piątek, 1 maja 2015

Księżniczka Luna 16

Rozdział 16

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zrobić czy nawet pomyśleć, Lysander lekko zdjął mnie z siebie i ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
-Lys to nie tak jak myślisz! -Próbowałam go zatrzymać szybko wstając.
Jednak nic to nie dało, Lys mega zły wyszedł z mojego domu i podbiegł do Kasa, próbowałam go powstrzymać, ale co ja mogłam zrobić? Krzyczałam, ale nie pomagało. 
Lysander uderzył Kasa w twarz z pięści. Ten się zatoczył i po chwili oddał. Szybko zawołałam Daniela, aby ten po chwili rozdzielił chłopców.
-O co tu kur** chodzi?-Zapytał zły Daniel gdy opatrywałam chłopców.
Momentalnie spuściłam głowę na dół. I gdy już miałam zacząć coś mówić, wyręczył mnie Lys:
-Rose jest moją dziewczyną, a Kas nie ma prawa jej tknąć.
-Nie jest twoją własnością -odparł zły Kas.
Posłałam obu chłopcom groźne spojrzenie aby się uspokoili.
-Rose wytłumaczysz mi o co chodzi? -Zapytał Daniel.
-Też chciał bym odpowiedzi na kilka pytań -dodał Kas.
-Ja również się skuszę-zakończył Lysander.
Jęknęłam głośno i opadłam na kanapę. -Czemu Kas przychodzi i drze się pod oknem? -Zapytał Daniel bez ogródek.
-Boże, od czego zacząć -westchnęłam cicho.
-Kocham Rose dlatego "dre" się, a pod oknem bo wpuścić mnie nie chcecie -odpowiedział czerwonowłosy.
-A co miało znaczyć, że "te chwile razem nic dla Ciebie nie znaczą? -Zapytał Lys.
Od razu zrobiłam sie czerwona. To jedno zdanie można zrozumieć na różne względy. Natomiast w przeciwieństwie do mnie, Kastiel uśmiechnął się chytrze.
-Całowałem się z nią- odparł.
Białowłosy strasznie się zdenerwował i znowu uderzył Kasa, jednak nim ten mu oddał Daniel ich rozdzielił.
-Rose to prawda? -Zapytał Lysander. -Tak- odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
-Kochasz go?-Zapytał.
-Chyba tak- odpowiedziałam.
Kastiel popatrzył na mnie zdziwiony. Widać było, że nie oczekiwał takiej odpowiedzi. 
W pokoju nastała niemiła cisza.
-W takim razie zapytam Cię o jeszcze jedno- powiedział Lysander wstając. -Kochasz mnie?
-Tak- odpowiedziałam bez chwili wahania.
-Nie widzę innego wyjścia jak dbać ci wolność abyś wybrała właściwego -dodał białowłosy.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Lys wyszedł.
-W takim razie ja zaraz też się zwijamy, Ale najpierw chce wiedzieć dlaczego jesteś na mnie zła -powiedział buntownik.
-Chodzi o to nagranie na którym mówisz, że to wszystko jest tylko po to abyś zdobył sławę -odpowiedziałam.
Nie miałam nawet ochoty na niego krzyczeć, czy się złościć, w tamtej chwili myślałam tylko o rozpaczy.
-Zaraz ci to wytłumaczę Rose. Lysander pytał się czy coś między nami jest. Powiedziałem tak żebyś nie miała problemów. Co innego miałem mu powiedzieć? Że Cię kocham, całowaliśmy się i odbije mu ciebie?Kocham Cię Rose- powiedział.
-Idź już nie mam dzisiaj ochoty na rozmowy -odparłam patrząc w podłogę.
-Dobrze pójdę, ale jutro wrócę. A wiesz czemu? Bo Cię kocham i nie stać mnie na to żeby Ciebie stracić- powiedział i wyszedł.
-W co ja się wkopałam?!-Jęknęłam.
-Nie martw się Rose, będzie dobrze- powiedział brat i mnie przytulił.
Co ma być dobrze? Wszystko zepsułam...Co teraz będzie?

...

Włączyłam muzykę i wyszłam na balkon. Rześkie powietrze owiewało moje ramiona i nogi. Wiaterek lekko rozwiewał moje włosy, a ja oparta o barierkę patrzyłam na księżyc, chmury i gwiazdy.
Czemu nic nie jest proste? 
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki nocy. Ptaki przestały już ćwierkać. Pazurki kotów postukiwały zgrabnie o betonowy chodnik. Natomiast psy szczekały na widok tych kuleczek gracji i elegancji. Uśmiechnęłam się pod nosem na te myśl. Cisza...Jedynie odgłosy nocy. Żadne auto, rower, motor czy człowiek nie zagłuszały tych miłych dźwięków. 
Aż nagle coś się zmieniło. Psy całkowicie przestał szczekać, a koty miauczeć. Otworzyłam zdziwiona oczy i popatrzyłam na ulicę. Przed moim balkonem stał Lysander.
-Co ty tu robisz? -Zapytałam go.
Chłopak jedynie się uśmiechnął.
-Rose kocham cię -powiedział, a później zaczął śpiewać:-
There's a shop down the street                                    
Where they sell plastic rings
For a quarter a piece I swear it
Yeah I know that it's cheap
Not like gold in your dreams
But I hope that
You'll still wear it

Yeah, the ink may stain my skin
And my jeans may all be ripped
I'm not perfect but I swear
I'm perfect for you

