo codziennie. I właśnie to mnie dobijało, że nasze życie jest wiecznie monotonne. Wstawałam rano, szykowałam się, szłam do szkoły, wracałam, uczyłam się, szłam spać i tak w kółko i kółko. Miałam dość tej monotonni, jednak nie umiałam jej zapobiec. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam, co robić.
            Kastiel pomachał mi ręką przed oczami, a ja jakby ożyłam.
-Stało się coś? –Zapytałam.
-Jeśli będziesz taka zamyślona to znowu wpadniesz pod auto –mruknął.
-Sorki.
Weszliśmy na teren parku. Ludzi było mało. No i jak zwykle każdy gdzieś pędził. Razem z chłopakiem usiadłam na jednej ławce, a wtedy Kas spuścił Demona ze smyczy.
-Czemu jesteś taka markotna? –Zapytał buntownik, odpalając papierosa.
-A, czemu ty jesteś taki ciekawski? Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Ja już dawno w nim jestem skarbie. I nigdy z niego się nie wydostanę.
Zaśmiałam się lekko. Dostrzegłam, że na ustach mojego towarzysza zagościł lekki uśmiech.
-To powiesz mi, co jest przyczyną twojego smutku? –Dociekał dalej.
-Sama nie wiem. Po prostu czasami mam tak, że siadam i zastanawiam się, co jest nie tak z tym światem. Popadam w taką melancholię. To wszystko.
Kastiel chwilę analizował moje słowa, a następnie pokiwał głową.
-Znam na to radę. Nazywa się przyjaciele, a druga to wyjście z domu.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Nie wszystko jest takie łatwe –odparłam, wracając wzrokiem na drzewa.
-Jeśli się utrudnia, no to tak. Od dziś nie będziesz siedzieć sama. Będę przychodził codziennie i będziesz siedzieć ze mną i chłopakami.
-Niedoczekanie twoje, nie wytrzymam z wami.
-Twój problem. Nie pozwolę ci siedzieć i marnować życia. Jesteśmy młodzi i trzeba z tego korzystać. Poczuć smak życia, nie możesz być wiecznie sama.
Posłałam mu życzliwy uśmiech.
-A teraz cię odprowadzę, bo Melissa mnie zabije.
-Właśnie! Od kiedy ty jesteś z moją ciocią, an ty? Czyżbyś gustował też w starszych?
Wstaliśmy z ławki, a buntownik zawołał Demona.
-Niekoniecznie. Gustuje w młodych, czarnowłosych kuzynkach moich przyjaciół.
-Szkoda tylko, że one nie gustują w tobie.
-Osz ty!
Czerwonowłosy zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się jak opętana. Nie mogłam złapać oddechu. W pewnym momencie potknęłam się o coś i ciągnąć za sobą chłopaka upadłam. Kas przestał mnie łaskotać, a ja jęknęłam z bólu.
-Coś ci się stało? –Zapytał dureń.
-Tak, dupa mnie boli.
-No to było w nocy ostro.
-Jak cię kiedyś pierdolnę za te głupoty!
-Pierdol mnie ile chcesz, tobie mogę się dać.
Lekko się zarumieniłam, jednak zaraz uderzyłam chłopaka w ramię. Ruda małpa zwisała nade mną, a ja nie miałam możliwości ucieczki.
-Idźmy do domu, bo mi zimno –skłamałam.
Kastiel pomógł mi wstać i razem ruszyliśmy do domu cioci.
Kolejna krępująca sytuacja… On działa na mnie jak magnes… Ciekawe tylko, co jeszcze przyciąga oprócz mnie…

~~~~
I oto kolejny rozdział ^^ 
Trzymajcie kciuki, żeby było tak dalej <3