czwartek, 29 października 2015

Kastiel x Alice

Rozdział VIII

"Jak ja was kocham <3"

Alice

   Obudził mnie ryk mojego budzika. Niechętnie wyłączyłam go i wstałam z miękkiej pościeli. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Włosy miałam w totalnym nieładzie, oczy czerwone i podkrążone od płaczu, makijaż rozmazany, a na dodatek spałam w ubraniach z poprzedniego dnia. Szybko przypomniałam sobie, dlaczego stoję w takim stanie.
Kastiel... Pierdole! Dziś nie idę do szkoły!
   Pewnym krokiem poszłam do łazienki. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Następnie pomalowałam się i w ręczniku weszłam do swojego pokoju. Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać ubrania. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i szybko spojrzałam w tamtą stronę. W progu mojego pokoju stał Alex.
-Ty jeszcze nie ubrana? -Zapytał.
-Dziś zostaje w domu -odpowiedziałam i powróciłam wzrokiem do szafki.
-Dlaczego?
-Ponieważ nie chcę -powiedziałam wyciągając bieliznę.
-Coś się stało? Wczoraj był Kas i nie chciał nic mi powiedzieć.
    Momentalnie zesztywniałam.
Po co on tu był? Wchodził tu?
-Alice! Alice! -Usłyszałam nagle głos brata.
Zorientowałam się, że gapię się pustym wzrokiem w szafkę.
-Co ci? -Zapytał Alex z troską.
-Nic -odparłam chłodno.
-Alice...
-Wszystko będzie okej. Jutro mi przejdzie -przerwałam mu.
-Jak wolisz... Idę do klubu. Będę wieczorek. Pa -powiedział niechętnie i wyszedł.
Szybko wyciągnęłam z szafki czarne rurki, bokserkę i szary sweterek. 
   Schodząc do kuchni napisałam do Sary Sms'a.
Szybko zrobiłam sobie kawę i kanapki, a mój telefon zadzwonił. Odebrałam go i przystawiłam do ucha.
-Hej, jesteś w domu? -Zapytałam.
-Tak, coś się stało? Nie jesteś w szkole? Kas od wczoraj chodzi jakiś wkurwiony i nic nie chce powiedzieć -odparła Sara.
-Wpadnij do mnie to wszystko ci wytłumaczę.
-Będę za dziesięć minut, muszę się ubrać -wytłumaczyła przyjaciółka.
Rozłączyłam się i zrobiłam kawę dla przyjaciółki.

...

   Sara otworzyła oczy szeroko zdziwiona.
-O matko...Nigdy wcześniej tak nie robił...Alice on naprawdę się w tobie zakochał! 
-No, ale Sara...
-Tu nie ma ale! On nigdy nie kłamał w takich sprawach. Wiem jaki jest, doskonale wiem, że nie jest święty, ale uwierz mi... Nigdy nie powiedział do żadnej dziewczyny "kocham Cię". Gdy one to mówiły nie odpowiadał. Mówił mi, że nawet w łóżku tak do nich nie szeptał. 
   Westchnęłam głęboko. 
-Kurwa! Kompletnie nie wiem co o tym myśleć...
-Tu nie ma co myśleć. On Ciebie kocha. Pozostaje tylko pytanie co czujesz do niego...
Sara spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. 
-Wiesz, że zawsze traktowałam to jak brata...I chyba nawet czułam do niego coś więcej i czuję... Tylko, że się boję. Boję się, że mnie zostawi dla innej. Albo, że mnie zrani. Odsunie od innych. Nie chce żeby bił każdego chłopaka, który będzie ze mną rozmawiał...
-Noc tez racja. Wiesz co? Ostatnio masz dużo stresu. Może pojedziemy we dwie do nas? Spotkasz się z chłopakami i Ci przejdzie.
-Są na pewno na mnie wkurzeni- odparłam smutna. 
-Coś ty! Dzwonią i się dopytują czy przejdziemy. 
-W takim razie jedziemy. Spakuj się i w drogę! 
-Teraz?!
-No tak! Jest piątek! 
   Zaśmiałam się wesoło. Niebieskowłosa zawsze umiała poprawić mi humor. Umówiłam się z nią za dwie godziny u mnie. 

...

    Otworzyłyśmy drzwi jej czarnego auta i od razu omiotło nas zimne, jesienne powietrze.
-Jak to dobrze wrócić na stare śmieci -powiedziałam rozglądając się.
-No widzisz!
Służący Sary wyciągnęli walizki i zanieśli do pokoju dziewczyny. Miałam spać u przyjaciółki, ponieważ wolałam unikać matki.
   Weszłyśmy do wielkiego domu i od razu ruszyłyśmy do dobrze mi znanego, niebieskiego pokoju. Padłyśmy obie na ogromne łóżko, twarzą do sufitu.
-To co? Dzwonie do chłopaków, że o siódmej mają po nas być? -Zapytała Sara siadając.
-Spoko...
Dziewczyna wykonała szybki telefon i po chwili podeszła do swojej szafy i zaczęła w niej grzebać. Po chwili na łóżku wylądowała niebieska i czarna sukienka.
-Bierzesz czarną -powiedziała stanowczo.
Doskonale wiedziałam, że nie mogłam stawiać się dziewczynie, ponieważ groziło to fochem i krzykami. Uśmiechnęłam się do niej i kiwnęłam głową. Wzięłam sukienkę do ręki. Miała odkryte plecy i długie koronkowe rękawki.
-Jest piękna -wyszeptałam.
  Przyjaciółka zachichotała i kazała mi wziąć prysznic. Gdy obie byłyśmy umyte, wysuszyłyśmy włosy. Ja swoje spięłam w kitkę, a Sara w koka. Ubrałyśmy sukienki, pomalowałyśmy się i dobrałyśmy biżuterię.  Sara została przy koku, a ja postanowiłam podkręcić lekko włosy. Zostało nam trochę czasu, dlatego usiadłyśmy i rozmawiałyśmy.

