sobota, 27 czerwca 2015

Księżniczka Luna 20

Rozdział 20


Co się działo noc wcześniej...

Rose

Gdy tylko zamknęłam drzwi za Emily odetchnęłam z ulgą.
Łóżeczko już biegnę!
Jednak nie było mi dane tak szybko pójść spać. Ledwo doszłam do schodów rozległ się dźwięk dzwonka, a następnie ostre walenie do drzwi. Szybko poszłam je otworzyć. Ledwo uchyliłam drewniane drzwi, a zaskoczenie przebrało górę. W drzwiach stał Lysander kompletnie napity. Szczerze mówiąc był ostatnią osobą jaką spodziewałam się w takim stanie zobaczyć na oczy.
-Lys? Co tu robisz? -Zapytałam zdziwiona wpuszczając go do domu.
-Rose! Rose! Ja cię kocham! Nad życie! Nie zostawiaj mnie....bez ciebie jestem nikim -na zmianę bełkotał, na zmianę darł się.
-Lys ciszej Daniel śpi! Po zatem czemu się upiłeś? Tłumaczyłam ci to...ja... Kocham Kastiela...
-Zabije go! S******* nie żyje! 
-Co tu się k**** dzieje?! Spać chce! -Krzyknął Daniel stojąc u brzegu schodów.
-Lys się upił i coś bredzi -powiedziałam.
-Co?! Jak się upił?! Przecież jemu to może zepsuć struny! -Wykrzyczał.
Mój jakże mądry i zaspany brat chciał najwidoczniej zbiec ze schodów. Jednak potknął się o ich brzeg i zaczął się z nich staczać krzycząc przy tym ile miara.
-Otaczają mnie idioci -wyszeptałam uderzając się w czoło. -Wątpię aby alkohol zepsuł mu struny matole! Ja się upijałam sto razy więcej niż on i jakoś śpiewam! Ważniejsze jest to, że jest pijany i bredzi, a do tego...!
Nie dane mi było skończyć zdania, ponieważ Lysander stracił przytomność i upadł na mnie.
-Lys! Złaź ze mnie! -Krzyknęłam.
Daniel zaczął się histerycznie śmiać leżąc u dołu schodów.
-Nie śmiej się tylko mi pomóż!
Brat w końcu zdjął chłopaka z mojego ciała.
Co ja z tobą mam?
-Pod prysznic z nim -rozkazałam.
Razem z Danielem zanieśliśmy Lysa do łazienki.
-Zadzwonię do Rozy -oznajmiłam.
Pobiegłam do pokoju i szybko wybrałam numer do białowłosej.
-Hej Roza. Sorki, że o tak późnej porze, ale jest u mnie Lys i to kompletnie nawalony.
-O Boże. Za dwadzieścia minut będę z Leo -oznajmiła i się rozłączyła.
Ja natomiast dołączyłam do Daniela, który już zajął się myciem Lysa.
-To ja zrobię kawy -powiedziałam i wyszłam z łazienki.
Pomimo, że był to mój były chłopak nie miałam prawa oglądać go pod prysznicem. Co prawda Daniel zostawił mu majtki, ale mimo tego wstydziłam się. Po pewnym czasie przyjechała Rozalia razem z Leo.
-Najmocniej przepraszam, że mój brat przysporzył ci problemów -powiedział czarnowłosy i pocałował mnie w rękę.
-Naprawdę nic się nie stało -odpowiedziałam.
Leo wziął Lysandra pod rękę razem z Danielem i po chwili odjechali.

Czas teraźniejszy...


Razem z Kasem usiadłam na łóżku.
-Przyniosę coś pić. Zaczekaj -powiedziałam.
-Pomogę ci -zaoferował się chłopak.
Uśmiechnęłam się i razem zeszliśmy na dół. Daniela jak zwykle nie było w domu.
-Zrobię ci naleśniki co? Na pewno jesteś głodny -powiedziałam.
-Nie musisz -odparł.
-Ale chcę.
-Uparciuch -powiedział i wystawił mi język.
Zaśmiałam się i zaczęłam robić wcześniej wspomniane danie. Gdy smażyłam naleśniki Kas obejmował mnie od tyłu i tulił do siebie. A po usmażeniu wszystkiego zanieśliśmy picie i jedzenie na górę.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem -powiedział chłopak tuląc mnie do siebie.
-Ja też Kas...
Czerwonowłosy odchylił mnie lekko, a następnie pocałował. Długo i namiętnie... Po chwili wylądowaliśmy na łóżku. Kastiel wisiał nade mną i całował mnie łapczywie. Tak jakby bał się, że nigdy więcej mnie nie zobaczy.
-Kocham cię mała -wyszeptał opierając swoje czoło o moje.
-Ja ciebie też -odpowiedziałam.
Chłopak na nowo wpił się w moje usta, a po chwili zszedł z pocałunkami na szyję.
-Nigdy cię nie zostawię -wydyszał chłopak i powrócił do moich ust.
Kastiel przewrócił nas tak, że to ja siedziałam na nim. Buntownik delikatnie chwycił mnie za biodra i po chwili zaczął nimi poruszać. Nadal mnie całując przyśpieszał swoje ruchy, gdy nagle usłyszeliśmy trzask drzwi w moim pokoju. Jak oparzeni odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na drzwi. Stał w nich mój brat wyraźnie wściekły. Szybko zeszłam z Kasa.
-Wy********* stary c****! Gdzie z łapami do mojej siostry! -Zaczął krzyczeć.
Daniel podbiegł do chłopaka i chciał go uderzyć, ale ten szybko przeturlał się i wstał z łóżka. Następnie szybko wybiegł, a ja zamknęłam drzwi, tak aby Daniel nie mógł ich otworzyć. Zamknęłam je na klucz i odskoczyłam do okna.
-Oddaj klucz! On nie ma prawa tak robić! -Wykrzyczał podchodząc do mnie.
-To moje życie proszę nie mieszaj się, a on nie zrobił nic złego -odparłam spokojnie.
-Jeszcze chwila, a zostałbym wujkiem! -Wykrzyczał.
-Nie zostałbyś!
-Nie wcale! Widziałem co się tu działo! Ocierałaś się o niego jak...
-Masz mnie za taką?! Jesteś okropny! -Wykrzyczałam.
Wybiegłam z pokoju i natychmiast zamknęłam się w łazience.
-Jesteś debilem! -Krzyknęłam gdy brat zaczął się dobijać do drzwi.
-Rose! Nie miałem tego na myśli! Naprawdę! Przepraszam...
-Jak mogłeś coś takiego sugerować? -Zapytałam cicho otwierając drzwi.
-Wiem, jestem debilem. Ale ty jesteś moją młodszą siostrą, którą chcę chronić. Dlatego nie chciałem aby coś ci się stało. Obiecuje, że nie będę mieszał się w wasze sprawy i przeproszę Kasa. Ale ciebie proszę o jedno. Nie chcę być wujkiem, jasne?
Pokiwałam głową z uśmiechem.
-A teraz chodź zrobić mi kolację -powiedział chłopak.
-Asz ty!-Zganiłam go.
Zaśmialiśmy się i razem poszliśmy do kuchni.

...

Powolnym krokiem weszłam do wielkiego piekła zwanego przez ludzi normalnych szkołą. Melancholijnym krokiem podeszłam do swojej szafki szkolnej. Otworzyłam ją i włożyłam do niej jak zwykle słuchawki. Z sali dobiegł mnie przyjemny dźwięk gitary. Mimowolnie przymknęłam oczy i wsłuchałam się w nuty. Nie mógł to być żaden z utworów Kasa. Powoli uchyliłam drzwi i ujrzałam chłopaka o czekoladowych włosach i jasnych oczach. Był ubrany w biała koszulkę i spodnie moro. W końcu chłopak podniósł wzrok i uśmiechnął się patrząc na mnie, a ja mimowolnie się zarumieniłam.
-Wejdź -powiedział odstawiając gitarę.
-Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać -powiedziałam. -Po prostu usłyszałam gitarę a, że kocham muzykę to pomyślałam, że zobaczę.
Nieznajomy uśmiechnął się i zeskoczył ze sceny.
-Kentin -powiedział z uśmiechem.
-Rosalia, ale mów mi Rose -odparłam. -W sumie nie widziałam cię tutaj. Jesteś nowy?
-Nie. Wróciłem ze szkoły wojskowej bo wysłał mnie do niej tata. Więc to ty jesteś nowa -odparł z uśmiechem.
-Kentin! -Krzyknęła jakaś niebieskowłosa dziewczyna na widok chłopaka.
-Jak ja jej nienawidzę -wyszeptał chłopak i dodał głośniej: -Co chcesz Su?
-Nie wiedziałam, że wróciłeś.
-Nie muszę ci się z niczego spowiadać.
-A to kto? -Dziewczyna wskazała na mnie ze złością w oczach.
-Ktoś kogo nie poznasz. Pa Su -powiedział chłopak i pociągnął mnie za sobą ku wyjściu z sali. -Przepraszam za nią ona...
-Nie ma za co -uśmiechnęłam się. -Przepraszam, ale spieszę się na lekcję.
-Do później.
-Tak, do później.
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku sali biologicznej.
Zamiast napisu "sala biologiczna" powinno być "sala samobójców" albo "sala tortur"...Hehe...
Zajęłam miejsce w ostatniej ławce i zaczęłam powtarzać notatki z poprzednich lekcji.
-Od kiedy jesteś taka pilna? -Usłyszałam nad sobą głos Kastiela.
-Sama nie wiem -odpowiedziałam nadal wertując notatki.
-A gdzie "witaj misiu" czy coś? -Zapytał chłopak siadając obok mnie.
-Dzień dobry niedźwiedziu, pasuje? -Zapytałam ze śmiechem.
-Niegrzeczny kotek -odparł chłopak z cwanym uśmiechem i dał mi buziaka w policzek.
Chłopak przysunął się do mnie bliżej i szepnął do ucha:
-Kocham cię...
A następnie lekko je podgryzł. po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Omiotłam spojrzeniem klasę, na całe szczęście nikt na nas nie patrzył.
-Zwariowałeś -wyszeptałam, wracając wzrokiem do notatek.
-Na twoim punkcie kocie -wyszeptał zmysłowo.
Zadzwonił dzwonek na lekcję, a po chwili do klasy weszła nauczycielka.

...

Chciałam chwili spokoju dlatego poszłam na dach szkolny. Jednak nawet nie był mi pisany spokój. Po chwili za mną na dech weszła Emily.
-Co tam? -Zapytała siadając obok mnie.
-Jakoś leci -odpowiedziałam.
Zaczęłyśmy rozmawiać o Peggy szkolnej dziennikarce, której dotąd nie widziałam. W sumie nic dziwnego. Od mojego dołączenia znam tylko kilka osób. Nienawidziłam poznawać nowych ludzi, dlatego nic dziwnego. W każdym razie według dziewczyny szkoła szykowała jakieś przedsięwzięcie, tylko nie wiedziała jakie i właśnie to badała. Nim się spostrzegłyśmy zadzwonił dzwonek na lekcję. Emily wstała, a z kieszeni jej dużej szarej bluzy wypadł jakiś przedmiot. Spojrzałam na niego i go podniosłam. Był to dyktafon. Ten sam dyktafon który ktoś zostawił na moim łóżku. Szybko schowałam przedmiot do kieszeni i ruszyłam w kierunku sali. Tuż przed klasą powiedziałam, że muszę iść do toalety. W niej odtworzyłam nagranie jakie znajdowało się na urządzeniu. Było to nagranie, które usłyszałam na wycieczce. Nagranie przez które pokłóciłam się z Kastielem.
Niemożliwe...Dlaczego???
Dyktafon schowałam do plecaka, a sama poszłam na lekcję. Usiadłam w ławce i wyciągnęłam zeszyt, jednak nie mogłam się na niczym skupić.
Dlaczego mi to zrobiła? Przecież Kastiel mówił tak tylko przed Lysem. czy ona chciała nas skłócić?
Nagle oberwałam kartką w głowę.
Co ci jest? 
Obróciłam się do tyłu. Kartka była od Kentina. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i napisałam odpowiedź:
Nic takiego. Zamyśliłam się. Dzięki za troskę :)
Kartkę odrzuciłam chłopakowi. Nagle w głośnikach zabrzmiał głośny głos dyrektorki:
-Moi drodzy niedługo szkoła ma zamiar wystawić przedstawienie. Każdy uczeń za tydzień w poniedziałek ma się stawić na sali gimnastycznej i nauczyć się wybranego przez siebie kawałka utwory i zaprezentować go. Życzę powodzenia. Szczegóły zostaną omówione w dniu jutrzejszym na trzeciej lekcji.
Po klasie rozległo się głośne jęknięcie. Nikomu nie podobał się pomysł z przedstawieniem. Nawet nauczyciel narzekał, że po co to komu, przez to traci się lekcję i w ogóle.W końcu rozległ się dzwonek oznajmiający koniec lekcji, a cala nasza klasa wyszła z sali uradowana. No prawie cała. Mi osobiście nie było wesoło, ponieważ musiałam porozmawiać z Emily o nagraniu. W tym celu zaczepiłam dziewczynę.
-Em...Emily możemy chwilę pogadać? -Zapytałam.
-Pewnie -odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Weszłyśmy do pustej klasy, a ja położyłam dyktafon na ławkę. W tej chwili z twarzy dziewczyny odpłynęły kolory i wyglądała jak biała kreda.
-Em...Dziękuję zgubiłam go i...-zaczęła się jąkać dziewczyna.
-Przestań się wygłupiać! To twój dyktafon. To ty skłóciłaś mnie z Kastielem na wycieczce! Ale powiedz mi jedno. Po cholerę ci to było?! Tak robi przyjaciółka?! -Przerwałam jej zła.
Dziewczyna opuściła głowę i po chwili uniosła ją z szatańskim uśmieszkiem na twarzy.
-Po co, tak? Po to żebyś z nim nie była. Żebyś nie była z nikim. Na początku miałam tylko Lysandra za rywala. Ale ty wolałaś Kasa. Widziałam to i musiałam coś zrobić! Nie będę się tobą dzielić! Wymyśliłam, że jak znienawidzisz Kasa to będę cię pocieszać. Potem będę ci dawała korki z chemii aż będziesz tylko moja!
Dziewczyna podbiegła do mnie i wywróciła mnie na podłogę. Złapała moje nadgarstki i podniosła je nad głowę, a sama usiadła na biodrach.
-Emily uspokój się! -Krzyknęłam.
-Nie mam zamiaru! Jesteś dla mnie całym światem! Kocham cię Rose..Bądźmy razem, będziemy szczęśliwe -powiedziała.
-Emily ja kocham Kastiela. Proszę uspokój się i puść mnie -powiedziałam.
-Nie mam zamiaru Jesteś tylko moja -powiedziała.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć dziewczyna pocałowała mnie. Szarpałam się, ale to nic nie dawało. Do oczu napłynęły mi łzy.
Puść mnie. Emily puść mnie! Ja nie chcę! Nie chcę! Kastiel! Proszę pomóż mi...
Powoli po moich policzkach płynęły łzy jedna po drugiej, a dziewczyna nie przestawała mnie całować. Czułam się okropnie, tak jakby ktoś zabrał mi godność. W końcu Emily odsunęła się.
-Pomocy! -Wydarłam się na całe gardło.
Brunetce nie spodobało to się, ponieważ uderzyła mnie z całej siły w policzek.
-Ratunku! -Krzyknęłam jeszcze raz, za co dostałam w drugi policzek,
-Nie ładnie tak -powiedziała dziewczyna.
-Emily uspokój się. Zostaw mnie!
Ona tylko uśmiechnęła się psychicznie, a mi żółć podeszła do gardła.
-Będziesz cierpieć tak jak ja cierpiałam -odpowiedziała.
-Nie! Nie!
Zaczęłam się szarpać. Dziewczyna przywiązała mi ręce do ławki i wyciągnęła z plecaka jakąś strzykawkę.
-Byłam na to przygotowana. Dobranoc Rosalio -powiedziała.
-Ratunku! -Krzyknęłam ostatni raz,
Dziewczyna wbiła mi igłę w rękę, a niebieskawy płyn wpłynął do moich żył. Stałam się senna. Obraz mi się zamazywał aż stał się czarny.
Przepraszam...Kastiel...Kocham...Cię...

Kastiel

Nigdzie nie mogłem znaleźć Rose.
Gdzie ty możesz być?
Zdesperowany podszedłem do Rozy.
-Nie widziałaś Rose? Wszędzie jej szukam -powiedziałem.
-Widziałam jak na początku przerwy wchodziła z Emily do sali. Tej do historii, której już nie używamy. Ale nie wiem czy jeszcze tam są -odparła białowłosa.
-Dobra dzięki -powiedziałem szybko i zmierzyłem w kierunku sali.
Na korytarzu nie było nikogo. Nie dziwiło mnie to. Większość klas miała teraz albo w-f albo zajęcia w salach na innych pietrach. Prawie nikt nigdy nie chodził na trzecie piętro budy. Nagle usłyszałem krzyk Rose, która wołała o pomoc. Serce mi przyspieszyło, a gniewa zapanował nad ciałem. Zerwałem się do biegu i z kopniaka otworzyłem drzwi do starej sali. Emily klęczała przy Rose i coś jej wstrzykiwała.
-Zajebię cię suko! -Krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny.
Brunetka próbowała mnie uderzyć, jednak ja uchyliłem się i podciąłem jej nogi. Następnie uderzyłem w twarz, a ta straciła przytomność. Dla pewność przywiązałem ją do biurka nauczyciela i szybko podbiegłem do Rose. Miała zamknięte oczy, ale oddychała.
-Kochanie, Rose obudź się. Rose to ja Kastiel,
Moje próby obudzenia dziewczyny poszły na marne. Zadzwonił dzwonek, którym się nie przejąłem. Dziewczyna dalej się ni budziła, a ja denerwowałem się coraz bardziej. Rozwiązałem ją i zabrałem na ręce. Szybko poszedłem do najbliższej sali w której były lekcje. Była to sala biologiczna.
-Proszę pani Emily jej coś wstrzyknęła -powiedziałem na wejściu.
-Żyję? -Zapytała zmartwiona nauczycielka.
-Tak. Oddycha i ma puls, ale nie mogę jej wybudzić, a oddechy robią się coraz płytsze.
-Połóż ją na ławce, a ja dzwonię po karetkę.
Szybko położyłem dziewczynę na pierwszej ławce. Z końca klasy podbiegła do mnie Rozalia.
-Co ona jej zrobiła? -Zapytała.
-Nie wiem. Poszedłem do sali. Usłyszałem krzyk Rose, a gdy otworzyłem drzwi sali to Emily coś jej wstrzyknęła. Obezwładniłem ją i przywiązałem do biurka i natychmiast zająłem się Rose -odparłem.
-Policja i karetka zaraz będą. Weź ją przed szkołę i pojedź z nimi, a ja zawiadomię jej brata -powiedziała nauczycielka.
Kiwnąłem głową i zabrałem dziewczynę.
-Kochanie obudź się -wyszeptałem.-Nie zostawiaj mnie...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj troszkę smutniej :( Pomyślałam, że w końcu rozstrzygnę sprawę nagrania. Cóż więcej mogę powiedzieć? Może ktoś umrze? Może ktoś się zabije? A może ktoś będzie miał dziecko? Albo wyjdą na jaw skrywane sekrety? O tym wszystkim dowiecie się w kolejnych postach ;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Serdecznie dziękuję :)

Serdecznie wam dziękuję moi mili, że mamy już 4 000 wyświetleń! :D Jestem z tego powodu naprawdę zadowolona, ponieważ nie myślałam iż uzbiera się tego taka ilość. Zakładając bloga nie pomyślałabym, że będzie aż 20 rozdziałów opowiadania, drugie opowiadanie i jeszcze one-shoty. Jestem wam naprawdę wdzięczna, ponieważ ten blog wnosi wiele pozytywnej energii do mojego życia. Co prawda wnosi też troszkę stresu i nerwów, ale patrzy na pozytywy :) Jesteście naprawdę wielcy i jeszcze raz bardzo dziękuję, tak po prostu. Za to, że jesteście. Bez was nie zaszłabym tak daleko ;* Do usłyszenia w następnym rozdziale ;)

środa, 10 czerwca 2015

Wiem, że jestem beznadziejna...

Wiem, że beznadziejna ze mnie blogerka :( Znowu nie podołałam zadaniu i przez najbliższy tydzień nie będzie posta. Nie mam kompletnie czasu napisać posta. Mam teraz poprawy, nauka (nie wiem czemu oni cisną w ostatni tydzień przed ocenami -,-) do tego dekoracje na koniec roku i w ogóle jakaś masakra. Naprawdę was przepraszam. Obiecuję, że jakoś wam wynagrodzę, tylko w komentarzach dajcie pomysły tej waszej "nagrody", ewentualnie piszcie na e-maila wiola11144@gmail.com :*
                                           To do usłyszenia za tydzień :* 
                                                                               Sara <3
PS: Naprawdę mi przykro :(

niedziela, 7 czerwca 2015

Księżniczka Luna 19

Rozdział 19

I wtedy stało się coś nadzwyczajnego... Momentalnie przestałam płakać. Poczułam czyjąś rękę na głowie.
-Nie zostawię cię mała. Będę walczył dla ciebie, my angel...-powiedział dobrze znany mi głos.
Podniosłam głowę zdziwiona.
-Kastiel...Ty... ty żyjesz! -Wykrzyknęłam uradowana.
-Jak widać -odpowiedział i uśmiechnął się cwanie.
Przytuliłam się do chłopaka, a ten otarł mi łzy. Moje szczęście, jednak nie trwało długo bo po chwili wszedł lekarz i kazał mi wyjść. Kastiel kazał mi iść do domu. Spełniłam jego prośbę zapewniając, że przyjdę następnego dnia.

Kastiel

Nie mogłem się na niczym skupić. Nawet nie odpowiadałem na pytania lekarza. Gdy Rose siedziała przy mnie czułem doskonale jej ciepło i słyszałem wszystko co mówiła.
Ona naprawdę woli mnie? Woli aroganckiego dupka, niż zakochanego idioty? Co ona we mnie widzi? Nigdy za bardzo się nie łudziłem, że to mnie wybierze. Owszem kocham ją. Uwielbiam ją całować. Ale nigdy nie myślałem, że będzie mi to dane robić "legalnie". 
Uśmiechnąłem się pod nosem,
Ona jest wspaniała...
Lekarz huknął na mnie głośno, a ja w końcu odpowiedziałem mu na jego idiotyczne pytania.
-Jak się czujesz? -Zadał idiotyczne pytanie.
-A jak mam się czuć? Wszystko mnie na******** -odparłem patrząc w okno.
-Wyrażaj się młody człowieku, To jest szpital.
-Będę mówił jak będę chciał.
Chcę już wyjść...Być z nią...
-Przy tej dziewczynie byłeś inny -zauważył lekarz.
-Bo ona jest wyjątkowa... -Odparłem.
Lekarz uśmiechnął się i wyszedł.

Rose

Brat narzekał, ale w końcu dal spokój słysząc, że Kas jest w szpitalu. Jednak za bardzo mu się to nie podobało. Dodatkowo denerwował się, że nie ma występów. Martwiłam się bo wiem, że Daniel chciał abym miała wszystko, a moja kariera się rozwijała.
Poszłam do siebie do pokoju i spakowałam się na następny dzień. Nie za bardzo chciało mi się iść, ale mus to mus. Wolałabym posiedzieć z Kastielem, jednak miała mnie uczyć Emily.

...

W szkole zaczepiła mnie Rozalia. Białowłosa dziewczyna z wycieczki.
-Hej Rose -przywitała się.
-Hej. Roza tak?
-Tak, tak. Em...Chciałam się spytać co z Kastielem. Po zatem Lysander ostatnio jest jakiś dziwny. Chodzi taki smutny i zdołowany. Ani ja, ani Leo nie wiemy co się z nim dzieje i martwimy się o niego.
Zrobiło mi się strasznie głupio. W końcu to moja wina.
-Em...Kastiel leży w szpitalu na obserwacji. Nie wiem do końca kiedy wyjdzie bo lekarz nie chciał mi nic powiedzieć. A Lys? Em...No nie wiem, ale to może przez to, że zerwaliśmy -powiedziałam spuszczając głowę na dół.
-Zerwaliście? A dlaczego? -Dociekała dziewczyna.
-No...Ja...Nie kocham Lysa -powiedziałam.
-Aha...Rozumiem. Wolisz Kastiela, prawda? -Zapytała.
Zdziwiło mnie to iż dziewczyna nie wyglądała na złą.
W odpowiedzi pokiwałam głową.
-Życzę wam dużo szczęścia -powiedziała z uśmiechem. -Może chciałabyś się udać ze mną na zakupy? Nie za bardzo mam z kim iść.
-No...Mogę iść, z wielka chęcią -odparłam.
Dziewczyna rozmawiała ze mną cały czas, a na koniec lekcji zabrała mnie do sklepu. Chodziłyśmy po nim dość długo. W końcu kupiłam parę ciuchów, a dziewczyna masę ciuchów. Później odłożyłam zakupy i przyjechała Emily aby się uczyć.
-Hej dawnośmy się nie widziały -powiedziała dziewczyna.
-Ano dawno. Miałam trochę roboty -odparłam.
-Jak tam po wyciecze? -Zapytała otwierając zeszyty.
-Normalnie.
-Ehe...To czego nie rozumiesz? -Zapytała siadając na łóżku.
-Wszystkiego -odparłam.
Emily uśmiechnęła się blado i zaczęła mi wszystko dokładnie tłumaczyć.

...

Powoli weszłam do szpitalnego pokoju. Kastiel siedział na łóżku w swoich ubraniach. 
-Wychodzisz? -Zapytałam z nadzieją. 
-Jak widać- odpowiedział. 
Uśmiechnęłam się, podbiegłam i go przytuliłam. 
-Aż tak się cieszysz? -Zapytał obejmując mnie.
-Tak...
Chłopak zaśmiał się i lekko odsunął mnie od siebie, a następnie pocałował. Pocałunek był delikatny,tak jakby czerwonowłosy bał się,że coś mi zrobi. Oczywiście się nie opierałam. 
-Kocham Cię mała- wyszeptał dotykając swoim czołem mojego 
-Przepraszam gołąbki, że przerywam, ale mam wypis- powiedział lekarz wchodząc. 
-Mógłby Pan się ogarnąć?  -Zapytał zły Kas odsuwając się ode mnie.
-Kastiel! -Zganiłam go.
Chłopak zacisnął rękę w pięść.
-Ah...W każdym razie to pański wypis -powiedział lekarz dając Kasowi papierek.
Buntownik wziął papierek i złapał mnie za nadgarstek, a później wyszedł nic nie mówiąc. 
-Mógłbyś chociaż podziękować -powiedziałam gdy mnie puścił. 
-Stary kinował i tyle...Co się działo gdy mnie nie było? -Zapytał odpalając papierosa.
-Przede wszystkim przestałeś palić-odpowiedziałam zabierając mu papierosa i zgniatając.
-Ej!A zresztą...A tak na poważnie? 
-Lys przyszedł wczoraj napity. Ale to nie ważne. 
-Co gadał? 
-Mówię,że nie ważne...
-Mam prawo wiedzieć! 
-Niby dlaczego?
-Bo mi na tobie zależy i Cię kocham! -Wykrzyczał na jednym wydechu i się zaczerwienił.-Chodź odprowadzę Cię.
-Jak chcesz to możesz zostać.
Kas uśmiechnął się cwanie i chwycił mnie za rękę. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po tym wszystkim nareszcie wiedziałam którego kocham.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale na wyjeździe nie miałam za bardzo czasu pisać. Tu jakieś spacerki, tu jedzenie, tu zabawa z bratem i jeszcze nauka... Masakra...Do tego mega skwar aż myśleć się nie dało xD W każdym razie mam nadzieje, że się podoba :)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Złe wieści

Znowu nie mam dobrych wieści. Otóż jutro wyjeżdżam I nie ma mnie do niedzieli. Ponieważ moja kochana rodzinka uznała iż jedziemy do lasu, w małej wsi Sułów na terenie Doliny Baryczy. Gorzej być nie mogło :( W każdym razie posta nie będzie do poniedziałku, jak nie później. Przepraszam...
                  Sara

Dzień dziecka

Z okazji dnia dziecka wszystkiego najlepszego!
W Sumie nie wiem czego mogę wam życzyć, Ale wszystkiego co najlepsze moi drodzy ;*
             Sara

Ps: Może uda mi się napisać jakiś bonus ;)