And there's no guarantee
That this'll be easy
It's not a miracle you need
Believe me
Yeah I'm no angel
I'm just me
But I will love you endlessly
Wings aren't what you need
You need me

There's a house on the hill
With a view of the town
And I know how you adore it
So I'll work everyday
Through the sun and the rain
Until I can afford it

Yeah your friends might think I'm crazy
'Cause they can only see
I'm not perfect, but I swear I'm perfect for you

And there's no guarantee
That this'll be easy
It's not a miracle you need
Believe me
Yeah I'm no angel
I'm just me
But I will love you endlessly
Wings aren't what you need
You need me


 (Jest taki sklep na dole ulicy
Gdzie sprzedają plastikowe pierścionki
Za ćwiartkę części przysięgam
Wiem, że to tandeta
Nie jak złoto z Twoich marzeń
Ale mam nadzieję, że
Wciąż będziesz go nosić

Atrament może zaplamić moją skórę
A moje dżinsy mogą być całe podarte
Nie jestem idealny, ale przysięgam, że
Jestem idealny dla Ciebie

I nie ma gwarancji,
Że to będzie łatwe
To nie cud jest tym, czego potrzebujesz
Uwierz mi
Nie jestem aniołem
Jestem tylko sobą
Ale będę Cię kochał nieskończenie
Skrzydła nie są tym, czego potrzebujesz
Potrzebujesz mnie

Jest taki dom na wzgórzu
Z widokiem na miasto
I wiem jak go uwielbiasz
Więc będę pracował każdego dnia
W słońce i deszcz
Póki na niego nie zarobię

Twoi znajomi mogą myśleć, że jestem szalony
Bo oni widzą tylko,
Że nie jestem idealny, ale przysięgam, że jestem idealny dla Ciebie

I nie ma gwarancji,
Że to będzie łatwe
To nie cud jest tym, czego potrzebujesz
Uwierz mi
Nie jestem aniołem
Jestem tylko sobą
Ale będę Cię kochał nieskończenie
Skrzydła nie są tym, czego potrzebujesz
Potrzebujesz mnie)

Słuchałam jego piosenki z uwagą, to było takie romantyczne zaśpiewać tylko dla mnie.Mimowolnie się uśmiechnęłam, jednak później nastał strach.
Po co to robi? Przecież nie umiem powiedzieć z którym chce być. Kocham was obu...
-Rose kocham cię nad życie! -Wykrzyknął.
-Lys przecież wiesz co czuję -odpowiedziałam.
-Wiem, nie każe ci wybierać teraz. Wybierzesz kiedy zrozumiesz, kiedy nadejdzie spać. Dobranoc księżniczko -powiedział. i odszedł.
Czemu to jest takie trudne?! Ah!

...

Niestety następnego dnia musiałam iść do szkoły. Jak to powiedział Daniel : "Dość tej twojej laby. Do szkoły, ale już". 
Bardzo niechętnie uczyniłam ten obowiązek. Gdy tylko otworzyłam moją szafkę ujrzałam karteczkę:
Kocham cię :*
Uśmiechnęłam się pod nosem  i odłożyłam karteczkę na półkę.
Ciekawe, który to...
Nie za bardzo podobał mi się taki obrót spraw. Wiedziałam, że takie zachowanie chłopców może doprowadzić do kłótni i bójek, ale miałam nadzieję, że zachowają się mądrze. 
Szybko zerknęłam na plan lekcji i ruszyłam w kierunku sali do biologii. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu i nim zdążyłam krzyknąć ktoś zasłonił mi usta, a następnie przyszpilił do ściany.Serce waliło mi jak szalone. Nie wiedziałam co mam zrobić, ani co zaraz się stanie. Byłam przyszykowała na najgorsze. Było dość ciemno bo z nieznajomym byliśmy w schowku, więc nie widziałam jego twarzy. 
Mój "porywacz" złapał mnie za nadgarstki i podniósł je do góry, a następnie pocałował namiętnie, ale zarazem delikatnie. zdziwiona otworzyłam oczy szerzej i po chwili ujrzałam twarz Kastiela. Mimowolnie przymknęłam oczy i oddałam pocałunek.
-Co ty robisz? -Zapytałam gdy mnie puścił.
-Całowałem cię. Brakowało mi tego mała. Kocham cię -wytłumaczył i dał mi buziaka w policzek.
-Ale po co ciągasz mnie do schowka? O mało zawału nie dostałam -odparłam.
-Przepraszam. Wiedziałem, że się nie zgodzisz, więc... -odparł trochę speszony.
-Chodź lepiej na lekcję.
Powoli aby nikt nas nie zobaczył wyszliśmy ze schowka i ruszyliśmy w kierunku sali od biologii.
Byłam cała czerwona. To co kas zrobił było urocze i słodkie. Lubiłam lekką adrenalinę, ale w tym wypadku naprawdę się bałam. Dopiero gdy ujrzałam twarz buntownika mogłam się uspokoić. Nie mogę powiedzieć, mi również brakowało jego ust.
Boże co się ze mną dzieje...?

2 komentarze:

  1. Nareszcie udało mi się znaleźć czas żeby tu wejść. Z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej coraz bardziej rozwijasz akcje. Ale martwią mnie dwie rzeczy. Gubisz charaktery osób. Bardzo krótkie rozdziały. Ale tak to świetnie
    Pozdro;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem mój największy problem, zmiany... moje postacie są tak zmienne jak ja xD

      Usuń