Zeke

   Po telefonie Sary chłopcy poszli do swoich domów szykować się tak jak ja. Wpół do siódmej Rafael i Ash przyszli pod mój dom. W trójkę wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy pod dom Sary. Zastanawiałem się, dlaczego tak nagle dziewczyna chciała iść na imprezę. No i oczywiście jaki był powód powrotu.
   Całą trójką wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do drzwi domu. Służba Sary otworzyła nam drzwi i oświadczyła, że niebieskowłosa znajduje się w swoim pokoju. Zawsze krępowałem się tego przepychu w domu przyjaciółki. Jednak przyzwyczaiłem się do tego zarówno w domu Alice jak i Sary.
   Ash zapukał do drzwi i wszedł zanim usłyszał zaproszenie. Z Rafael`em weszliśmy do środka. Gdy tylko zobaczyłem kto siedzi na łóżku moje oczy rozszerzyły się, usta otwarły, a serce przyśpieszyło. Na wielkim fioletowym łożu siedziała Sara, a obok niej istny anioł. Dziewczyna z włosami czerwonymi niczym ogień, a oczami w kolorze mlecznej czekolady. Rumiana, słodka, zadziorna, piękna i odważna...Alice... Dziewczyna, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia.
   Z wielkim uśmiechem na twarzy podbiegłem do dziewczyny i wziąłem ją na ręce okręcając dookoła.
-Wróciłaś... -wyszeptałem jej do ucha.
-Zeke... -odparła dziewczyna i zarzuciła mi ręce na szyję, wtulając się we mnie.
-Aniele...
-Ej Zeke! My też tu jesteśmy! Ona nie jest tylko twoja! -powiedział Ash z wyrzutem.
Odstawiłem dziewczynę na ziemię, jednak nie puściłem jej. Objąłem ją w talii i przytuliłem mocno.
-Tak za tobą tęskniłem -wyszeptałem kolejny raz.
-Przepraszam, że was zostawiłam -powiedziała dziewczyna, ściskając mnie mocniej.
   W końcu puściłem dziewczynę i popatrzyłem na nią. Byłą jak zwykle przepiękna. Jej czerwone włosy spięte były w kitkę i falowały się. Makijaż zrobiony przez Sarę, biżuteria i czarna sukienka z koronką.
-Wyglądasz przepięknie -powiedziałem.
-Maleńka~! -Krzyknął Ash i porwał Alice.
-O matko Ash! -Krzyknęła dziewczyna, gdy ten przytulił ją z całej siły.
Po chwili białowłosy odstawił dziewczynę, a wziął ją Rafael. Gdy wszyscy się przywitali z Alice, została Sara, która udawała obrażoną. Niebieskowłosa, była w niebieskiej, koronkowej sukience, a jej makijaż pasował do stroju.
   Całą piątką wyszliśmy z willi i ruszyliśmy w stronę klubu. Alice usiadła obok mnie. Wszyscy zadawaliśmy jej pytania i rozmawialiśmy jak za dawnych czasów. Byliśmy szczęśliwi wiedząc, że czerwonowłosa nie zostawiła nas na zawsze.
Nie chcę aby wyjeżdżała... Chcę ją mieć zawsze przy sobie, tak jak dawniej...

Alice

   Po około dwudziestu minutach spędzonych na rozmowach, dotarliśmy do klubu. Zeke wysiadł z samochodu pierwszy i otworzył mi drzwi. Czarnowłosy uśmiechnął się łobuzersko i wystawił do mnie rękę. Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam pomoc. Całą piątką weszliśmy do klubu, a ja rozejrzałam się dokładnie. Nic się nie zmieniło. Wystrój nadal był nowoczesny, w kolorach czarnym i czerwonym.
   Chłopcy poszli po drinki, a ja z Sarą zajęłyśmy nasze standardowe miejsca w koncie sali.
-Chłopcy są szczęśliwi jak nigdy. Po twoim wyjeździe cały czas chodzili zmuleni, a Zeke?! To była kompletna porażka! Cały czas się dołował. Po prostu masakra! - powiedziała niebieskowłosa.
-Nie myślałam, że będzie aż tak źle -wyznałam.
Ash, Rafael i Zeke zmierzali w naszą stronę z kolorowymi drinkami. Niebieskooki wręczył mi mój ulubiony drink.
-Pamiętałeś -powiedziałam biorąc kieliszek.
-Jak mógłbym zapomnieć? -odparł uśmiechając się.
   Chwilę posiedzieliśmy pijąc drinki, a później Zeke wyciągnął mnie na parkiet. Leciała moja ulubiona piosenka, a ja z czarnowłosym zatraciliśmy się w tańcu. Pod koniec zdyszana spojrzałam w niebieskie oczy chłopaka.
-Nadal tak świetnie tańczysz -powiedziałam.
-Tak samo ty-odparł hipnotyzując mnie spojrzeniem.
Zatańczyliśmy jeszcze kilka piosenek, a później usiedliśmy. Rafael, Ash i Sara tańczyli, a ja spojrzałam na mój telefon. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń.
-Sorki to Alex. Pójdę do niego oddzwonić -skłamałam.
   Szybko wyszłam przed klub i zadzwoniłam do Kastiela, który dzwonił.
-Co chciałeś? -zapytałam gdy odebrał.
-Sara nie odbiera. Napisała, że pojechała z tobą do naszego miasta -powiedział chłopak.
W jego głosie było słychać lekką nutę troski, ale i smutku.
-No pojechałyśmy na weekend -odparłam.
-Proszę pilnuj jej.
-Nie martw się ona już nie jest dzieckiem.
-Wiem...Alice...
-Co?
-Ja...Chciałem cię przeprosić jeszcze raz -powiedział cicho.
-Dobra, nie ważne. Zapomnijmy o tym -odparłam i się rozłączyłam.
Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Zamrugałam kilka razy.
   Poczułam silne ramiona, które nagle mnie objęły. Odwróciłam głowę i ujrzałam Zeke`a.
-Zeke...-wyszeptałam.
-Nie płacz -odparł i dął mi buziaka w policzek.
Kochałam, gdy czarnowłosy przytulał mnie od tyłu.
   Po dłuższej chwili weszliśmy do środka. Razem z chłopakiem wróciliśmy do stolika, przy którym siedzieliśmy sami.
-Strasznie za tobą tęskniłem -wyznał Zeke.
-Ja za tobą też. Za wami wszystkimi... -odparłam.
-A teraz zapraszamy wszystkie panie i panów na karaoke! -Usłyszeliśmy głos DJ`a.
   Zeke uśmiechnął się szeroko. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Chłopak tylko wstał i podał mi rękę ciągnął w stronę sceny.
O matko...Ten jak zawsze ma szalone pomysły...
Czarnowłosy wskoczył na scenę i wyszeptał coś do DJ`a.Po chwili dostał mikrofon, a z głośnikó poleciuała muzyka.
-I`m an alien. `Cause I`m not of this world...
Głos Zeke`a był taki miękki i aksamitny, ale czasami z lekką chrypką. Kochałam gdy chłopak śpiewał. Zwłaszcza tak  jak w tamtej chwili. Tylko dla mnie...
-Like angels singing with a milion voices...
Chłopak zszedł ze sceny i złapał mnie za rękę. Poi sali rozeszły się brawa i westchnienia. W tamtej chwili na pewno większość dziewczyn, jak nie wszystkie, zazdrościł mi. 
-The end id were we begin! -Wyśpiewał i zakręcił mną, a następnie przyciągnął do siebie obejmując w talii.
Jego głos cały czas był czysty jak śpiew anioła. Ani na chwilę nie załamał się. Patrzyłam na chłopaka zdziwionymi oczyma. Zeke nigdy po naszym rozstaniu nie śpiewał dla mnie. A bynajmniej nie dawał wyraźnego sygnału, że jest to dla mnie. A w tamtym momencie tańczył ze mną i śpiewał tylko dla mnie.
-Hear me running. Hear me running, running.
Wybrał ten tekst specialnie z myślą o mnie.
   Chłopak po chwili zakończył miękko, patrząc mi głęboko w oczy. Wszyscy zaczęli bić brawa, a Zeke dał mi buziaka w policzek.
-Zaczekaj chwilę -powiedział i wskoczył na scenę.
Oddał mikrofon i powrócił do mnie.
-Dawno dla mnie nie śpiewałeś -powiedziałam gdy wracaliśmy do stołu.
Chłopak lekko się zmieszał, a ja postanowiłam nie drążyć tematu.
-Zeke`uś jak ty pięknie śpiewasz! -Pisnęła Sara.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Cały wieczór bawiliśmy się we wspólnym gronie.

~~~~~~~~~~
Wiem, że obiecałam iż posty będą się pojawiały co tydzień, ale tak nie da rady :( Nauka, pomoc w domu i masa obowiązków... Dlatego chcę abyście wybrali. 
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Zawieszenie bloga czy posty wtedy gdy będę miała chwilę, a na pewno nie będzie to regularnie... :( Piszcie w komentarzach.

poniedziałek, 19 października 2015

Smutek

No i znowu nawaliłam ;( Mam mega dużo nauki i obowiązków, w związku z czym nie mam czasu pisać rozdziałów. Tak, więc przepraszam was, ale do końca października nie będzie posta :(
Możecie mnie zabić ;(

piątek, 9 października 2015

Kastiel x Alice


Rozdział VII

„Przyjaźń rośnie wokół nas.”



    Obudził mnie dzwonek telefonu. Niechętnie wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam. Jedną nogą nadal byłam w krainie snów i marzeń.
-Tak? -Zapytałam senna.
-Cześć Alice tu Nataniel- usłyszałam głos po drugiej stronie.
-H-Heeeej~ -powiedziałam, ziewając. -Obudziłem cię?
-Em... Tak trochę...
-No, ale przecież jest siódma pięćdziesiąt -powiedział chłopak lekko zmieszany.
-Co?! -Wydarłam się.
-No... Em... Przyjdź jak najszybciej, a ja napiszę ci zwolnienie, że mi pomagałaś.
-Będę za dwadzieścia minut- powiedziałam i się rozłączyłam.
    Błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka i ubrałam czarne rurki, bokserkę i bluzę Alex'a. Szybko włożyłam książki do plecaka i rozczesałam włosy, zakładając gumkę na rękę. Założyłam trampki i wybiegłam z domu.
Zabije się!
    Cała zdyszana dotarłam do szkoły. Weszłam do pokoju gospodarzy, nawet nie pukając.
-Przepraszam Nataniel- powiedziałam zasapana.
-Nie wiedziałem, że będziesz tak szybko. Usiądź i napij się wody- powiedział zatroskany blondyn.
Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie. Chwilę odpoczęłam i spojrzałam na gospodarza.
-A właściwie, po co do mnie dzwoniłeś? -Zapytałam, podchodząc do jego biurka.
-Em...chciałem zobaczyć czy wszystko z tobą okej, po wczorajszym. Przepraszam, że się tak uniosłem. Nie wiedziałem, że jesteś z Kastielem...
-Ja wcale z nim nie jestem! -Odparłam.
-Ale Kastiel wczoraj mówił, że jesteście ze sobą.
   Chłopak zrobił się cały czerwony i podrapał się nerwowo po karku.
-Zabije gnoja! -Warknęłam.
-Alice uspokój się, szkoda nerwów -powiedział blondyn.
-No, ale Nataniel. Jak byś się zachował, gdyby na przykład Melania mówiła, że jesteście ze sobą?
-No dobra. Rozumiem twoje zdenerwowanie.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
    Gdy zadzwonił dzwonek, błyskawicznie wybiegłam z pokoju gospodarzy i ruszyłam szkolnym korytarzem. Zdenerwowana brnęłam przez korytarz.
Zabije tego gnoja! Durna ruda małpa!
Nagle ba kogoś wpadłam i prawie upadłam, gdyby nie silne ramiona, które mnie złapały. Usłyszałam melodyjny śmiech.
-Jesteś naprawdę niezłą niezdarą Alice- powiedział chłopak.
Spojrzałam lekko w górę . Znajdowałam się w objęciach Kentina.
-Najpierw but, teraz wpadasz na mnie- dokończył szatyn z uśmiechem.
-A ty jesteś moim bohaterem- odparłam.
Brunet postawił mnie na równe nogi.
-Gdzie masz teraz lekcje? -Zapytał.
-Hm... Z tego, co pamiętam to, mam chemię- odparłam.
-No to chodź, odprowadzę cię.
   Dzięki Kentinowi zapomniałam o tym, że miałam zabić rudą małpę.
No cóż... Szatyn ratuje mnie z poprawczaka...hehe...
Gdy zadzwonił dzwonek, chłopak pobiegł do swojej sali, a ja weszłam do chemicznej i usiadłam obok Rozalii.
-Jak tam po wczorajszym? -Zapytała białowłosa.
-Raczej dobrze. Co u Sary?
-Jak na razie będzie siedzieć u Kasa w domu, dopóki nie uda jej się przepisać. Mówiła, że ma dla Ciebie niespodziankę.
Mruknęłam potakująco, a do klasy wszedł nauczyciel. Na lekcji cały czas czułam na sobie uporczywy wzrok Kastiela. Starałam się go ignorować. Nie miałam zamiaru zaszczycić go choć jednym spojrzeniem. Strasznie mnie zdenerwował wieczór wcześniej. Nie rozumiałam, jaki był powód jego złości i po co kłamał.
    Po skończonych lekcjach szybko wyszłam ze szkoły.
-Alice zaczekaj! -Usłyszałam melodyjny głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Kentina. Na sam jego widok uśmiechnęłam się szczerze. Był strasznie pogodny.
-Mogę cię odprowadzić? -Zapytał.
-Jeśli chcesz -odparłam z uśmiechem.
-Pięknie wyglądasz, gdy się uśmiechasz.
-A ty nie lamusie -usłyszałam ostry głos.
    Do mnie i Kentina podbiegł Kastiel i uderzył szatyna.
-Co ty kurwa robisz?! -Krzyknęłam.
Chciałam podejść do chłopaka, ale ruda małpa jednym, zwinnym ruchem przerzuciła mnie przez swoje ramię.
-Puść mnie! -Krzyknęłam.
-Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości -powiedział.
-Ciebie do reszty pojebało?!
Patrzyłam jak Kentin leży na ziemi, a wkoło niego zbiera się tłum gapiów.
Mam nadzieje, że nic mu nie jest...
   W końcu przestałam się szarpać, a Kastiel zaniósł mnie na dach szkoły i dopiero tam puścił, zamykając drzwi na klucz.
-Co ci znowu odpierdoliło?! -Krzyknęłam na cały głos.
-Unikałaś mnie dzisiaj, a ja chciałem z tobą porozmawiać -powiedział.
-Ciekawe o czym?! Może o tym, jak to wpierdoliłeś Natanielowi?! Albo o tym, jak wmówiłeś mu, że jesteśmy razem?!- Warknęłam.
-Uspokój się -powiedział wyjątkowo spokojnie jak na niego.
-Niby kurwa dlaczego?! Po co wszystko komplikujesz?!
-Dasz mi dojść do słowa i wszystko wyjaśnić?!
-Niby co tu wyjaśniać?!
-Alice przestań! Gdy wczoraj widziałem jak wspaniale bawisz się z Natanielem, a ode mnie uciekłaś, wkurwiłem się na niego. Nie wytrzymałem i mu wpierdoliłem. Powiedziałem tak, żeby raz na zawsze cię zostawił w spokoju. Jak widać, nie podziałało... Do tego dzisiaj dużo gadałaś z Kentinem. Później cię podrywał i nie wytrzymałem.
-Widać, że masz jakieś zaburzenia psychiczne.
    Chłopak zacisnął mocno pięści i puścił mój komentarz płazem.
-Po co robisz to wszystko? Po co odsuwasz ode mnie ludzi? -Zapytałam, obejmując się ramionami. -Czy nie mam prawa do odrobiny szczęścia?
-Masz... Tylko że nie chcę, żebyś była szczęśliwa z nimi. Chcę, żebyś była szczęśliwa z mojego powodu. Kocham cię Alice. Zawsze cię kochałem... I to nie jak siostrę, ale jak chłopak dziewczynę. Jesteś dla mnie wszystkim.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Moje oczy rozwarły się szeroko.
Jak to...? Myślałam, że jestem dla niego tylko przyjaciółką... Drugą siostrą... Myślałam, że martwi się o mnie tak samo, jak o Sarę... Zawsze czułam do niego coś więcej... Tylko że nigdy nie byłam tego pewna... A teraz? Teraz to już kompletnie mam miszmasz w głowie...
-Kastiel... -Wyszeptałam, patrząc na niego.
-Naprawdę cię kocham.
-To nie jest powód, żeby bić wszystkich, którzy są dla mnie mili -odparłam twardo.
-Ale...
-Tu nie ma żadnego, ale! Zaczynam się ciebie bać.
-Nie masz czego...
-Właśnie mam czego Kastiel! Daj mi na razie spokój.
   Poszłam w kierunku drzwi, ale przypomniałam sobie, że są zamknięte.
-Otwórz -wyszeptałam chłodno.
-Nie wypuszczę cię.
-Otwórz!
Popatrzyłam na chłopaka. On tylko zesztywniał i zacisnął mocniej pięść.
Skoro nie chce mnie wypuścić, sama stąd wyjdę... Są tu rynny... Wystarczy...
Podeszłam do krawędzi dachu i lekko spojrzałam w dół.
Jest!
   Kastiel spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Zwinnym ruchem wskoczyłam na rynnę i zjechałam po niej. Wylądowałam na ziemi. Szybko wstałam i otrzepałam tyłek. Zerwałam się biegiem w kierunku domu.
O matko jak dawno tego nie robiłam...
Przypomniałam sobie czasy, gdy byłam mała i wymykałam się z domu. Zawsze zjeżdżałam po rynnie, która była obok mojego okna. Najgorzej było, gdy miałam spódniczkę albo sukienkę, ale dawałam sobie jakoś radę.
  Wbiegłam do domu cała zdyszana. Zakluczyłam drzwi i błyskawicznie znalazłam się w moim pokoju. Alex'a nie było w domu, dlatego nie musiałam zamykać swojego małego królestwa. Rzuciłam się na łóżko i nie wiedzieć dlaczego zaczęłam płakać.

Kastiel

   Spojrzałem zaskoczony w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała czerwonowłosa dziewczyna. Podbiegłem do krawędzi dachu i zdezorientowany spojrzałem. Alice zjechała po rynnie i właśnie wstawała. Najszybciej jak potrafiłem, dobiegłem do drzwi i roztrzęsiony mocowałem się z otworzeniem ich kluczem. Później wszystko było jak przez mgłę. Biegłem ile sił w nogach, jednak i tak nie dogoniłem dziewczyny. Uderzyłem zły w mur szkolny.
-Kurwa! -Przekląłem głośno.
-Co się stało? -Usłyszałem głos Lysandra.
-Znowu wszystko spierdoliłem!
   Zacząłem opowiadać poecie o mojej rozmowie z Alice. On jak zwykle słuchał uważnie, a później powiedział:
-Jak na mój gust powinieneś ją przeprosić jeszcze raz i pokazać jej, że ci zależy. Odrobina chęci i będzie okej.
-Sam już nie wiem co mam robić. Dzięki stary.
Razem poszliśmy do domu.
   Gdy byłem w swoim pokoju, spojrzałem w okno. Czerwonowłosa, miała odsłonięte zasłony i widziałem jak leży na łóżku. Postanowiłem do niej pójść. Szybko włożyłem buty i wybiegłem z domu. Drzwi były zamknięte na klucz, ale zapamiętałem gdzie Alex, ma zapasowe klucze. Wyciągnąłem je spod wycieraczki i wszedłem do środka. Po cichu, aby nie speszyć dziewczyny, poszedłem na górę. Lekko otworzyłem drzwi jej pokoju i wyjrzałem za nie.

Alice leżała na łóżku i spała. Podszedłem bliżej. Ba jej twarzy były mokre ślady. Tak jak się spodziewałem, płakała. A później usnęła. Przykryłem ją kocem i usiadłem obok. Schyliłem się i pocałowałem czoło dziewczyny.
-Co ja z tobą mam? -Wyszeptałem.

~~*~~

   Leżeliśmy z Alice na łące i patrzyliśmy na chmury.
-Ta wygląda jak koń- powiedziała dziewczyna, a ja przyznałem jej rację. -A ta jak smok!
-Nie! Ta wygląda jak pies!
-Smok!
-Pies!
Zaczęliśmy się kłócić o kształt domniemanej chmury. W końcu Alice się popłakała.
-Nie...wierzysz...mi! -Krzyknęła i pobiegła w kierunku swojego domu.
   Popatrzyłem na nią zszokowany i dopiero po kilkunastu minutach wstałem. Z reguły wiedziałem, że lepiej będzie jak dziewczyna, zostanie sama.
Jak zwykle wdrapałem się po rynnie do jej pokoju. Okna zawsze miała otwarte. Nawet w tamtej chwili, zapomniała to zamknąć, na pewno z roztargnienia. Cicho wszedłem do jej pokoju i popatrzyłem na małe, leżące na łóżku ciałko. Położyłem się obok i przytuliłem ją do siebie, a następnie okryłem nas kocem.
-Co ja z tobą mam? -Wyszeptałem.

~~*~~

  Uśmiechnąłem się na wspomnienia z dzieciństwa. Pogłaskałem czerwone włosy Alice i zszedłem do kuchni.

piątek, 2 października 2015

O matko zemdleje

Łapcie mnie bo normalnie zemdleję! Mamy już 20000 wyświetleń!!! Tak MY...To dzięki WAM ten blog jest i dzięki WAM nadal piszę posty. 
To naprawdę dla mnie wielkie zaskoczenie. Wiem, że mówię wam to za każdym razem, ale naprawdę tak jest. Zakładając bloga nie wiązałam żadnych wielkich nadziei związanych z nim. Pomyślałam, że znowu zamknę go po paru miesiącach bo nikt nie będzie czytał, a tu takie miłe zaskoczenie :) Naprawdę jestem szczęśliwa. 
Mam nadzieję, że będzie nas coraz więcej i nadal będziecie mnie wspierać. przesyłajcie linki do bloga i piszcie maile. Nie bójcie się i śmiało piszcie, zawsze znajdę dla was chociaż pięć minut żeby popisać. 
Jeszcze raz serdecznie wam dziękuję ;*







Kastiel x Alice

Rozdział VI

"Nie ma to jak małpa w gajerku >.<"


Alice

   Nareszcie nadszedł dzień imprezy Halloween'owej. Rozalia cały czas mówiła mi o strojach. Razem z chłopcami ćwiczyliśmy ile tylko się dało. Piosenki wychodziły nam doskonale. Cieszyłam się z występu i nie mogłam się doczekać. Z Kastielem wróciliśmy do dawnych relacji. Byliśmy dla siebie naprawdę blisko. Wszyscy wzięli nas za parę, a ja się z tego śmiałam.  
   A wracając do imprezy to Rozalia przyszła do mnie żeby się przygotować. Każdą z nas wzięła prysznic i wysuszyła włosy.  Rozalia uczesała mnie, a później siebie. Następnie zrobiła makijaż i dała strój. Na jego widok opadła mi szczęka. Był to kostium diabła. Czarno-czerwony z różkami i czarnymi szpilkami. Rozalia miała natomiast kostium kościotrupa.
-Roza to jest genialne! -Wykrzyknęłam rzucając jej się na szyję.
 Szybko przebrałyśmy się i przyszli chłopcy. 
   Białowłosa na ich widok wkurzyła się.
-Po chuja robiłam te stroje skoro ich nie ubraliście?!- Wybuchła.
-Dobra Roza, luzuj tak jest okej -powiedział Kastiel.
Chłopcy byli ubrani w czarne spodnie i białe koszule ubrudzone sztuczną krwią. Kastiel włosy miał związane w kucyk. Oboje wyglądali zniewalająco.
-Kiedy indziej im wkopiemy, a teraz lepiej jedźmy. Nie chcesz się chyba spóźnić wyszeptałam dziewczynie na ucho.
-Tym razem wam popuszczę -odparła dumnie i złapała Lysandra za ramię.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Hej piękna -usłyszałam szept Kastiela przy uchu. -Wyglądasz zniewalająco.
-Dziękuję -odparłam i dałam mu buziaka w policzek.
-Za bardzo kusisz -dodał czerwonowłosy.
   Zaśmiałam się lekko i wszyscy wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do auta Kastiela i pojechaliśmy do szkoły. Musieliśmy być wcześniej aby uszykować scenę.

Sara

   Ubrałam się w mój strój, pomalowałam i uczesałam. Starszy brat kazał mi przyjechać o dziewiętnastej, tak jak miała zacząć się dyskoteka. Uważał, że będę się nudziła siedząc tam na sali i patrząc jak z Lysem rozstawiają instrumenty.
   Spojrzałam znudzona na zegarek. Dochodziła osiemnasta z hakiem. Dlatego ubrałam buty i wyszłam z domu.
Ah Kastiel... Jakiś ty miły....

Alice

   Lekko wyjrzałam zza kurtyny. Zbierało się bardzo dużo ludzi. Ich ilość mnie przerażała. Zaczęłam oddychać szybko i nie mogłam się uspokoić. Nagle poczułam na swoich biodrach delikatny uścisk. Odwróciłam się i ujrzałam szare oczy Kastiela i jego uśmiech.
-Nie bój się mała. Będziesz wspaniała...Znam cię doskonale -powiedział i przytulił mnie do siebie.
-Kas...Ty zawsze umiesz mnie pocieszyć -odparłam wtulajac się w niego.
-Od tego jestem. A teraz chodź i pokaż jaka jesteś wspaniała. Tylko żadnych wyzywających ruchów. To zostaw dla mnie kotku.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak odszedł do Lysandra.
   Nagle wszyscy zaczęli klaskać, a po chwili rozległ się głos Alexy`ego:
-Hej, hej, hej wszystkim! Witajcie potworki~! Dziś oprócz mnie muzykę będzie zapodawała nasza szkolna kapela. Powitajcie ich gorąco!
Całą trójką wyszliśmy na scenę.
   Światła reflektorów były skierowane na nas. Przed nami były tłumy ludzi, którzy bili nam brawa. W moim sercu zawitał spokój, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam i podeszłam do mikrofonu.
-Witajcie kochani. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze razem bawić -powiedziałam miękkim głosem.
Chłopcy zaczęli grać, a po chwili ja również dołożyłam gitarę i swój wokal. Nie martwiłam się ani trochę. Byłam spokojna i bawiłam się na całego.
-Tonight all the monsters gonna dance! -Wyśpiewałam uśmiechając się szeroko i tańcząc na scenie.
W pewnym popatrzyłam się na Kastiela. Uśmiechał się szeroko i kiwał głową, a ja wróciłam do tańca.
   Następny był Kastiel.
-Her a stand... -zaśpiewał chłopak swoim aksamitnym głosem.
Czerowonowłosy napisał ta piosenkę po moim wyjeździe. Zresztą jak wiele innych piosenek. Spojrzałam na niego był skupiony na śpiewaniu. Zawsze kochałam w nim tą powagę. Nigdy nie było jej za dużo, a kiedy było trzeba skupiał się całkowicie.

...

    Po godzinie zrobiliśmy sobie przerwę. Zmęczona opadłam na głośnik.
-Ej Romeo idź po siostrę -powiedziałam do Kastiela, który dał mi butelkę wody. 
Szybko odkręciłam ją i wypiłam trochę zawartości.
-A co to ja pies na posyłki? Nie rozkazuj mi mała -powiedział i uczynił to co ja.
-Dobra przestańcie ja po nią pójdę -powiedziała Rozalia.
Zaśmiałam się z chłopakiem, a dziewczyna poszła. Kastiel usiadł obok mnie.
-Wspaniale śpiewałaś -powiedział.
-Dzięki. Ty zresztą też.
   Przyjaciel objął mnie w pasie i przytulił. Za kulisy weszła białowłosa razem z Sarą. Dziewczyna na mój widok otworzyła szerzej oczy.
-K-Kastiel...A-Alice?! Wy jesteście razem?! -Wydukała.
-Co?! -Zapytaliśmy razem.
Dopiero teraz oboje zdaliśmy sobie sprawę jak to wyglądało. Siedzieliśmy obok siebie i przytulaliśmy się.
-Nie! Nie! My tylko...Jesteśmy przyjaciółmi! -Powiedziałam szybko.
-A dobra mniejsza z wami i tak wiedziałam, ze tak będzie jak się znajdziecie...Ale co ty tu robisz?! Przecież ty wyjechałaś! -Wybuchła dziewczyna.
-Wyjechałam żeby zacząć od nowa życie. Miałam już dość Wiktora...Do tego Zeke. Wiesz jaki jest...Nie chcę go ranić -powiedziałam spuszczając głowę.
-Wiesz, ze on cię kocha... Biedny uważa, że coś ci zrobił i cały czas się obwinia.
-Ale to nie jego wina! To Wiktor! Przyjechałam do Alex`a. Wiesz...tu jest bezpieczniej...
   Do moich oczu napłynęły łzy. Popatrzyłam na Sarę. Dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła z całej siły.
-Nie zostawiaj nas nigdy więcej...Proszę -wychlipała niebieskowłosa.
-Obiecuję...-Odparłam.
Tuliłyśmy się z dziesięć minut, a później odsunęłyśmy z uśmiechem.
-I co ja z wami mam? -Zapytał Kastiel obejmując nas.
Zaśmiałyśmy się, a Sara lekko uderzyła chłopaka.
-A to za co? -Zapytał.
-Za to, że nic mi nie powiedziałeś - odparła.
-Oj no chciałem żeby była niespodzianka, że odnalazłem Alice.
-Ah! Co ja z wami mam?!
   Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i w tym momencie przyszedł do nas Lysander.
-Hej, Alexy powiedział, że możemy już iść... -powiedział poeta.
W jednej chwili białowłosy spojrzał na Sarę i uśmiechnął się.
-Pięknie wyglądasz Saro. Dawno się nie widzieliśmy -powiedział patrząc w oczy dziewczyny.
-Ty również dobrze wyglądasz -odparła dziewczyna lekko się rumieniąc.
Chłopak podszedł do niej i pocałował jej dłoń, patrząc prosto w oczy.
-Ale nic nie jest w stanie równać się z twoim pięknem.
Sara stała się kompletnie czerwona jak burak.
-D-dziekuję. Przepraszam, ale chciałabym porozmawiać z Alice bo dawno jej nie widziałam!
   Dziewczyna szybko wyciągnęła mnie na parkiet.
-Sara...Czy on ci się...-Zaczęłam.
-Tak! -Odparła czerwona dziewczyna.
-Ojejku Sara -pisnęłam.
-Nie ekscytuj się tak -odparła oburzona dziewczyna.
-Od kiedy? -Zapytałam.
-Nie wiem...Tak nagle przyszło z dnia na dzień.
-Czemu mu...?
-Bo się boję, że się zbłaźnię! A właściwie to jesteś z Kasem?
-Nie! -Odparłam czerwieniąc się.-Nasze relacje są takie jak kilka lat temu. Po prostu jesteśmy przyjaciółmi.
-No...wygląda to inaczej...
-Ah! Czepiasz się!
   Po chwili dołączyła do nas Rozalia. Białowłosa była widocznie podekscytowana, a pytana nic nie odpowiadała. Patrzyłam na nią zdziwiona i nie wiedziałam o co jej może chodzić. W końcu dołączyli do nas chłopcy. Lysander wziął Sarę, Leo Rozę, a Kastiel...mnie. Muzyka zmieniła się na wolny kawałek. Czerwonowłosy uśmiechnął się przebiegle i kładąc rękę na moim biodrze przyciągnął do siebie.
To dlatego Roza tak się cieszyła...Uknuli to!
Lekko się czerwieniąc spojrzałam w szare tęczówki buntownika. Chłopak cały czas się uśmiechał. gdy zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, uśmiech powiększył się.
-I co się szczerzysz ruda małpo? -Zapytałam.
-Oj Alice...-powiedział i przyciągnął mnie bliżej.
Wtuliłam się w jego tors i próbowałam uspokoić. Nie wiedziałam dlaczego moje serce przyśpieszyło. Dotyk Kastiela na moich biodrach palił mnie żywym ogniem. Nie mogłam się skupić na niczym.
Alice ogarnij się!
   Do moich uszu dobiegł lekki śmiech czerwonowłosego. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nie bój się mnie -wyszeptał.
Co...? Dlaczego...?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mój uścisk zwiększył swoją siłę. Szybko położyłam ręce na jego koszuli i ścisnęłam je lekko.
-Nie boje się ciebie -powiedziałam starając się aby mój głos nie załamał się.
-Tak? A gdybym zrobił tak?
Nagle twarz Kastiela znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Nasze nosy i czoła stykały się ze sobą, a oddechy mieszały w całość. Otworzyłam oczy szerzej.
Czy on...? Chce mnie pocałował? A ja nie czuję się speszona...? Nie! Alice ogarnij się!
-Sorki, przesadziłem -powiedziałam chłopak odsuwając się ode mnie.
Szybko wtuliłam się w tors rudego. Nie chciałam aby widział moich czerwonych policzków.
-Nie zawstydzaj się tak bo pomyślę, że...
Moje oczy rozszerzyły się, a ja jak szalona odsunęłam się od chłopaka i pobiegłam w nieznanym kierunku. Minęłam zaskoczoną Rozalię i wtuloną w Lysa Sarę. W końcu wbiegłam na scenę.
Kurwa! I moje serca jebie jak szalone! Dzięki kurwa!
   Usiadłam na głośniku i schyliłam głowę. Miałam miliard myśli, a raczej pytań. Usłyszałam stukot szpilek i spojrzałam w prawo. Przyszła do mnie Sara i Rozalia.
-Co ci jest? -Zapytała niebieskowłosa.
-Nic...
-Nie kłam -powiedziała stanowczo druga.
-No...Nic...Nie wiem co ze mną jest...Serce bije mi tak szybko, a na usta ciśnie się miliard pytań na które nie uzyskam odpowiedzi. Gdy Kastiel mówi te wszystkie rzeczy zaczyna mi się robić tak ciepło, a serce samo przyśpiesza.
Dziewczyny spojrzały po sobie, a później na mnie.
-Kochasz go -oznajmiła Rozalia.
-Chyba tak... -wyszeptałam.
    Odetchnęłam głęboko. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Wstałam i szybko podbiegłam do niego.
-Dasz mi zaśpiewać piosenkę? -Zapytałam.
-Em...No spoko. Tylko powiedz jaką -odparł.
Wyszeptałam mu na ucho tytuł piosenki i pobiegłam w kierunku sceny. Zabrałam gitarę i czekałam na znak od Alexy`ego. Chłopak podniósł kciuk do góry, a ja wyszłam na scenę.
-Bo kiedy już zgaśnie blask... -Zaśpiewałam gdy chłopak puścił muzykę.
    Dołączyłam swoją gitarę. Całą sala tańczyła, a ja śpiewałam od stresując się. Z każdą kolejną nutem, zagranym dźwiękiem, wyśpiewanym słowem czułam jak zdenerwowanie ze mnie ulatuje. W końcu zakończyłam i zostałam nagrodzona brawami. Odstawiłam gitarę i zeszłam ze sceny. Rozbrzmiała muzyka Alexy`ego, a ja podeszłam do Sary i Rozali. Razem zaczęłyśmy tańczyć, a ja wywijałam biodrami śmiejąc się.
    Następnie nastała wolna piosenka, a ja poszłam usiąść na ławce. Jednak długo to nie potrwało. Przede mną stanął Nataniel z serdecznym uśmiechem na twarzy.
-Zatańczysz Alice? -Zapytał wyciągając do mnie rękę.
-Czemu nie? -Odparłam.
Złapałam jego rękę i wstałam. Blondyn zaprowadził mnie kawałek dalej, a później złapał za talię i przytulił do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęłam tańczyć.
-Co cię tak nagle wzięło na tańce? -Zapytałam z uśmiechem.
-Pomyślałem, że nie możesz siedzieć sama na ławce. Po zatem chciałem ci pogratulować głosu. Naprawdę rzadko spotykany -odparł z uśmiechem.
-Dziękuję -powiedziałam lekko się rumieniąc.
-Za prawdę się nie dziękuje -wyszeptał mi do ucha.
Zaśmiałam się patrząc w jego miodowe oczy.
-Ty masz za to piękne oczy. Nie każdy może mieć tęczówki w kolorze miodu -odparłam.
-Często to słyszę.
    Przetańczyłam z chłopakiem całą piosenkę, rozmawiając. Nasze usta ani na chwilę się nie zamykały. Później gospodarz zaproponował jeszcze jeden taniec, a ja przystałam na jego propozycję.
-Pięknie dziś wyglądach Alice -powiedział mi blondyn do ucha, gdy przyciągnął mnie bliżej.
-D-dziękuję...
-Mówiłem ci -wyszeptał muskając moje ucho ustami -za prawdę się nie dziękuje.
    W tym momencie poczułam jak uścisk Nataniela znika, a sam chłopak upada na ziemię. Rozejrzałam się. Z prawej strony stał Kastiel, który uderzył gospodarza.
-Kas! -Krzyknęłam.
Szybko uklękłam przy Natanielu. Z jego nosa leciała krew.
-Nat nic ci nie jest? -Zapytałam przestraszona.
-Wszystko w porządku -odparł chłopak.
Blondyn wstał i oddał rudej małpie. Oboje zaczęli się bić, a wkoło zrobiło się tłoczno. Próbowałam ich rozdzielić, jednak nie wyszło mi to. W końcu przybiegł Lys z Alexy`m i oboje oderwali od siebie chłopaków.
-Czy tobie do reszty odwaliło?! -Wykrzyczałam do czerowonowłosego.
-Alice nie tutaj -powiedział dyskretnie Lysander,
    Cała nasza siódemka (doszła Roza z Sarą) wyszła na zewnątrz.
-Co ci odbiło?! -Krzyknęłam znowu do chłopaka.
-Ten cwel nie ma prawa się do ciebie zbliżać! -Warknął Kastiel.
-Niby czemu?! Mogę się zadawać z kim chcę! I tak samo mogę tańczyć z kim chcę!
-Ze wszystkimi byle nie z nim!
-Niby czemu?!
-Bo to cwel!
-Bardzo mądre argumenty! -Warknęłam.
Byłam strasznie zła na chłopaka. Czułam jak robię się z tego powodu czerwona.
-Łapy precz od Alice! -Krzyknął Kastiel do Nataniela.
-Bo co mi zrobisz?! -Odparł gospodarz.
-Bo ci tak nakopię, że Amber cię nie pozna!
-Uważaj na słowa neandertalczyku!
-Dość! -Krzyknęłam ponad ich głosy.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Nie chcę słuchać waszym kłótni. Róbcie co chcecie -powiedziałam chłodno.
   Ruszyłam w stronę swojego domu.
-Alice! -Usłyszałam krzyk Kastiela.
Nie odwróciłam wzroku. Nie miałam zamiaru zaszczycić go moim spojrzeniem.
-Puść mnie matole! Chcę do niej iść! -Powiedział Kas.
Zaczęłam biec ile sił w nogach.
Jebane szpilki!
Jeden but spadł mi z nogi, a ja zignorowałam to. Biegłam dalej ignorując jedną, gołą nogę. Spojrzałam za siebie. Chłopak nie biegł za mną. Dlatego zwolniłam go marszu.
-Hej ty! -Usłyszałam krzyk za sobą.
    Obejrzałam się do tyłu. W moją stronę biegł jakiś chłopak. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Zgubiłaś buta -powiedział podchodząc bliżej.
Spojrzałam na obuwie trzymane w jego ręce, a później na jak się okazało szatyna. Nieznajomy był wysoki i nieźle umięśniony. Miał na sobie spodnie moro, białą koszulkę i bluzę. Jego oczy spokojnie można było porównać do szmaragdu.
Jaki przystojny...
-Ej ziemia -usłyszałam melodyjny głos.
Otrząsnęłam się zdając sobie sprawę, że gapię się na niego.
-Em...Przepraszam. Tak, rzeczywiście to mój but -odparłam.
-Jak mogłaś nie zauważyć, że zgubiłaś buta? -Zapytał z uśmiechem.
-Uciekałam przed kimś.
-Ciekawe... No dobra nie będę wnikał Kopciuszku.
   Szatyn przyklęknął przy mnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Daj sobie założyć but -powiedział uśmiechając się.
Zaśmiałam się i podniosłam stopę. Chłopka sprawnie założył mi buta na nogę i wstał.
-Tak w ogóle jestem Kentin -przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę.
-Alice -odparłam.
-Czy mogę odprowadzić cię do domu? -Zapytał.
Hm...Co może się stać? Najwyżej mnie zgwałci...A chuj z tym xD 
-Jeśli tak bardzo chcesz -odparłam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Wybuchnęliśmy śmiechem. W połowie drogi Kentin dał mi swoją bluzę, ponieważ dostałam gęsiej skórki. Dowiedziałam się, że chłopak chodzi do mojego liceum i tego dnia wrócił ze szkoły wojskowej do której posłał go ojciec. Polubiłam chłopaka.
   W domu szybko wzięłam prysznic i nie myśląc o niczym położyłam się spać. Szybko wpadłam w objęcia Morfeusza.