sobota, 18 kwietnia 2015

Księżniczka Luna 13

Rozdział 13

Po chwili usłyszałam swoje imię i wylądowałam na czymś. Spojrzałam w górę. ujrzałam czekoladowe oczy i czerwone włosy.
-Kastiel! -Krzyknęłam uradowana i objęłam go za szyję.
-Podoba mi się rola bohatera -powiedział.
Uderzyłam go w ramię, a on się zachwiał i upadł.
-Nic ci nie jest? Sorki -powiedział.
-Jak się cieszę, że mnie znalazłeś -powiedziałam uradowana.
-Dobra chodź -odparł.
Zeszłam z niego i popatrzyłam w stronę wilka, stał i patrzył na nas.
-Kas -wyszeptałam wystraszona.
-To mój drugi "pies". Nie bój się. A teraz chodź, na pewno jesteś zmęczona. Chcesz to cię poniosę. Ale bez bicia.
Kiwnęłam głową, a chłopak wziął mnie na ręce.
-Skąd wiedziałaś gdzie jestem? -Zapytałam.
-Kieł cię wytropił.
-Czemu nie jesteś na zajęciach?
- Nigdy nie chodzę na zajęcia. Po zatem Emily poprosiła mnie żebym Cię znalazł. A nauczycielom powiedziała, że jesteś chora.
Kiwnęłam głową zasypiając.
-Śpij mała -usłyszałam i odpłynęłam.

Kastiel

Spała tak słodko. Usta miała lekko otwarte. Jej włosy lekko przysłoniły twarz, a klatka unosiła się miarowo. Odetchnąłem na ten widok i położyłem ją na łóżku, przykrywając i odgarniając włosy. Kieł cały czas siedział ze mną przy Rose,
-Kochany wilk -szepnąłem i go pogłaskałem.
Rose przewróciła się na bok i zaczęła coś mamrotać:
-Nie zostawiaj mnie...Kastiel, zostań. Lys nie rób tego! Nie...Nie...Denis ratuj go! Kas nie umieraj...Nie!...Nie zostawiaj mnie!... Zapomniałam...ci powiedzieć...Nie!
Dziewczyna nagle usiadła z krzykiem i łzami. Natychmiast ją przytuliłem i zacząłem pocieszać.
-To tylko sen. Jestem tu z tobą i cię nie zostawię -wyszeptałem.
Rose lekko się odsunęła i popatrzyła mi w oczy cała czerwona.
-Wyglądasz tak słodko -wyszeptałem.
-Przestałbyś gadać -odrzekła i mnie pocałowała.
Byłem zaskoczony, jednak się nie spierałem. Objąłem dziewczynę i przyciągnąłem bliżej. jej usta były takie słodkie. Nigdy nie myślałem, że Rose mnie pocałuje. Dlatego było to dla mnie zaskoczenie. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, a jej oczy błyszczały.
-Kocham cię mała -wyszeptałem.
Dziewczyna jakby spoważniała, a jej usta ułożyły się w wąską linię, oczy jakby przygasły i opuściły się na dół. I kiedy już Rose otwierała swoje malinowe usta aby coś powiedzieć, wszedł nauczyciel z Emily.
-Dziękuję Kastielu, że się nią zająłeś -powiedział wuefista.
-Nie ma za co -odpowiedziałem wychodząc.
Na co ty się łudzisz? Ona kocha Lysa, a ty się tylko ośmieszasz....

Rose

Zszokowana siedziałam na łóżku. nauczyciel natomiast porozmawiał z Emily i poszedł.
-Wszystko dobrze? Jesteś taka blada...- Powiedziała Emily dotykając mojego czoła.- Czerwona jesteś, ale gorączki nie masz...
-A to tak...Właśnie! -Zmieniłam szybko temat. -Dzięki za ratunek.
-Nie ma za co -odpowiedziała z uśmiechem. -Tak w ogóle to co się z tobą działo?
-Długa historia -westchnęłam.
-Mamy dużo czasu.
Zaśmiałyśmy się, a następnie opowiedziałam przyjaciółce moją przygodę.
-To się porobiło -skomentowała.
-Taa... -Odpowiedziałam iście mądrze.
-Kochasz tego Denisa albo Kasa?
Zastanowiłam się krótką chwilę i przeanalizowałam ostatnie dni.
-No...Denisa nie to był taki poryw, a Kasa...Sama nie wiem... Dziś czułam coś wspaniałego gdy mnie całował. I to nie były motylki w brzuchu tak jak na filmach. To było lepsze...Najpierw przeszedł mnie taki miły dreszcz, a później takie ciepło. Zabrzmi to głupio...Ale czułam jego uczucie i to nie była obojętność, a prawdziwe uczucie. Poczułam prawdziwe pożądanie - powiedziałam i zaraz dodałam zarumieniona: -Przepraszam, rozpędziłam się.
-Nic się nie stało...
Emily przeszkodziło pukanie. Najpierw zerknęłyśmy na siebie, a następnie na lekko uchylające się drzwi.
-Mogę? -Zapytał Lys.
-No wejdź -powiedziała Emily wstając z łóżka. -Zostawię was samych.
-Jak się czujesz? -Zapytał chłopak siadając obok.
-No lepiej, wzięłam leki...
-Doskonale wiem, że nic ci nie było -przerwał mi, co było do niego niepodobne. -Widziałem jak szłaś z Denisem do niego. Przyznaję nie powinienem cię śledzić. Widziałem co robicie, a potem wybiegasz.
Serce biło mi jak szalone. Doskonale wiedziałam do czego zmierza rozmowa.
-Czy ty go kochasz? -Zapytał.
-Nie. To było ze złości na ciebie -odpowiedziałam cicho.
Mimo iż czułam coś do kasa, to nadal kochałam Lysa. Czułam jak w oczach wzbierają mi łzy.
-Rose...- Wyszeptał chłopak i mnie przytulił.
Wybuchnęłam wielkim płaczem.
-Nie zostawiaj mnie! -Wychlipałam.
-Nie umiałbym -odpowiedział Lys.
Przytulił mnie mocniej i po chwili zaczął uspokajać.
-Kocham cię Rose -wyszeptał i mnie pocałował.
-ja ciebie też Lys.
Wtuliłam się w chłopaka i byłam prze szczęśliwa. Nareszcie wszystko wychodziło na dobrą drogę. Po południu nauczyciele postanowili nam zrobić wycieczkę. Oczywiście większość nie była zadowolona, ale nikogo to nie obchodziło. jak zawsze z resztą. Szliśmy właśnie przez las.
Super dwa razy w lesie, w ciągu jednego dnia. Ja się zabiję...
Lys najwidoczniej widział, że się boję, ponieważ podszedł i podał mi rękę.
-Przy mnie nigdy się nie zgubisz -wyszeptał mi do ucha.
-Dzięki -odpowiedziałam.
-Słuchajcie mnie! -Wykrzyknął nauczyciel.
-Słuchamy! -Odkrzyknął jakiś idiota.
-Ten las ma wspaniałą historię -powiedziała pani do biologi. -Niegdyś było tu dużo wilków. Były przyjazne jak psy. Ludzie, którzy mieszkali niedaleko. Lubili psy, jednak pewnego dnia zaczęły się straszne ataki na pobliską ludność. Ludzie obwiniali wilki i je zabili. jednak ataki nie ustały. Po wielu latach rozwiązano zagadkę. Mordercą był pies jednego z mieszkańców wioski. jednak nikt nie mógł zwrócić życia wilkom...
-Proszę pani! Czy teraz są tu wilki? -Zapytałam.
-Nie. Oczywiście, że nie. Wracając to krąży legenda iż w tych lasach nadal jest duch wilka który był tu alfą, przywódcą watahy.
Zaczęłam się trząść.
Wilk, którego widziałam...Duch...
-Rose co ci? -Zapytał Lys. 
-Ja...ja...wilk.
Nagle poczułam jak ktoś odwraca mnie w swoją stronę.
-Rose! Uspokój się -powiedział stanowczo Kas. -Proszę uspokój się bo zwrócisz na siebie uwagę. Wytłumaczę ci to. Uspokój oddech.
zamknęłam oczy i oddychałam miarowo.
-Dzięki Kas -powiedziałam.
-Dzięki stary -dodał Lys.
Kas na nowo przybrał swoją obojętną twarz. Przyłączyliśmy się do grupy idąc dalej. nagle usłyszeliśmy krzyk, potem Kas przeklął widząc to. Pobiegliśmy do miejsca. Oczywiście krzyczała Roza. Ujrzała ciało niedźwiedzia we krwi. Usłyszałam jak kas mówi coś pod nosem, a później świat mi się zamazał. Czułam jak spadam.

...

Obudziłam się na czymś miękkim. Nade mną stał Kas.
-Ile z tobą problemów -wymamrotał.
-Gdzie jestem?
-Nauczyciele uznali, że trzeba ciebie zawieść do szpitala. Pająk rozmawia z doktorkiem.
-Dla ciebie Pan Pająk -powiedział nauczyciel wchodząc.- Panie Kastielu proszę mnie zostawić z Rose.
Kas posłuchał nauczyciela i wyszedł, a ten usiadł na krześle.
-Lekarz uważa iż jest to spowodowane wysiłkiem, zresztą masz problemy z sercem. Możesz już stąd wyjść. Jeśli chcesz mogę zadzwonić po twojego brata, żeby zabrał cię do domu...
-Nie, nie ma takiej potrzeby -odparłam wstając z łóżka.
-W takim razie będziesz miała ograniczone zajęcia, a przyjaciele dopilnują abyś dobrze się odżywiała.
Pokiwałam głową i wyszłam z nauczycielem na korytarz. A tam oparty o ścianę stał Kas.
-Panie Kastielu proszę pilnować aby pańska koleżanka dobrze się odżywiała i nie przemęczała -powiedział nauczyciel z przesadną grzecznością.
-Tak jest wasza wysokość -odpowiedział buntownik i skłonił się teatralnie.
Nauczyciel zalał się czerwienią ze złości, ale nic nie odpowiedział.
-Dobrze to ja muszę wrócić do grupy i powiedzieć co i jak, a wy proszę zostańcie w domku. Kolacja o tej godzinie co zwykle -powiedział nauczyciel gdy byliśmy już na terenie ośrodka.
Poczekałam aż pan Pająk odejdzie i zapytałam kasa:
-Wyjaśnisz mi sprawę z wilkiem?
Chłopak jęknął i pokiwał głową.
-Idziemy do mnie. Wszystko ci opowiem -powiedział ruszając.
Posłusznie dreptałam za nim krok w krok. Kas wpuścił mnie do swojego domku, który dzielił z kilkoma innymi chłopakami.
-Słucham...-odparłam siadając na jego łóżku.
-Ah...Historia jest trochę zawiła -zaczął siadając obok. -Mój prapradziadek żył w miejscowości niedaleko. Bardzo zaprzyjaźnił się z jednym wilkiem. Gdy miał osiemnaście lat nastały ataki. Dziadek był szamanem. Umiał czytać zwierzętom w myślach. Wiedział, że nie zrobiły tego wilki. Gdy postanowiono zabić wilki, on przechował kła -powiedział pokazując na "psa", który wyszedł spod łóżka. -Razem z Kłem rozwiązali zagadkę. Duch wilka alfy podziękował Kłu i dziadkowi za zwrócenie honoru wilkom. Kłowi podarował życie wiecznie, a dziadkowi kazał przekazywać tą historię. Na dodatek każdy jego przodek będzie mógł czytać w myślach zwierząt.
Każdy na moim miejscu uznałby Kasa za wariata i kazał się przebadać. Jednak ja wiedziałam iż chłopak mówił prawdę.Nie wymyśliłby takiej historii. Chłopak patrzył na mnie i wyczekiwał odpowiedzi.
-Wiesze ci -odpowiedziałam.
Kas patrzył na mnie jak na chora psychicznie. Pomimo, że to on ma wilka z którym gada.
-Dlaczego? -Zapytał.
-Bo ci ufam i wiem, że nie okłamałbyś mnie.
-Dzięki mała.
Uśmiechnęłam się do Kasa i popatrzyłam na wilka.
-Co mówi? -Zapytałam.
-Mówi, że jesteś ładna i mądra.
-Dzięki Kieł.
-Dobra oni zaraz wracają. Kieł -pogonił wilka Kas. -To co? Idziemy na lody?
-Ale w pobliżu nie ma żadnej lodziarni.
-A kto powiedział, że chce takiego loda? ( dopisek autorki: Tak musiałam >.<)
Natychmiast zrobiłam się czerwona jak burak. Uderzyłam Kasa, a on powiedział:
-No przecież żartowałem. Niedaleko jest sklep gdzie sprzedają lody.
-To nie był śmieszny żart -odpowiedziałam naburmuszając się.
Poszłam w stronę drzwi, ale poczułam uścisk na talii, a już po chwili byłam przyszpilona do Kasa.
-Kochaniutka, nie rób takiej minki. Jesteś wtedy jeszcze bardziej pociągająca, a wtedy...Mogę zamienić żart w zdanie śmiertelnie poważne -powiedział dając mi buziaka w policzek.
Puścił mnie jakby nigdy nic i pogonił żebym się w końcu ruszyła.

Lysander

Doskonale wiedziałem, że ostatnio Rose coraz więcej czasu spędza z Kasem. Oczywiście nie miałem jej tego za złe. Miała prawo spotykać się z kim chciała, ale miałem przeczucie, że coś jest nie tak. Nie miałem zamiaru jej śledzić, zakładać podsłuchy czy coś takiego. Chciałem tylko porozmawiać. Chciałem aby rozwiała moje wątpliwości. Miałem zamiar zrobić to w szpitalu, ale nauczyciele nie pozwolili iść i mi i Kasowi. dlatego powiedziałem aby on poszedł. Miał coś wytłumaczyć Rose. Coś co było powodem jej strachu. Coś co on wiedział, a ja nie. Gubiłem się we wszystkich moich przypuszczeniach. Miałem dość leżenia na łóżku i myślenia o tym wszystkim. Tylko bardziej siebie dobijałem, dlatego poszedłem się przejść. Gdy wyszedłem ujrzałem Rose wracającą z Kasem ze sklepu. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok. Co mnie bardzo uradowało. Odpowiedziałem jej tym samym i podszedłem do nich.
-Jak się czujesz? -Zapytałem. -Przepraszam, że nie było mnie w szpitalu. nauczyciele kazali mi zostać na wycieczce.
-Nic się nie stało. I tak jak się obudziłam to przyszedł nauczyciel i wyszliśmy -powiedziała uśmiechając się.
-Naprawdę mi przykro -dodałem łapiąc ją za rękę.- Idziemy na kolację?
Dziewczyna mruknęła twierdząco.
-Lekarz mówił, że musi dużo jeść żeby zregenerować siły. Coś zdrowego, a słodyczy tylko trochę -powiedział Kas wkładając ręce w kieszeń.
Rose jęknęła przeciągle.
-Nie jestem dzieckiem! Wiem co mam robić -powiedziała.
-Dobrze Rose, nie denerwuj się. Martwimy się o ciebie i dlatego tak robimy -powiedziałem.
Ona jakby lekko się rozchmurzyła i weszła na stołówkę. Gdy tylko otworzyła drzwi spadło na nią wiadro z jakąś mazią.
-Ał! -Krzyknęła i upadła.
Wszyscy zaczęli się śmiał. Uklęknąłem przy niej zdejmując wiadro.
-Lys idź po nauczyciela -powiedział Kas. -Ja im dam popalić.

Kastiel

Wziąłem dziewczynę na ręce. Znowu zemdlała najprawdopodobniej od uderzenia wiadrem.
-Kas przecież ona jest brudna! -Wykrzyknęła Amber.
-Spierdalaj Amber! Przesadziłaś! Spierdalaj i nie pokazuj mi się na oczy bo po raz pierwszy w życiu uderzę dziewczynę!
Amber odbiegła z płaczem. A ja moim śmiertelnym wzrokiem przebiegłem po pomieszczeniu uciszając wszystkich. Nawet nie wiem kiedy pojawiła się przy mnie Emily i Rozalia.
-Pomożemy -powiedziały razem.
Rose była cała w jakiejś mazi. Wyglądała na mieszankę wszystkiego co było na stołówce. Jednak nie odrażało to mnie. była to Rose dlatego była dla mnie normalna. Zaniosłem dziewczynę do wanny, a tam zacząłem ją cucić. Oczywiście była nadal w ciuchach.
-Rose proszę obudź się -mówiłem.
Po paru minutach, z pomocą wody dziewczyna otworzyła oczy i od razu skrzywiła się na swój zapach. Zaśmialiśmy się, a do łazienki weszła pani od bilogi.
-Co się stało? -Zapytała.
-Amber postawiła wiadro z jakąś mazią na drzwi i spadło ono na Rose kiedy wchodziła. Wiadro uderzyło ją w głowę i straciła przytomność.
-Em...Dobrze chłopcy wyjdźcie, a dziewczynki pomóżcie koleżance się umyć. Amber będzie zawieszona, a rodzice przyjadą jutro po nią -odpowiedziała nauczycielka.

Emily

To było wspaniałe być tak blisko Rose. Móc jej pomóc...To wtedy postanowiłam, że za wszelka cenę będę z nią. Chciałam jej tylko dla siebie. Była wspaniała. Żaden chłopak na nią nie zasługiwał. A już na pewno nie ten Denis, czy Kas. Wiedziałam, że buntownik od jakiegoś czasu stał się inny. A już kompletnie po akcji na stołówce. To dowodziło co do niej czuje. Widziałam jak na nią patrzył...Ona będzie moja...

Kastiel

Lysander chciał pogadać już nawet wiedziałem o czym. Pomimo tego szedłem dalej obojętny. Lys poszedł do lasu.
-O czym chcesz gadać? -Zapytałem.
-O Rose -odpowiedział.
Wiedziałem!
-Ostatnio dużo czasu z nią spędzasz -kontynuował.
-Jest moją przyjaciółką i gramy razem w zespole to chyba logiczne?
-Tak, ale stałeś się inny. Za dużo jej pomagasz.
-Słuchaj Lys robię to po to żeby moja kariera się powiększyła. Nie podoba mi się Rose. Mogę mieć każdą!
-Lepiej jej nie zrań -zakończył Lys i odszedł.
Fajnie, że się nabrał. Naprawdę zależy mi na Rose.

Rose

Gdy rano weszłam do pokoju, po krótkim spacerze usłyszałam czyjś głos.
-Słuchaj robię to po to żeby moja kariera się powiększyła. Nie podoba mi się Rose. Mogę mieć każdą!
To był zdecydowanie głos Kasa. Szukałam źródła dźwięku i po chwili znalazłam. Był to mały dyktafon, który leżał na łóżku.
Czemu Kas tak powiedział? Mówił, że mnie kocha...To wszystko była gra?
Nie zastanawiając się długo spakowałam walizkę, następnie zadzwoniłam do Daniela i wyjaśniłam sytuację. Poprosiłam aby przyjechał. Obiecał, że zajmie się wszystkim.
Nie wiem kto podłożył ten dyktafon, ale dzięki niemu przejrzałam na oczy. Kas nigdy nie pokocha nikogo. Dla niego liczy się sława, pieniądze i to żeby pobawić się dziewczynami. Myślałam, że jest inny. Pomyliłam się i to bardzo...



Znalezione obrazy dla zapytania Słodki flirt


4 komentarze:

  1. Sory, że dopiero teraz. Rozdziały cudowne. O rany jak narazie 4 chce ją mieć. Ciekawe jak to wszystko się dalej potoczy? Według mnie to Lys podłożył ten dyktafon a może Emily?. Kiedy następny next? Nie chcem być upierdliwa i wogle ale dodaj jeszcze dzisiaj Prosze
    Pozdro;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże... dzisiaj nie dam rady bo nawet nie mam zaczętego, ale na wtorek wie postaram bo będę miała wolne. Na razie muszę nadrobić zaległości. Dzięki za komentarz. Motywuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, tak samo jak każdy poprzedni. Ciekawa jestem kto podłożył ten dyktafon. Życzę dużo weny. Od niedawna prowadzę swój blog na podstawie Słodkiego Flirtu http://slodkiflirt-nowa-historia.blogspot.com/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak coś czułam że Emily będzie lesbijką xD

    OdpowiedzUsuń