niedziela, 29 marca 2015

Księżniczka Luna 10

Rozdział 10



            Był już czwartek co oznaczało próbę. Daniel postanowił nas zwolnić z całego dnia zajęć, pomimo iż próba miała być na dwunastą.
            Całkowicie wyspana wyszłam z łóżka o godzinie dziesiątej.
-Rusz się, za godzinę jedziemy –powiedział Daniel wychodząc z domu.
-A ten gdzie znowu? –Powiedziałam do siebie stojąc u szczytu schodów.
Pokręciłam głową i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawę i jakieś kanapki, a następnie poszłam na górę.


            Przyjechaliśmy równo na czas i od razu weszliśmy na scenę.
-Hej Luna –powiedział Denis.
Ciekawe czy ktokolwiek oprócz mnie, jego i Daniela o tym wie…
-Plan jest taki:  Denis zaśpiewa „this is war”, potem ty Shatter me”, a później Denis „Remember When„ , a ty „ I’m alive” –zwrócił się do mnie manager Denisa.
W odpowiedzi pokiwałam głową.

-No to próba! -Oznajmił Daniel.
               Wszystko ucichło i było słychać tylko muzykę powoli podnoszącą swoją głośność. Uśmiechnęłam się mimowolnie grając dane nam nuty. Po chwili usłyszałam zniewalający głos Denisa.
Świetnie śpiewa. Ma tą głębię…
            Śledziłam każdy ruch chłopaka, który chodził po scenie i podskakiwał tak jakby był to prawdziwy koncert.
Dziwne, że nie jest na szczycie. Ma talent.
Nim się zorientowałam skończyła się piosenka, a chłopak podszedł do mnie i z uśmiechem podał mikrofon. Stanęłam na środku sceny i lekko schyliłam głowę.
Wraz z pierwszymi dźwiękami muzyki, zniknął cały świat. Nie było ani chłopaków, ani nikogo. Byłam tylko ja, mikrofon i muzyka.

-I pirouette in the dark – zaczęłam śpiewać.

Czułam się jak w swoim żywiole. Tańczyłam i poruszałam się na scenie jak zwinna kotka. Nie liczyło się nic oprócz muzyki. Dopiero gdy skończyła się piosenka, opuściłam mikrofon i wszystko powróciło. Cały świat.

Patrzyłam na managera Denis i mojego brata. Oboje byli zdziwieni. Nagle poczułam dotyk na ramieniu.

-Nic ci nie jest? –Zapytał Denis.

-Nie, wszystko okej –odpowiedziałam i wręczyłam mu mikrofon.

Po próbie od razu pojechaliśmy do naszego domu, a chłopcy mieli nocować, żeby nie trzeba było jeździć dwadzieścia razy. Zamówiliśmy pizzę i zjedliśmy ją oglądając telewizję. Potem chłopcy chcieli oglądać jeszcze jakiś film, a ja poszłam się umyć.

Gdy się już ubrałam w piżamę zadzwoniła Emily.

-Hej, może chcesz w sobotę skoczyć do kina? -Zapytała.

-Tak z wielką chęcią -odpowiedziałam.

-To ja do ciebie jeszcze zadzwonię w sobotę rano, ok?

-Jasne, to pa.

-Pa.

Po telefonie przyjaciółki od razu poszłam spać.



 ...




            Próba przebiegła bez szwanku. Wszyscy byli zadowoleni i przygotowani na występ. 
- Jak przed występem? -Zapytał Denis.
-Normalnie. A ty? Trema zżera? -Zażartowałam.
-Minimalnie.
-Pójdzie ci świetnie. Nie ma co się martwić.
Chłopak uśmiechnął się i podszedł do managera,
-Jak tam księżniczko? -Zapytał Lys obejmując mnie od tyłu.
-Zero stresu -odpowiedziałam.
-Cieszę się. Powodzenia kocie -wyszeptał i poszedł zając swoje miejsce.


Uśmiechnęłam się do chłopaka i ruszyłam na scenę. Światła zgasły, by po chwili oświetlić postać Denisa. Mimowolnie uśmiech znów pojawił się na moich ustach. Teraz liczył się tylko występ.
            Wraz z tym jak światła oświetliły Denisa zaczęliśmy grać, a fanki i fani krzyczeli by po chwili śpiewać wraz z Denisem. To było wspaniałe, że pomimo iż dopiero zaczynał miał tak kochanych fanów.


            Obudziłam się około ósmej, pomimo iż zasnęłam dość późno. Wzięłam szybki prysznic i weszłam do pokoju. Ubrałam się w czarną sukienkę, popuszczaną u dołu i z lekko różowym, grubym paskiem/kokardą. Dobrałam biżuterię i zrobiłam makijaż, a następnie zeszłam na dół.
            Daniel oczywiście spał.


Jak zwykle…
            Nagle zadzwoniła Emily.
-Hej, mogę przyjechać za pół godziny? –Zapytała.
-Tak, będę czekać.
Rozłączyłam się i pobiegłam na górę biorąc torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i ubierając koturny. Następnie napisałam karteczkę dla Daniela, że wychodzę, a śniadanie tym razem zrobi sobie sam. Przyjechała Emily i pojechałyśmy do centrum. Pomyślałam, że tam coś zjem.
            Od razu poszłyśmy do knajpki abym mogła zjeść śniadanie, a później do sklepu przymierzając różne stroje kąpielowe. Po przymierzeniu masy strojów wybrałam turkusowy bez ramiączek, a Emily podobny, ale na ramiączkach.
            Następnie były sukienki, buty, biżuteria i różne kosmetyki. Po wydaniu masy kasy wpakowałyśmy wszystko do auta i poszłyśmy jeszcze na lody.
-To zakupy na wycieczkę zrobione? –Zapytałam.
-Tak, nareszcie –odpowiedziała Emily.
            Nie lubiła za bardzo chodzić po sklepach. Była nietypową dziewczyną. Cały czas chciała żebyśmy szybko coś wybrały i poszły dalej.
- W ogóle to skąd pochodzisz? –Zapytałam.
-Z Wrocławia. Przeprowadziłam się tu bo chciałam uwolnić się od rodziców –powiedziała grzebiąc w lodach.
-Czemu? –Zapytałam otwarcie.
-Są mega homofobami. Ja jestem bardzo „tolerancyjna”, ale oni nie. Nienawidzą lesbijek, gejów i w ogóle. Była z nimi istna masakra. Umieli podejść do całujących się gejów i skrzyczeć ich na środku ulicy. Wyobrażasz to sobie? –Zapytała.
-No rzeczywiście. Przesada –odpowiedziałam. –Mi tacy ludzie nie przeszkadzają, są po prostu inni i tyle.  
-Cieszę się –odpowiedziała Emily.
            Dziewczyna odwiozła mnie do domu, chciałam żeby została, ale ona wykręciła się, że ma dużo rzeczy do zrobienia.
            Ja natomiast weszłam do domu i od razu poszłam do kuchni czując dym.
-Co ty robisz?! –Wykrzyknęłam do brata.
-No kotlety –powiedział kaszląc.
-Idiota!
Wyłączyłam kuchenkę i szybko otworzyłam okna na rozszerz i drzwi na taras.
-Nie mogłeś zamówić pizzy? –Zapytałam.
-Nie –odpowiedział nabuzowany.
            Widząc nieporadność mojego brata zrobiłam mu jego kotlety. Kuchni długo musiała się wietrzyć. Po obiedzie poszłam spakować walizkę, a następnie założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki żeby trochę odpocząć.
            Jednak nie było mi to dane, ponieważ zadzwonił Kastiel.
-No co chcesz? –Zapytałam.
-Może chcesz się przejść? –Zapytał.
-No okej. Za ile będziesz? –Zapytałam.
-Wyjrzyj przez okno.
            Przed moim oknem stał Kastiel, mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Jesteś niemożliwy –powiedziałam rozłączając się.
Zbiegłam po schodach i ubrałam koturny.
-Wychodzę nie spal domu! –Krzyknęłam i wyszłam.
-Hej mała –usłyszałam głos czerwonowłosego.
-Siema. To gdzie idziemy? –Zapytałam.
-Właściwie to pojedziemy –powiedział Kas i wskazał na czarny motor.
            Uśmiechnęłam się i podeszłam do maszyny. Wsiadłam na nią.
Po cholerę była mi kiecka?!
-Trzymaj się mocno –ostrzegł Kas i odpalił maszynę.
Wystraszona natychmiast przylgnęłam do chłopaka trzymając go mocno. Usłyszałam jego chytry śmiech.

   

          

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za taki wygląd tego tekstu, ale nie mogę nic na niego poradzić. Męczę się od godziny i nic nie pomaga. 







 

3 komentarze:

  1. Tak, wiem, późno komentuje... Ale dopiero teraz znalazłam twojego bloga i... Tak wkroczyłam tu i... Nic nie widzę... Poprawisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże, przepraszam, nie widziałam tego komunikatu xD Geniusz, a rozdział supi :D
    ~ Isabell The Perfect Doll vel Kora Weide

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem że późno komentuje ale dopiero dzisiaj znalazłam tego bloga jeśli ktoś tu wejdzie to żeby lepiej widzieć litery polecam zaznaczyć po prostu tekst przynajmniej u mnie na telefonie to bardzo pomaga :)

    OdpowiedzUsuń