piątek, 24 kwietnia 2015

Eragon



Tak...Nie mogłam dotrzymać obietnicy... :/ Przepraszam. Daje wam jeden rozdział mojego jednego z WIELU opowiadań bo uważam, że macie prawo wiedzieć co piszę zamiast Słodkiego Flirtu. Przepraszam....

Rozdział 1

Rok 3025, południowa część Hope.

Eragon

            Zwyczajny wiosenny wieczór. Księżyc świeci na niebie, tysiące gwiazd wokół niego. Czuć zapach trawy. Wieczór jak wieczór. Kogo ja okłamuje. Następnego dnia mamy iść do wojska, jak każdy piętnastoletni chłopak w Hope. Wraz z kolegami Jackem (czyt. Dekiem), Mikem (czyt.Majkiem) i Alexem wyszliśmy na spacer w ostatni wieczór naszej wolności.
-Nie boicie się? – Zapytał Mike.
Mike to wysoki blondyn. Zawsze próbował rozładować ciężką atmosferę.
Jutro kończy się nasza wolność, a zaczyna piekło…
-Ja się boje – odpowiedziałem bez namysłu.- W końcu dziesięć procent nie kończy szkolenia i ma pracować na polach, które są poza murami. Tam nikt ich nie chroni i są łatwymi celami. Jednak chęć wybicia tych gnoi i bestii oraz pomszczenia taty jest tak wielka, że wiem iż muszę ruszyć na wojnę. Dlatego będę walczył do upadłego. Chcę aby taty był ze mnie dumny.
Chłopcy popatrzyli na mnie zdziwieni.
-Weźcie, dziś ostatni wieczór naszej wolności! Bawmy się! – Powiedział Jack.
Uśmiechnęliśmy się i ruszyliśmy na przód.
            Nagle usłyszałem krzyk, a zaraz potem płacz. Zerwałem się biegiem w tamtą stronę. Słyszałem za sobą bieg. Obróciłem się i zobaczyłem tylko Alexa.
Ci idioci jak zawsze troszczą się tylko o swój tyłek!
Gdy dobiegłem na miejsce zobaczyłem dziewczynę. Siedziała na ziemi, z policzka i rąk leciała jej krew. Nad nią stał wysoki mężczyzna z paskiem w ręce. Krzyczał na dziewczynę, a ta kuliła się. Osłaniała twarz rękoma. Leciała z nich krew, która rozlała się na chodniku.
            Bez chwili wahania podbiegłem i zasłoniłem dziewczynę przed kolejnym ciosem.
-Jakim prawem pan ją bije?! – Krzyknąłem.
-Zejdź mi z drogi zasrany gnojku!
Mężczyzna uderzył mnie w twarz. Oddałem mu podcięciem nóg. Za mną pojawił się Alex i wziął dziewczynę. Skinąłem do niego głową. Mężczyzna wstał i uderzył mnie w brzuch. Oddałem tym samym, po czym pchnąłem go na beczki i pobiegłem do Alexa.
Przynajmniej na niego zawsze mogę liczyć… Biedula zemdlała.
Przyjrzałem się dziewczynie. Jej twarz oblewały długie blond włosy. Była dość niska i szczupła. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę i przyłożyłem do policzka dziewczyny. Miała na sobie bokserkę, krótkie spodenki moro i czarne trampki.
-O mój Boże! – Wykrzyknęła mama gdy nas zobaczyła.
Alex położył dziewczynę na łóżku. Mama szybko wzięła apteczkę i zaczęła opatrywać dziewczynę.
-Eragon, ty zawsze musisz bronić słabszych i dziewczyny – powiedziała mama. –Będziesz dobrym żołnierzem.
-Za tą swoją dobroć kiedyś nieźle oberwie – odpowiedział Alex oparty o ścianę.
-A ty jak zawsze pełny optymizmu – odpowiedziałem uśmiechając się.
-Idę do domu. Trzymaj się stary. Jutro po ciebie podejdę. Skołuje jakieś ciuchy dla dziewczyny. Mama powinna jakieś mieć – powiedział Alex i wyszedł.
Dziewczyna otworzyła oczy.
-Gdzie jestem? – Zapytała.
Przykucnąłem przy łóżku.
-Jestem Eragon Wolf. Przyniosłem cię z moim kolegą. Pamiętasz coś? – Zapytałem.
-Tato znowu mnie bił, potem się zjawiliście i zemdlałam. Przepraszam za kłopoty.
-To żadne kłopoty, skarbeczku. Eragon jutro jedzie do wojska, więc jego nie będzie. Jeśli chcesz możesz zostać ze mną –wtrąciła się mama.
-Nie ma takiej potrzeby. Jutro wyruszam do wojska. To właśnie o to kłóciłam się z ojcem. Przepraszam za kłopoty.
Uśmiechnąłem się do dziewczyny i wyjaśniłem sytuację. Potem wszyscy poszliśmy spać.


Ubrałem się w swoje czarne spodnie, koszulkę i trampki. Mama  uśmiechnęła się, jednak w jej oczach widziałem łzy.
-Będzie dobrze. Wrócę jako żołnierz –powiedziałem.
-Eragonie, wierzę, że dasz sobie radę. Wykapany z ciebie ojciec.
Przytuliłem się do mamy i popatrzyłem na dziewczynę. Swoje długie włosy splotła w warkocz. W tej chwili zapukał Alex.
-Masz jakieś ciuchy. Nie pójdziesz na ceremonię tak ubrana. Od razu dadzą cię na pola –powiedział Alex gdy wszedł i rzucił torbę przed dziewczynę. Dziewczyna szybko przebrała się w podobne do swoich spodenki moro i czarną bokserkę. Zostawiła swoje trampki. Do tego zarzuciła czarną ramoneska.
-Chodźcie bo się spóźnimy –powiedziała i chwyciła torbę. – Tak w ogóle jestem Rose Angel (czyt. Rous Endżel). Dzięki za pomoc. Te ciuchy są jak mojej mamy. Mama była Jeźdźcem.
-To tak jak nasi ojcowie!- Krzyknąłem.
Dziewczyna oblała się rumieńcem i uśmiechnęła się.


            Przed nami stał wysoki, umięśniony kapitan. Wszyscy staliśmy na baczność i salutowaliśmy (przykładaliśmy lewą rękę złożoną w pięść do prawej piersi, a prawą rękę mięliśmy na plecach, również złożoną w pięść).
-Dziś zaczyna się wasze szkolenie. Każdy kto będzie słaby trafi na pola. Tu nie ma miejsca dla mięczaków! Jasne?!
-Tak jest sir! –Wykrzyknęli wszyscy.
            Po odprawie przydzielono nam domki w których mięliśmy zamieszkać na czas szkolenia. Później obiad i trening oraz kolacja.
            W wojsku nie dawali nam właściwie mundurów. Mieliśmy jedynie peleryny. Gdy później mieliśmy wstąpić do oddziałów peleryny oczywiście nam zmienią. Każdy oddział ma inny kolor peleryny i inny herb. My na razie mieliśmy zielone peleryny z tarczą, a w niej mieliśmy różdżkę skrzyżowaną z mieczem, u góry była korona, a na dole smok. Dość skomplikowany herb.
            Rose mało się odzywała, nawet do nas nie podchodziła. Siedziała w koncie Sali sama.
-Może chodźmy do niej, żeby tak sama nie siedziała? –Zapytałem Alexa.
On tylko pokiwał głową i ruszyliśmy w kierunku dziewczyny.
-Hej Rose –przywitałem się.
-Siema mała –powiedział Alex.
-Hej chłopcy –odpowiedziała cicho.
-Jak ci się tu podoba Rose? –Zapytałem.
-Hm…Jak na razie jest tak jak mama opisywała w pamiętniku –odpowiedziała.
Rzeczywiście mówiła wczoraj, że jej mama była Jeźdźcem.
            Rozmawialiśmy cały czas, gdy nagle podszedł Mike z Jackem.
-Nową dupę wyrwaliście? –Zapytał.
-To nie jest... –Zacząłem.
-Że jak mnie nazwałeś? –Zapytała Rose wstając.
-Dupą –odpowiedział Mike.
-Pożałujesz tego –odpowiedziała dziewczyna.
-Bo się wystraszę dziewczyny –odpowiedział Jack.
-Oj uwierz wystraszysz –odpowiedziała Rose.
            Dziewczyna złapała nóż i rzuciła go tak, że wylądował na drugim końcu Sali wbijając się w drewnianą ścianę, jednak najpierw przeciął kawałek ucha Jacka. Ten zaczął piszczeć jak dziewczyna, a Mike rzucił się na Rose.
-Dam się nie bije –powiedziałem i złapałem jego rękę.
Wykręciłem mu ją, a następnie oberwał w brzuch. Z pomocą ruszył mu Jack, ale nim zajął się Alex. Rose wybiegła ze stołówki.
-Idę za nią –powiedziałem do Alexa i wybiegłem za dziewczyną.
            Znalazłem ją skuloną  pod drzewem.
-Rose co ci? –Zapytałem klękając przed nią.
-Odejdź… -Wyszeptała roztrzęsiona.
-Chce ci pomóc, Rose…
-Odejdź! –Wykrzyknęła.
            Podniosła głowę, jej włosy unosiły się do góry. Zostałem odepchnięty przez jej moc.
Kurwa!
Złapałem się za głowę która mnie bolała. Dziewczyna ponownie się skuliła i zaczęła płakać.
-Rose –wyszeptałem podchodząc do niej. –Uspokój się.
-Jak mam się uspokoić? –Zapytała podnoszą głowę. –Skoro jestem wybrykiem…
-Jesteś magiem i tyle –odpowiedziałem.
-Ale chciałam być Jeźdźcem.
-Nie martw się. Będzie dobrze…
Przytuliłem dziewczynę na pocieszenie. Zaczynała się nasza wielka przygoda.

Trzy lata później…

            Szkolenie dobiegło końca. Razem z Rose i Alexem byliśmy w najlepszej dziesiątce. Pierwszy był Alex, potem Rose i ja.
             Jednak podczas treningów działy się dziwne rzeczy. Pomimo iż Rose była magiem, to umiała doskonale walczyć i jeździć na smokach. Ja i Alex również odkryliśmy, że umiemy to wszystko, razem z magią! Wszyscy to ukrywaliśmy, ale zastanawialiśmy się czy legenda o dzieciach jeźdźców smoków jest prawdziwa.
            Nareszcie przyszedł czas na przydzielenie nas do Korpusów. Na środek wyszedł Kapitan Luca, kapitan Jeźdźców. Za nim natomiast stanął kapral Natan Price (czyt. Nejtan Prais).
-Sam nie wiem jak mam was zachęcić. Nawet nie mam ochoty tego robić. Nasz Oddział jest najbardziej niebezpieczny. Wyruszamy na misje i zabijamy magiczne istoty. Jeśli są tu osoby, które mają na tyle siły, odwagi i waleczności aby do nas dołączyć to proszę o zostanie, a resztę o odejście.
            Razem z Rose i Alexem staliśmy posłusznie. Oprócz nas zostało może dwadzieścia osób, na sto pięćdziesiąt. Jednak nigdzie nie zauważyłem ani Mike, ani Jacka.
-Witamy w szeregach Korpusu Jeźdźców! –Powiedział kapitan. - Za dwadzieścia minut zbiórka przed ośrodkiem. Oczywiście wraz z końmi.
            Przytuliliśmy się w trójkę i ruszyliśmy w stronę stajni.
-Udało się –powiedziała uradowana Rose.
-Tak udało się –odpowiedziałem.
            Rose przez czas szkolenia zmieniła się. Stała się bardziej śmiała, otwarta i odważna. Częściej się śmiała. Oczywiście też stała się bardziej kobieca. Nabrała kształtów tu i ówdzie. Włosy jej urosły, usta stały się bardziej czerwone, oczy bardziej błyszczały, a skóra stała się gładka. Pomimo iż urosła, nadal była niższa ode mnie, ale za to umiała nieźle nakopać. Przekonałem się kilka razy podczas treningu. Nadal była szczupła, jednak teraz nabrała mięśni brzucha.
            Alex wyciągnął swojego czarnego rumaka Damona (czyt. Dejmon), Rose miała białą klacz Lunę , a ja czarną klacz Lily.
-Eragon! –Wykrzyknęła Rose.
-Co? –Zapytałem.
-Zobacz, Luna to czarne znamię się jakby powiększyło –powiedziała. –Lily i Damonowi też!
-Czy to… -Zaczął Alex.
-Ale tak mają tylko konie Jeźdźców smoków –odparłem cicho.
-Udawajmy, że mają takie samo jak wtedy gdy je dostaliśmy –odparł Alex.
            Kiwnęliśmy głowami i poszliśmy przed obóz.
Kolejny dziwny znak
-Podzielimy was na dwie grupy. Jednak pojedzie ze mną i porucznik Sarą, a reszt z kapitanem –odpowiedział chłodno kapral Nathan, następnie wyjął jakiś papier i zaczął wyczytywać imiona i nazwiska. –Ze mną jadą: Emily Smith, Rosalia Angel, Alex Fenix, Eragon Wolf, Isabella…
Super, w jednej drużynie.
-W takich również składach będą odbywać się wasze treningi. A później przydzielimy was do poszczególnych oddziałów –dodał kapral.
            Następnie wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w nieznanym nam kierunku.

3 komentarze:

  1. Przyznam, że to rzeczywiście ciekawe opowiadanie *-* uwielbiam smoki więc nie będę narzekać, do tego eragon no i... atak tytanów? XD Takie ładne wątki poplątane ze sobą w jedną całość, normalnie masz nową fankę. One shot też mi się spodobał, a szczególnie fakt, że uwieczniłaś w nim Kentina a nie Kastiela czy Lysandra. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! Weny!
    (zapraszam do mnie) sucrette-love-amoursucre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. Opowiadanie jest mieszanką "shingeki no kyojin",mojej wyobraźni i filmu w którym główny bohater nazywał się Eragon (pamiętam to z dzieciństwa, Ale niestety tytułu nie XD) . W każdym razie będzie się to pojawiać, gdy zatne się na SF ;)

      Usuń
  2. Opowiadanie niesamowite! Zachwyciło mnie i dalej zachwyca. KOCHAM Eragona , smoki i tak dalej. Jeśli postać Eragona pojawi się w SF umrę ze zczęścia ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń