Rose
Łaziłam po domu w poszukiwaniu apteczki. Jak na złość zawsze gdy jest potrzebna nie można jej znaleźć. Do tego peruka Luny wcale nie ułatwiała mi pracy, więc ją zdjęłam. Nareszcie, znalazłam apteczkę ukrytą w piwnicy.
Czemu akurat tam?!
Szybko wbiegłam po schodach i skierowałam się do kuchni.
-Przepraszam nie mogłam znaleźć apteczki - powiedziałam.
Lysander uśmiechnął się w odpowiedzi. Wyjęłam gazę i wodę utlenioną.
-Trochę to zapiecze - oznajmiłam.
-Wiem jak działa woda utleniona - powiedział z uśmiechem Lys.
Kiwnęłam głową i zaczęłam przemywać jego rany. Miał rozwaloną brew oraz dolną wargę. Do tego ręce i prawdopodobnie również nogi w siniakach.
Wszystko przeze mnie...
Szybko opatrzyłam Lysandra. W tym czasie Daniel pojechał na policję, złożyć donos.
-Dziękuję - powiedział Lys.
-Nie ma sprawy.
-Czy powiesz mi o co chodzi?
Pokręciłam głową. Lysander uśmiechnął się i wyszedł. Zazwyczaj nie wtrącał się w sprawy innych.
Ślamazarnie weszłam po schodach, poszłam do łazienki i w swojej piżamce położyłam się do łóżka. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Przyszła mi wiadomość Sms.
Hej, kochanie. Wyjrzyj przez okno. W
Strach sparaliżował mnie, jednak mimowolnie założyłam perukę i spojrzałam przez okno. Jak gdyby nigdy nic na ulicy przed moim domem stał Wiktor i uśmiechał się złośliwie. Odskoczyłam od okna jak oparzona. Pomyślałam, że zadzwonię do brata. Jednak zanim złapałam telefon, upuściłam go kilka razy. Zaczęłam jęczeć coś do telefonu, o Wiktorze i że się boję. Po chwili Daniel zaczął mnie uspokajać i powiedział abym została w pokoju dopuki on nie wróci. Zamknęłam drzwi i wyjrzałam przez okno. Nie było nikogo.
Serce biło mi jak szalone. Słyszałam tylko jego dźwięk. Kolana mi zmiękły. Opadłam na podłogę. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam plakać.
Czemu ja?! Co takiego zrobiłam?!
Po chwili (a może kilkunastu minutach) usłyszałam głos otwieranych i zamykanych drzwi. Następnie szybki bieg po schodach i mocne walenie w moje drzwi.
-Rose! Otwórz to ja Daniel! - Wykrzyknął.
Mimowolnie wstałam i otworzyłam drzwi. Gdy ujrzałam w nich Daniela opadłam z powrotem na kolana i wybuchłam nową falą płaczu. Daniel przytulił mnie i zaczął uspokajać mnie jakbym była małym dzieckiem. Po jakimś czasie przestałam płakać, a Daniel kazał mi iść spać. Jednak nie chciałam być sama w pokoju przez co Daniel musiał siedzieć przy moim łóżku. Zamknęłam oczy i oddałam się w Objęcia Morfeusza.
Rano usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Daniel miał położoną głowę na łóżku.
Biedaczek, pilnował mnie i zasnął.
-Daniel -szepnęłam.- Idź spać do łóżka. tak ci będzie nie wygodnie.
Daniel powlókł się do łóżka, a ja postanowiłam zrobić sobie wolne.
To tylko piątek.
Umyłam się i ubrałam. Napisałam jeszcze do Lysandra żeby pamiętał o tej imprezie i jakby mógł to niech przyjdzie pół godziny wcześniej. Poszłam do kuchni i zabrałam się za robienie śniadania, które składało się z naleśników i kawy. Gdy się najadłam, postanowiłam zanieść posiłek bratu.
-Ej, brat wstawaj. Zrobiłam śniadanie -obudziłam Daniela.
Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Po zobaczeniu mnie z tacką uśmiechnął się, a tackę położył na szafce nocnej.
-Dzięki, Rose -odparł i wziął się za spożywanie posiłku.-Tak swoją drogą, to czemu nie jesteś w szkole?
-Tak, jakoś...Po zatem muszę pomóc ci w imprezce. Sam nie posprzątasz domu, ani nie pochowasz ważnych rzeczy -odparłam.
-Czyli jednak chcesz imprezę -powiedział i objął mnie ramieniem.- Czyżby wracała moja stara Rose, która umiała się bawić?
Uśmiechnęłam się blado.
-Rzeczywiście...Kiedyś byłam zupełnie inna.
-Nie smutaj -powiedział.-Szczerze mówiąc brakuje mi mojej siostrzyczki której musiałem pilnować. Kiedyś byłaś weselsza... Cieszyłaś się z życia. Rose zapomnij o tym wszystkim i bądź znowu moją małą kochaną Rose.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się.
Zmienię się. Będę taka jak dawniej!
Zabrałam się za sprzątanie domu. Danielowi kazałam schować co cenniejsze rzeczy, a potem pójść na zakupy. Zanim się obejrzałam była godzina dwunasta. Poszłam do kuchni i upiekłam trzy różne ciasta.
Znikną w dwadzieścia minut maksimum.
Do domu wrócił Daniel z czterema albo pięcioma dużymi torbami. Pomogłam mu zanieść rzeczy do kuchni. W dwóch torbach był chipsy, które zaraz wsypałam do misek i położyłam na stole w salonie. Natomiast w trzech torbach były same alkohole.
U Daniela zawsze musi być co pić...
Pomogłam danielowi zanieść najróżniejsze alkohole na stół. Wyłożyliśmy szklanki i kieliszki, a wszystko było gotowe.
-Masz pół godziny zanim przyjdzie Lysander -powiedział Daniel.
-Co cię wzięło na szwedzki?
Oboje wybuchliśmy śmiechem po czym szybko pobiegłam na górę. Włosy zakarbowałam, po czym spięłam je w kitkę na bok. Pognałam do garderoby i po chwili zastanowienia wybrałam czarną sukienkę.
Rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Otwórz! -Krzyknęłam i szybko zabrałam się za makijaż.
Dobrałam biżuterię i buty po czym zeszłam na dół.
-Widzisz, kiedyś Rose była inna...-usłyszałam głos Daniela. Cicho przykucnęłam i wsłuchałam się w rozmowę.- Więcej imprezowała i w ogóle. Po czym spotkała Wiktora, chodziła z nim i była szczęśliwa. Jednak potem dowiedziała się że zaliczył każdą dziewczynę w studiu, tylko nie ją. Zdenerwowała się i z nim zerwała. Ten się wkurzył i obiecał się zrobi TO z nią.
Po co on mu to mówi?!
-Rose się wtedy załamała. Był to najgorszy okres w jej życiu. Od tamtego czasu Rose skończyła z imprezami. Rodzice uznali że będzie dobrze jeśli Rose zamieszka z ciocią, a po chwili ja z nimi. Jako jej manager i brat chciałem być blisko. Jednak czasami będę musiał gdzieś wyjeżdżać, proszę zaopiekuj się nią.
Na tym zakończyła się rozmowa.
Dlatego tak jakbym niczego nie usłyszała, zeszłam ze schodów i pokazałam się chłopcom.
-Bosko, siostro -powiedział Daniel.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam ukłon. Lysander natomiast podszedł i ucałował moją dłoń.
-Pięknie ci w tej sukience -powiedział patrząc mi w oczy.
Popatrzyłam na Lysandra, jak zwykle był ubrany w strój wiktoriański.
-Daniel, daj mu jakieś spodnie i koszule -powiedziałam stanowczo.
Po chwili chłopcy zeszli po schodach. Lys miał na sobie czarne spodnie Daniela i koszulę w kratę.
-Super! Tylko włosy -powiedział i podeszłam do chłopaka.
Trochę poczochrałam mu włosy i rozpięłam dwa guziki koszuli.
-Teraz jest bosko -oznajmiłam się uśmiechnęłam.
Rozległ się dzwonek do drzwi, a Daniel poszedł je otworzyć. Ja z Lysem zbiegliśmy na dół. Chwyciłam dwa piwa, a jedno dałam Lysandrowi.
-Dzięki - odparł.
Nasz salon wypełnił się gośćmi,a muzyka rozległa się w całym domu. Pogadałam chwilę z Lysem i wypiłam piwo. Złapałam kolejne w rękę i poszłam szukać Daniela. Po chwili poszukiwań znalazłam go migdalącego się z jakąś dziewczyną. Pokręciłam głową i poszłam do kuchni.
-Nie za dużo dziś pijesz?- Usłyszałam czyjś głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Kasa.
-Co ty taka zaskoczona? -Zapytał.
-Nie myślałam, że nie przyjdziesz. Jakoś nie byłeś zadowolony gdy Daniel wspomniał o imprezie -odpowiedziałam i upiłam łyk napoju.
Kas uśmiechnął się łobuzersko.
-Zatańczysz? -Zapytał wyciągając rękę.
Jak na zawołanie rozbrzmiała wolna muzyka i wszyscy wtulili się w siebie. Pokręciłam głową dobiłam piwo i przyjęłam rękę Kasa. Objął mnie w tali, a ja założyłam mu ręce na szyję.
-Przepraszam -szepnął mi Kastiel.
-Za co? -Zapytałam zalotnie.
-No za to ostatnie. Nie chciałem.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona. Kas właśnie mnie przeprosił, a u niego była to rzadkość.
Gdy piosenka się skończyła, Kastiel gdzieś poszedł. Ja natomiast udałam się po drinka i usiadłam na sofę. Po chwili mój wspaniały brat zaszczycił mnie swą obecnością.
-Jak miała na imię? - Zapytałam upijając łyk napoju.
Daniel popatrzył na mnie wyraźnie zdziwiony.
-Kto?
-Ta dziewczyna z którą się miziałeś -odparłam z uśmiechem.
-Nawet nie pytałem -powiedział pijąc piwo.
Jak zawsze. Po migdali się i zostawi...Chłopcy...
-Może potańczysz z Lysandrem? -Zaproponował braciszek.
-Bawisz się w swatkę? -Zapytałam.
-Nie -odparł i poszedł.
Jak zawsze...Idiota...
Wstałam z kanapy dopiłam drinka i poszłam szukać Lysandra. Gdy go w końcu znalazła Daniel kazał zejść nam do piwnicy po więcej alkoholu. Niechętnie zeszliśmy.
Nagle usłyszałam jak ktoś zamyka drzwi. Wystraszona zaczęłam do nich biec. Jednak kiedy już dobiegłam i zaczęłam w nie walić, zamek w drzwiach przekręcił się.
-Zamknęli nas! -Wykrzyczałam.
-Spokojnie. Zaraz otworzą -odparł Lys.
Ten jego cholerny wieczny spokój...
Na marne krzyczeliśmy i waliliśmy w drzwi. Nikt nas nie słyszał przez głośną muzykę. Zrezygnowani usiedliśmy na grubym kocu. Było mi zimno więc zaczęłam pocierać dłońmi nogi i ręce.
-Zimno ci? - Zapytał Lysander.
Pokiwałam głową. Lys wstał i podszedł do starej szafki. Zdjął z niej koc i okrył nas oboje. Wtuliłam się w jego ramię. On lekko się zarumienił co wyglądało słodko.
-Jak myślisz kiedy nas wypuszczą. jestem pewna że to Daniel -powiedziałam trochę zła.
-Nie martw się. Wypuszczą -odparł Lys i pogłaska mnie po głowie.
Jedną ręką objął moje ramię i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Moje ilości alkoholu dawały się we znaki. Po chwili nie widziałam nic, była zwyczajna czerń, pustka i otchłań...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz