Rozdział 6
Rose
Nastał nudny poniedziałek. Jak zwykle Daniel podwiózł mnie do szkoły. Melancholijnym krokiem podeszłam do swojej szafki. Otworzyłam ją i włożyłam słuchawki. Nasłuchiwałam czy chłopcy mają próbę. Jednak zamiast głosu Lysandra, usłyszałam damski głos. Zajrzałam lekko do sali, a tam na scenie stała ta dziewczyna która śpiewała w klasie.
-Masz piękny głos-pochwaliłam kiedy skończyła.
-Dzięki. Jestem Emily -powiedziała i zeskoczyła ze sceny.
-Rose.
Poszłyśmy w stronę klasy od chemii rozmawiając o muzyce.
-Witaj Rose -powiedział Lysander. -Witaj Emily.
-Hej Lysandrze -powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się i wszedł do klasy. Ja natomiast dalej konwersując z Emily poszłam w jego ślady. -Sorki, że pytam...-Zaczęła Emily.-Ale czy to was ktoś nie zamknął w piwnicy?
-Em...Tak i otworzyła nam jakaś dziewczyna.
-Wiem bo byłam to ja.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Ja natomiast byłam bardzo zaskoczona.
-Ja...Nie wiem co powiedzieć...Naprawdę ci dziękuję -wydukałam.
Emily zaczęła się śmiać. Rozbrzmiał dzwonek i do klasy wszedł nauczyciel...
Lysander
Muszę zrobić tak jak Rozalia mi radziła... Boże jak pięknie ona się śmieje...
Rose podeszła do mnie i przerwała moje rozmyślania.
-Daniel prosił żebyście dzisiaj przyjechali po szkole -powiedziała swoim anielskim głosem.
-Dobrze, to powiem chłopakom...Rose, pięknie dziś wyglądasz -powiedziałem z uśmiechem, patrząc na nią.
Ona lekko się zarumieniła i popatrzyła na swój strój.
Miała niebieską sukienkę przed kolano, bez ramiączek. Włosy spływały kaskadami na jej zgrabne ramiona. Lekki makijaż dodawał jej uroku.
-Em, dziękuję -powiedziała zawstydzona.
Uśmiechnąłem się żeby dodać jej odwagi.
-To ja lecę -powiedziała szybko dziewczyna i odeszła.
Odprowadziłem ją wzrokiem i po chwili poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.
-Wziąłeś sprawę w swoje ręce -powiedział Kas.
-No -prawię westchnąłem.
Gitarzysta roześmiał się.
-Rose powiedziała, że mamy przyjechać po lekcjach. Powiedz Alexowi -powiedziałem i poszedłem w stronę sali od matematyki.
...
Weszliśmy do nowego domu Rose. Daniel specjalnie abyśmy nie musieli jeździć do studia przeznaczył jeden pokój na studio. Mieliśmy profesjonalny sprzęt. Podejrzewałem, że zrobił to aby Rose nie widywała Wiktora.Lepiej dla niej.
Daniel przyniósł nam napoje, a my weszliśmy do nowego studia. Zaczęliśmy grać, a Rose zaśpiewała nową piosenkę.
-Wow! Super tekst! -Pochwaliłem dziewczynę.
Podszedłem do niej i poczochrałem ją po włosach. Ta lekko się zarumieniła.
-Dzięki -powiedziała.
-Dalej, dalej kochani! -Poganiał nas Daniel.
Przetestowaliśmy jeszcze kilka piosenek i chłopak dał nam spokój.
Daniel zaproponował film i piwo gdy Rose gotowała. Grzecznie odmówiłem i poszedłem do dziewczyny. Oczywiście chłopcy odprowadzili mnie gwizdami.
-Pomogę -powiedziałem stając za dziewczyną.
Ona odwróciła się, a nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułem zapach jej miodowego płynu do mycia ciała i szamponu.
-Pokrój warzywa -powiedziała dziewczyna i się odwróciła.
Szybko wziąłem się do wykonywania danego mi zadania. Oczywiście nie obyło się bez krzyków Rose.
Jak każda kobieta...Tylko, że u niej jest to słodkie, a nie wkurzające.
-Cholera! -Z zamyśleń wyrwał mnie głos Rose.
-Co się stało?-Zapytałem patrząc na nią.
-Nic, oblałam się sosem -powiedziała.
Rzeczywiście na jej błękitnej sukience był sos, akurat na biuście. Szybko odwróciłem wzrok i spłonąłem rumieńcem. Dziewczyna zachichotała i pobiegła na górę się przebrać. Ja natomiast dokończyłem sos który zaczęła.
-Daj zrobię to -usłyszałem głos dziewczyny.
Popatrzyłem na nią. Przebrała się w czarne, krótkie spodenki i czarną bokserkę. Włosy związała w kucyk.
Razem z Rose dokończyliśmy przygotowywanie obiadu i weszliśmy z nim do pokoju. Daniel nalał wina do kieliszków i zaczęliśmy obiad rozmawiając jak rodzina. Potem zaczęliśmy oglądać film, popijając piwo i pożerając popcorn. Po kwadransie trzeba było dorobić popcorny, dlatego wraz z Rose poszedłem do kuchni.
Po chwili obejmując dziewczynę w talii przyciągnąłem ją do siebie.
-Za bardzo mnie kusisz -powiedziałem.
Jak widać procenty dawały się we znaki.
-Lys -zaczęła rumieniąc się.- Jesteś napity i gadasz co ci ślina na język przyniesie.
-Nie wiesz księżniczko, że człowiek upity mówi prawdę? A zwłaszcza jeśli chodzi o miłość?
Dziewczyna zarumieniła się i wtuliła w mój tors.
-Moja mała, kochana Rose. Nic ci nie zrobię. Dam ci tyle czasu ile trzeba -powiedziałem odsuwając się i biorąc miski z popcornem.
Rose
Czułam jak moje policzki płoną. Musiałam oprzeć się o blat kuchenne stołu żeby nie upaść.
On...mnie..On mnie kocha???
Podeszłam do zlewu i ochlapałam twarz zimną wodą, a potem jej się napiłam.
Wariactwo...
Szybko się ogarnęłam. Rozpuściłam włosy i wróciłam do chłopaków.
-Jest nasza Rose! -Krzyknął Daniel kompletnie napity.
-Dość tej libacji!-Krzyknęłam.
Kurczę oni jutro przecież nie wstaną...wymyśl coś Rose! Nie odeślę ich do domu bo nie wiadomo czy dotrą...
-Dość picia! -Krzyknęłam jeszcze raz.
Podszedł do mnie całkiem napity Kastiel.
-Oj kochanie, nie gorączkuj się tak. Musisz się przyzwyczaić -powiedział i pocałował mnie w policzek.
Od razu dostał w twarz. Smutny usiadł na kanapę.
-Dość tego chlania. wszyscy do łóżek. Alexy będzie spał z Kasem w pokoju gościnnym. Hm...Daniel ma tylko łóżko jednoosobowe. Lys do mnie -zarządziłam.
Chłopcy grzecznie poczłapali do łóżek i od razu zasnęli.
Pijaki...
-Nie boisz się mnie? -Zapytał Lys.
-Jesteś najtrzeźwiejszy z nich -odpowiedziałam. -Tam masz łazienkę.
Chłopak poszedł do wskazanego pomieszczenia i po chwili wyszedł nieco odświeżony. Miał na sobie jedynie spodnie. Po nim weszłam ja i przebrałam się w moją piżamę (krótkie spodenki i bluzka na szerszych ramiączkach) . Położyłam się obok chłopaka.Słyszałam mój oddech i czułam jak serce wali mi jak oszalałe.
Mogłam dać go na kanapę!
Poczułam rękę chłopaka na moim brzuchu.
-Nie denerwuj się. Mówiłem, że nic ci nie zrobię -wyszeptał mi do ucha.
Po chwili zabrał rękę, a ja usłyszałam jak obraca się na drugi bok. Nie wiem czemu ale poczułam rozczarowanie.
Ty naprawdę go kochasz... Jest napity, jutro zapomni...
Po chwili usłyszałam miarowy oddech chłopaka, sama szybko wylądowałam w objęciach Morfeusza.
...
Otworzyłam oczy i ziewnęłam. Rozglądnęłam się dookoła. Leżałam na Klatce Lysandra.
Kurczę!
Chłopak otworzył oczy, a ja spłonęłam rumieńcem. Lys objął mnie jedną ręką w talii.
-Dzień dobry, księżniczko -powiedział.
Po chwili chyba zdał sobie sprawę co powiedział, spłonął rumieńcem i odsunęliśmy się od siebie.
-Przepraszam -powiedziałam szybko i wybiegłam z pokoju.
Zbiegłam do kuchni. Żaden z chłopców się jeszcze nie obudził dlatego pomyślałam, że zrobię śniadanie.Najpierw jednak napiłam się zimnej wody i pooddychałam głęboko aby uspokoić oddech. Po chwili założyłam fartuch, wstawiłam wodę na kawę i zajęłam się robieniem posiłku. Przygotowałam chłopcom tabletki na ból głowy i ustawiłam talerze i kubki. Cała czwórka zeszła na dół.
-Będzie z ciebie niezła żonka, siostrzyczko -powiedział Daniel i dał mi buziaka w policzek.
-Bo nie pije tyle i rano nie mam kaca, i myślę o tym żeby was głowy i brzuchy nie bolały? -Odparłam nalewając im kawy.
Ściągnęłam fartuch i wzięliśmy się za jedzenie.
-Ostatnio za dużo wagarujemy -zaczęłam.
-Za dużo? To przez was zacząłem regularnie chodzić do szkoły -powiedział oburzony Kas.
-I dobrze. Nareszcie zachowujesz się jak człowiek -przekomarzał się Lysander.
-Przestańcie gadać tylko jedźcie. Rose przygotowała mega śniadanie -uciszył ich Alexy.
-Właśnie, potem będą próby i do końca tygodnia daję wam spokój -zakończył dyskusję Daniel.
Po śniadaniu tak jak obiecał Daniel były próby. Trzy godziny grania i co pół godziny dziesięć minut przerwy. Później chłopcy zmyli się do domu. Natomiast do mnie zadzwoniła Emily. Poprosiłam ją o przyniesienie notatek z lekcji i resztę dnia spędziłam z dziewczyną. Stała się ona moją najlepszą przyjaciółką.
Lysander
Boże co ja rano powiedziałem?! A wczoraj?! Ona przecież się ode mnie odsunie!
Szedłem ulicami naszego małego miasteczka i myślałem o Rose. Nie chciałem aby ta się do mnie zraziła, była dla mnie wszystkich. Postanowiłem wpaść do sklepu mojego brata, Leo.
-Siema braciszku! -Przywitał mnie starszy brat.
-No hej, hej. Jest Roza? -Zapytałem.
-Nie, poszła do Irys, ale niedługo wróci. Problemy z Rose? -Zapytał.
Usiadłem na krześle i westchnąłem ciężko, co można było uznać za odpowiedź.
-Lys, coś ty narobił? -Zapytał.
-No co? Trochę wczoraj wszyscy wypiliśmy. Ja gdy byliśmy sami przyciągnąłem ją do siebie i powiedziałem, że mnie pociąga -Leo jęknął.-To nie wszystko... Potem u niej zostaliśmy na noc, a rano obudziłem się, a nade mną była ona. Powiedziałem "Dzień dobry, księżniczko", a potem dodałem żeby się nie bała bo mówiłem jej, że nic jej nie zrobię, a ona uciekła.
Leo chwilę milczał.
Ja żeby się czymś zająć podszedłem do wieszaków i zacząłem uporządkowywać ubrania.
-Jak dla mnie to zrobiłem dobrze... Na pewno zrozumiała, że ją kochasz. teraz wystarczy, że ją w sobie rozkochasz -powiedział Leo.-Daj jej czasu, ale nie rezygnuj.
-Dzięki brachu -powiedziałem z uśmiechem.
I tak zrobię! Rose będzie moja. Rose jak jak cię kocham. Moja księżniczko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz