Zbiegłam szybko po schodach.
Oczywiście musiałam zaspać...
-Daniel wypisz mi tą zgodę! -Krzyknęłam.
Szybko zrobiłam śniadanie i spakowałam je. W międzyczasie brat wypisał mi zgodę na wycieczkę. Jakby tego było mało Emily nie mogła mnie dziś podwieźć.
-Rose rusz tyłek! Lys po ciebie przyjechał! -Krzyknął Daniel.
Dzięki Boże!
Szybko chwyciłam plecak, założyłam koturny i wyszłam z Lysem.
-Szybko jest siódma czterdzieści pięć -oznajmił.
Podczas jazdy Lys jechał tak szybko, że myślałam, że zwymiotuję. Pod budynkiem szkoły byliśmy za pięć ósma.
-Szybciej! -Pogoniłam chłopaka.
Pokonałam korytarz i szybko włożyłam rzeczy do szafki. Lys podszedł i razem biegliśmy do klasy. Udało nam się równo z dzwonkiem wejść. Zdyszani poszliśmy do ławki.
...
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
-W ostatniej chwili -powiedział.
-No, ale nam się udało. W ogóle skąd wiedziałeś, że zaspałam? -Zapytałam siadając na trawie, na dziecińcu.
-Mam swoje źródła, aniołku -odpowiedział.
Aniołku? Ostatnio naprawdę stał się śmielszy...
-Daniel do ciebie zadzwonił? -Zapytałam.
-Jesteś za bystra -powiedział.
-A wy za głupi -odpowiedziałam wystawiając język.
-Ja głupi? Osz ty...
Lysander rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Lys przestań! -Wołałam.
Czekaj to tak jak w...
Nagle Lys przestał mnie łaskotać. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Myślałam, że zapomniałem, kotku? -Zapytał.
-Myślałam...że się upiłem i nie pamiętasz -wyszeptałam.
-Rose, mogę? -Zapytał patrząc na moje usta.
Uśmiechnęłam się.
-Jesteś niemożliwy -powiedziałam i pociągnęłam go za szyję całując.
Pocałunek Lysandra był taki delikatny, ale za razem namiętny. Czułam się jak w niebie.
Niczego więcej mi nie potrzeba do szczęścia...
Lysander lekko się odsunął i pocałował mnie w policzek. Potem usiedliśmy, a ja wtuliłam się w Lysa.
-Kocham cię, księżniczko -powiedział.
-Ja ciebie też.
-To już nie chyba? -Zapytał.
-Nie, teraz na pewno. Przekonałeś mnie -odpowiedziałam i pocałowałam go.
...
Po lekcjach Lysander odwiózł mnie do domu i pomógł przygotować do klasówki z matematyki.
-Czy coś między wami jest? -Zapytał Daniel.
-Cieszę się Rose -powiedział Daniel z uśmiechem.- Tylko nie przekładajcie tego na pracę, jasne?
-Tak jest szefie -powiedziałam z rozbawieniem.
-A teraz pomóż przy obiedzie -powiedział i pokazał na stół.
Cały blat kuchenny był w mące, jakimś cieście, warzywach i nożach.
-Co ty chciałeś zrobić? -Zapytałam.
-Pizze.
Westchnęłam ciężko i zabrałam się za sprzątnie, a następnie za poprawne przygotowanie potrawy.
-Co ja bym bez ciebie zrobił siostrzyczko -powiedział uśmiechając się.
-Idź przyszykuj sztućce -rozkazałam.
Zadzwonił telefon, a Daniel poszedł go odebrać.
Hm... Jest piętnasta, zdarzę się pouczyć i poćwiczę trochę.
-Rose! -Usłyszałam krzyk brata.
-Czego?!
-Dzwonił jakiś gościu. Jego piosenkarz chce z tobą zaśpiewać. Za półtorej godziny mamy się z nim spotkać -powiedział. -Idź się przebierz i jedziemy.
-A obiad? -Spytałam wyłączając piekarnik.
-Zjemy jak przyjdziemy. Rusz się, a ja dzwonię po chłopaków.
Jęknęłam głośno i pobiegłam na górę.
I cały plan uczenia szlak wzięli.
Zabrałam pierwszą lepszą niebieską sukienkę, buty na koturnie i jakieś dodatki. Szybko związałam włosy i założyłam perukę, a następnie wykonałam makijaż. Spojrzałam na zegarek.
Okej zajęło mi to dwadzieścia minut. nawet dobrze.
Zbiegłam ze schodów.
-Gotowa! -Krzyknęłam.
W salonie siedzieli już chłopcy i Daniel.
-Że wy przyjeżdżacie na każde jego pierdnięcie -powiedziałam śmiejąc się.
-Dobra dość tych twoich złośliwości, jedziemy. Szybko -pogonił nas Daniel.
Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Pięknie wyglądasz kochanie -powiedział Lys.
-Dziękuję -powiedziałam i po chwili oddałam do chłopców: -Sorki, że każemy wam tak szybko przyjeżdżać, ale do Daniela nagle jakiś gościu zadzwonił i wszystko wyszło tak nagle. Dzięki, że przyjechaliście.
Wsiedliśmy do auta, a Daniel jechał jak szalony.
-Kuchnia jego mać, Daniel! -Skrzyczałam brata. -Chcę dojechać żywa!
-Nie marudź -powiedział oschle.
Jeśli chodzi o spotkania i moją karierę zawsze jest poważny.
Westchnęłam ciężko.
-To będzie cud jak dojedziemy żywi -powiedziałam cicho.
-Nie martw się. On też się przejmuje -powiedział Alexy, który siedział obok mnie.
-Wiem, ale jak złapiemy mandat to znowu będzie stękał.
Po trzydziestu minutach zabójczej jazdy Daniela dotarliśmy na miejsce. Szybko wyszliśmy z auta i poszliśmy w stronę studia.
-Chodźcie mamy pięć minut -ponaglił nas Daniel.
Przyśpieszyliśmy kroku i już po chwili znaleźliśmy się w pokoju sześćset dwanaście. Stał tam wysoki mężczyzna ubrany w garnitur. Natomiast obok niego w fotelu siedział chłopak mniej więcej w moim wieku. Miał niebieskie oczy i troszkę długie blond włosy. Uśmiechnął się do mnie lekko i puścił oczko. Spojrzałam na Lysa, który na całe szczęście tego nie widział.
Daniel przywitał się z mężczyzną i chłopakiem, a ja poszłam w jego ślad. Następnie przedstawiliśmy chłopców.
-To może niech Rose przejdzie się z Denisem i obgadają piosenki, a chłopcy zobaczą repertuar i sprzęt -zaproponował manager rzekomego Denisa.
Chłopak niechętnie wstał z fotela i otworzył mi drzwi. Rzuciłam szybkie spojrzenie chłopakom i opuściłam pokój.
-Więc... Jaką muzykę preferujesz? -Zapytałam nieśmiało.
-Taką jaką piszę.
Zimny jak lód...
Denis włożył ręce w kieszenie i lekko zmrużył oczy.
-Co chcesz śpiewać? -Zapytałam.
-Obojętnie -odpowiedział.
-Kurna chłopie! -Krzyknęłam. -Czy ty możesz wykazać choć odrobinę zainteresowania?! W ogóle ciebie to obchodzi? Po co chciałeś ze mną śpiewać?!
Chłopak przystanął, po czym przycisnął mnie do ściany.
-Słuchaj dziewucho!- Powiedział ostro. -Nie obchodzi mnie to jebany śpiewanie i sranie w banie. Kazał mi ojciec, jasne? Więc się przymknij i rób co chcesz!
Nareszcie mnie uwolnił po czym odszedł w głąb korytarza, a ja wróciłam do chłopców.
Powalony dziwak!
************************************************************************
Przepraszam was ale ostatnio mam jakąś blokadę twórczą, więc podejrzewam, że posty będą jakoś nieregularnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz