Rozdział XII
"Co się wczoraj działo..."
AliceObudziłam się z okropnym bólem głowy. W gardle miałam pustynię. Potwornie chciało mi się pić. Powoli usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Byłam w przytulnym pokoju. Wiedziałam, że był to domek letniskowy Rozalii. Tyle zapamiętałam z poprzedniego wieczoru. Ale ni chuja nie wiedziałam czemu byłam tylko w majtkach i za dużej koszulce, bez stanika! Rozejrzałam się i w kącie ujrzałam mój stanik, a na podłodze sukienkę.
-Co tu się kurwa działo? -wyszeptałam.
Cała się trzęsłam.
-Gdzie jest Kas? Co ja zrobiłam?
Mój głos drżał, byłam bliska płaczu. Moją rozpacz przerwało skrzypienie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam czerwonowłosego chłopaka.
-Dzień dobry kochanie- powiedział z uśmiechem.
Spojrzałam na niego przerażona.
-Kacyk męczy? Przyniosłem ci wodę.
-Kas...-zaczęłam powoli. -Co się wczoraj działo?
Na samą myśl, że mogłam kochać się z chłopakiem dostałam rumieńców, ale i się zezłościłam. Nie chciałam mieć swojego pierwszego razu w taki sposób.
Chłopak podszedł i usiadł obok mnie.
-Graliśmy w butelkę. Upiłyście się, a Siwa przydzieliła nam pokoje. Zaniosłem Cię i położyłem na łóżku...
-Ty idioto! Kochałeś się ze mną po pijaku!
Uderzyłam chłopaka w tors, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nim zdążyłam wykonać kolejne uderzenie, buntownik zatrzymał moją rękę.
-Alice...uspokój się. Nie kochaliśmy się. Byłaś pijana. Nie chciałbym tego w taki sposób.
-To dlaczego mam na sobie twoją koszulkę i jestem bez stanika? -zapytałam z rumieńcem.
-Nie chciałem żebyś sobie zniszczyła sukienkę i żeby nie było ci niewygodnie. Dlatego dałem ci swoją koszulkę. A gdy byłaś pijana uznałaś, że jest ci wygodnie i zdjęłaś biustonosz.
Zrobiło mi się strasznie głupio, że fałszywie oskarżyłam chłopaka.
-Kastiel...Ja...przepraszam- wyszeptałam.
-Oj maleńka.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Kocham Cię słońce -wyszeptał w moje włosy.
-Ja Ciebie też.
Kas pocałował mnie. Wplątałam ręce w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej. Chłopak pogłębił nasz pocałunek i zjechał swoimi rękami to moich bioder. Po chwili zaczęłam badać opuszkami placów tors buntownika. Ten za to wsadził dłonie pod moją koszulkę i zaczął nimi wodzić po brzuchu i plecach. Po dłużej chwili oderwaliśmy się do siebie zdyszani. Uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka.
-Kas...Ty wiesz, że ja tam w plecaku miałam ubrania na zmianę?
-Nie podoba ci się moja koszulka? -zapytał.
-Mogłabym ją nosić cały czas. A teraz sorki, idę się przebrać.
Posłałam chłopakowi buziaka i wbiegłam do łazienki, zgarniając po drodze plecak. Wyciągnęłam krótkie, czarne spodenki i świeżą bieliznę. Miałam zamiar chodzić w koszulce Kasa. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki, z szerokim uśmiechem. Kastiel zasnął czekając na mnie. Podeszłam do szafki nocnej i napiłam się sporej ilości wody, a gdy ukoiłam pragnienie, po cichu weszłam na łóżko i usiadłam na umięśnionym brzuchu buntownika.
Schyliłam się i pocałowałam go namiętnie. Chłopak obudził się i uśmiechnął łobuzerski, a następnie zsunął swoje ręce na moje pośladki.
-Mogę być tak budzony codziennie -wyszeptał.
-Na przyjemności trzeba sobie zasłużyć. Chodź teraz na śniadanie, bo padam!
Czerwonowłosy zaśmiał się i nim zdążył mnie zatrzymać, zsunęłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni. Tam siedziała już Rozalia.
-Apap jest na stole, woda w lodówce -powiedziała dziewczyna.
Uśmiechnęłam się szeroko i dałam jej buziaka w policzek. Białowłosa robiła naleśniki. wzięłam lek, a do kuchni zszedł Kastiel.
-Kochana kuchareczka -mruknął Kas i zabrał mi butelkę wody.
Zakręciło mi się w głowie i usiadłam.
-Nic ci nie jest?- zapytał z troską chłopak.
-Nie...
Oczywiście mijało się to z prawdą. Po chwili poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu i zerwałam się biegiem do toalety.
Ledwo dobiegłam i schyliłam się nad muszlą, a cała zawartość mojego żołądka wyleciała wodospadem. Poczułam jak ktoś zbiera mi włosy sprzed twarzy, ale zignorowałam to bo moim ciałem wstrząsnął dreszcz i kolejna fala wymiocin wyleciała ze mnie.
-Wyjdź stąd -rozkazałam kaszląc i krztusząc się.
Rzyg...
-Nie ma mowy.
-Jestem żałosna wyjdź!
Rzyg...Łzy ściekały po moich policzkach, a gardło paliło.
-W zdrowiu i chorobie...
Rzyg...
-Ślubu nie mamy!
-Przesadzasz.
Kastiel nawet w takiej sytuacji umiał obrócić wszystko w żart.
Kiedy w moim żołądku nie było już nic, wyplułam ślinę i odetchnęłam. Z pomocą buntownika wstałam i wypłukałam usta.
-Idę umyć zęby -mruknęłam i powlekłam się na górę.
Czerwonowłosy cały czas mnie obserwował.
-Co w tym ciekawego? -zapytałam gdy po raz piąty myłam zęby.
-Patrzę czy nic ci się nie stanie.
Chłopak podszedł i objął mnie od tyłu.Wypłukałam zęby ostatni raz. Czułam się upokorzona. Mój chłopak widział moją słabość. Kas obrócił mnie do siebie przodem, a ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Oczywiście on to zauważył. Lekko, acz stanowczo uniósł mój podbródek.
-Kocham cię taką jaka jesteś. I nie obrzydzi mnie nic. Wymioty to normalna rzecz. Wczoraj nieźle popiłaś. Zresztą ja tak miałem więcej razy.
Ukochany pocałował mnie, a następnie dał buziaka w czoło.
-Chodź. Roza zrobiła ci miętę - wyszeptał.
Buntownik złapał mnie za rękę.
-Czekaj.
Szybko rozczesałam włosy i spięłam je w kucyk, a następnie zeszłam z Kasem na dół. Białowłosa uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Wszyscy zdążyli zejść na dół.
-Nieźle wczoraj popiłyście. Nosiliśmy was na rękach -skomentował Leo.
-Alexy i Armin też dali czadu -dodał Kas.
-Ta...Armin chodził po domu i szukał konsoli. Wszedł do mnie i Sary. Ledwo go wyrzuciłem -mruknął poeta.
-A Alexy dobierał się do Kentina -dopowiedział Leo. -Trudno było go odciągnąć.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a niebieskowłosy i brunet zarumienili się.
-Dobra to sprzątamy i jedziemy do domu -przerwała Rozalia.
-Skarbie zostańmy tu dziś. Nie mam ochoty jeździć w tą i z powrotem. Chłopaki do jutra wywietrzeją i pojedziemy razem -jęknął Leo.
Wszyscy się zgodzili z wielką chęcią. Postanowiliśmy przewietrzyć nasze puste głowy.
Kastiel
Ubrałem spodnie i bluzkę z poprzedniego dnia. Zszedłem do salonu. Była tam Alice. Miała na sobie czarne rajstopy, krótkie spodenki w tym samym kolorze, bluzkę i dłuższy sweter. Włosy spięła w koka, było widać jej blond odrosty.
-Chyba trzeba iść do fryzjera, co? -zapytałem obejmując ją od tyłu.
-Ano trzeba -westchnęła.
-Lubiłem cię w blond włosach -wyszeptałem jej do ucha.
-Chcesz to mogę się przefarbować na blond, ale czerwone końcówki zostają -odparła i odwróciła się do mnie przodem zarzucając mi ręce na szyję.
Pochyliłem się i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
-Dobra dość miziania! Idziemy na spacer -usłyszeliśmy rozradowany głos mojej siostry.
Odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem za siebie. Stali tam wszyscy. Niektórzy zdziwieni, inni lekko uśmiechnięci.
-Wy...Jesteście ze sobą? -zapytał Armin.
-Za bardzo się spiliście -powiedziałem.
Rozalia naskoczyła na naszą dwójkę z masą pytań, na które odpowiadaliśmy. Wszyscy zaczęli nam gratulować i w ogóle. Moja siostra i Siwa skakały ze szczęścia.
-No dobra to chodźcie na spacer -zawtórował Lysander.
Dziewczyny spojrzały na niego wściekłym spojrzeniem. Znając je chciały się wypytać o resztę szczegółów. Jednak nie przeszkadzało mi to. Były to jedynie dziewczyny, a najważniejsze było to, że nareszcie byłem z Alice. Kobietą którą kochałem najbardziej na świecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej moi kochani :) Dziś tak krócej no bo święta i nie ma czasu. Ale na święta dam wam 2 speciale :*
Naprawdę przepraszam. I po raz drugi przypominam, że Krzysiu nic nikomu nie zrobi, a ja tego dopilnuję misiaki :*
Do następnego posta :*
O kurna Jadwiga, jebłam o podłogę xD Komedia~! Jezu, aż mi łzy ze śmiechu poszły xD
OdpowiedzUsuńNo, się wrąbali. Coś jak taka stodoła! Stoi... ale jak panie Boże popchnąć... ale Alice przeszła samą siebie, tak jak autorka xD
Ostatnie akapity z perspektywy Alice mnie rozjebały - no, panowie widzę też baja bongo.
A z resztą - kto cholera nie był baja bongo?
Nie mogę doczekać się specjalów a wiem, że jest na co czekać. A jeżeli chodzi o tego Krzyśka... szczęścia wam życzę! Gorzka wódka goooorzka! *Toksyna, spokój! Jeszcze nikt się nie hajtnął ani hajtać raczej ni byndzie* a jak potrzebny ochroniarz to ja się zgłaszam! *zakłada czarne okularki*
Ok! Weny, czasu, miłości życzę i wysyłam Toksyczny pakiet ^^
Pozdrawiam serdecznie!
Toksyna~^^
Wodze Toksyna powróciła do czytania i komentowania xD miło widzieć twoje komentarze. Zawsze przy nich mam banan na ryku :P
UsuńJa się zabrałam na jeden rozdział to ty też napisz, błagam :*
Dzięki za pakiet ode mnie zostajesz standardowe ciasia i mleko
Yeey! <3 Super rozdział!
OdpowiedzUsuńNo, no komedia jest. xD W niektórych momentach śmiałam się do monitora, ale co tam!xDD
Ooo Specialy? :D Nie mogę się doczekać!
Czasu, Weny, no i miłości!<3
Pozdrawiam kochana! :3
~Amciag
Pisanie szło opornie... Jakoś tak się zebrać nie mogłam,Ale trudno jest gdy nikt Cię nie pogadania z najbliższego otoczenia xD
UsuńChciałam żeby jak zawsze było trochę śmiechu, bo jak dla mnie nasz SF jest naprawdę komiczny. No, a zwłaszcza głupota i nieporadnosc naszej Suśki xD
A! XD no i dziękuję za miłość ^^
UsuńProszę, proszę! :* I fakt <3
UsuńJaki ciudowny!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńNajlepsza z najlepszych, moja ulubienico mająca najbardziej pokręconą wyobraźnię i psychikę(to jest komplement) , pisarko kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że docenisz moje wypociny, musiałam skorzystać ze słownika- nic tam nie znalazłam-
;-)
Nowy rozdział na pewno będzie po nowym roku, ale kiedy to nie wiem.
UsuńAle już w czwartek i piątek pojawią się Speciale :*
Kiedy będzie 2 tom księżniczka Luna ? Stesknilam się
OdpowiedzUsuńGdy skończę Kastiel x Alice :)
UsuńAle na pewno chce je zacząć w 2016
Hej! To znowu ja, tyle że z życzeniami xD jako że w święta raczej nie będę się zjawiała na internetach, to życzenia składam teraz ;)
OdpowiedzUsuńA że mam popierdolone pomysły, przerobiłam pewien wierszyk...
Ile Kastiel przez Debrę szlochał,
Ile kobiet gołych kochał,
Ile Alice sie opalała,
Ile Lysiek w disco szalał,
Ile Leo będzie siedział,
Ile Nataniel nie powiedział,
Ile wdzięku jest w Rozalii,
Ile malin złupiła Sara,
Ile Armin miał nadziei, że z Alexy'm sukces dzieli,
Tyle zdrowia, pomyślności, szczęścia, ciepła i radości życzy pierdyknięta Toksyna 23-10~!
Ooo...dziękuję ci kochana to takie słodkie. Moje życzenia dla was wszystkich wkrótce się pojawią, Ale skoro nie będziesz wchodziła to już teraz życzę ci mega dużo zdrowia, szczęścia, radości, smacznych potraw, miłej atmosfery i czego tylko będziesz chciała :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPragnę Cię poinformować, że zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji tutaj: http://jessica-w-slodkim-amorisie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńO matko! Serdecznie dziękuję :)
UsuńT.T NIE MA NA RAZIE WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW T.T
OdpowiedzUsuńA tak co do tego rozdziału...
CUDOOOOWNY! <3 KAS JEST TAKI KOCHANY, UROCZY I WGL.. CUDOWNY (nie nadużywam tego słowa? XD).
Na początku jak zaczęłaś pisać rozddziały od nowa, to byłam sceptycznie do tego nastawiona, gdyż przeczytałam pierwszy i stwierdziłam, że wolałam wwcześniejszy pierwszy rozdział, ale kolejne.. są dużo lepsze. Świetna robota! Cieszę się, że to piszesz od nowa. Mam nadzieję, że jeszcze dłuuuuugo będziesz pisała to opowiadanie (ale że rozdziały będą często :3) A, i beka z tego ,,-W zdrowiu i w chorobie... - Nie mamy ślubu" hahaahaha xD
Więc życzę weny, czasu, czekam na next, pozdrawiaaam! :*